Zmiennokształtna mysz Hama uRage. Morphmouse2 evo to świetna propozycja dla graczy
Ta mysz wygląda, jakby tylko czekała na chwilę nieuwagi, by odgryźć dłoń użytkownika. Specyficzne wzornictwo, doskonałej jakości komponenty i porządne wykonanie sprawiają jednak, że mysz dla graczy uRage Morphmouse2 evo to sprzęt warty uwagi. Oferuje znacznie więcej, niż tylko niebanalne wzornictwo.
23.07.2018 | aktual.: 09.03.2022 10:32
Przez długie lata zmiennokształtne, gamingowe myszki o agresywnym wzornictwie były kojarzone z marką Mad Catz. Ta wprawdzie upadła, by na początku 2018 roku powrócić z nowymi produktami, ale myszki podobne do legendarnych konstrukcji z serii R.A.T. pojawiły się również w ofercie innych producentów.
Jednym z nich jest niemiecka firma Hama, a dokładniej jej gamingowa marka uRage. Producent zaproponował graczom ciekawą konstrukcję – zmiennokształtną mysz uRage Morphmouse2 evo, którą miałem okazję testować. Co oferuje ten sprzęt?
Pierwsze wrażenie: jest nieźle
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne – mysz dostarczana jest w efektownym, znanym już z wcześniejszych modeli uRage, pudełku. Jego przednia ścianka przymocowana jest na rzepach, więc można ją otworzyć, by wyeksponować myszkę. No ale nie po to kupuje się gamingowego gryzonia, by podziwiać, jak ładnie wygląda w opakowaniu
Wyciągnięta z niego Morphmouse2 evo podtrzymuje dobre wrażenie – na pierwszy rzut oka może się nam wydawać, że właśnie trzymamy w dłoni któryś z modeli Mad Catz.
Mysz zbudowana jest na porządnej, metalowej podstawie i sprawia wrażenie solidnej. Niestety, dobra opinia może się nieco zachwiać, gdy po wstępnych oględzinach położymy na myszy dłoń. Niby wszystko jest w porządku – solidna podstawa, niezłe wzornictwo i dobre spasowanie elementów. Trudno jednak uciec od wrażenia, że użyte w tej konstrukcji plastiki są nieco tandetne, a do tego paskudnie zbierają odciski palców. Nie ma to żadnego wpływu na działanie myszy czy ergonomię, jednak – jak na tę klasę cenową – stanowiło niemiły zgrzyt.
Specyfikacja uRage Morphmouse2 evo
Serce gryzonia to sensor Avago "o rozdzielczości 7000 DPI". Taką informację znajdziemy zarówno w specyfikacji technicznej, jak i w opisach czy recenzjach myszy. Niestety, dotarcie do danych, jaki konkretnie sensor cenionego producenta (przejętego zresztą przez Pixarta) znajduje się w myszy, okazało się niewykonalne – to sekret strzeżony lepiej niż Tajne Archiwum Watykańskie i lista faktur Kijowskiego.
Sądząc po działaniu i stosowaniu w innych modelach uRage, zaryzykuję opinię, że prawdopodobne jest użycie sensora Avago 3090, na co wskazywałby niski LOD (odległość od podłoża, w jakiej sensor zaczyna działać), idealny brak akceleracji (przesunięcie kursora zależne od szybkości ruchu) i wzorowa precyzja. To zarazem lista mocnych atutów myszki, której charakterystyka działania powinna zadowolić nawet najbardziej wymagających graczy FPS.
Specyfikację uzupełnia 5 przycisków z przełącznikami Omrona, przycisk wyboru DPI (5 stopni od 250 do 7000) i 1,8-metrowy kabel w sztywnym oplocie. Reklamowaną przez producenta funkcją myszki jest także przycisk snajperski (uRage Snipe), którego wciśnięcie radykalnie zmniejsza prędkość kursora. W teorii ma to umożliwić precyzyjne celowanie. W praktyce – owszem, umożliwia, ale w kilku grach, w których usiłowałem wykorzystać ten tryb w czasie rzeczywistej rozgrywki (m.in. Overwatch, Far Cry 5, stareńki STALKER) nie zauważyłem, aby dawało to istotną przewagę. Funkcja jak najbardziej działa, ale według mnie sens używania jej w praktyce jest dyskusyjny.
Ergonomia na medal
Mocną stroną uRage Morphmouse2 evo jest ergonomia. Działa tu ta sama zasada, co przy myszkach Mad Catz – na pozór wyglądają na kanciaste i niewygodne, ale gdy położymy na nich dłoń – pasują idealnie. Tak samo jest w przypadku myszki uRage, której rozmiar można ponadto dopasować do wielkości dłoni. Odpowiada za to pokrętło, umieszczone z tyłu gryzonia, za sprawą którego możemy rozsunąć pokrywę obudowy, zmieniając długość myszki. Dodatkiem, który nie każdemu przypadnie do gustu, jest za to podświetlane pulsującym, zmiennokolorowym LED-em wnętrze myszy.
Niezbyt fortunne jest także umieszczenie górnych przycisków – aby sięgać do nich bez problemu, trzeba mieć palce Paganiniego. Dla pozostałych będzie to mało wygodne.
Nie zmienia to faktu, że rozgrywka z użyciem uRage Morphmouse2 evo jest bardzo przyjemna. Mysz, jak już wspominałem, idealnie leży w dłoni (o ile jesteśmy praworęczni!), sensor – gdy użyjemy podkładki – nie wariuje, jest w pełni przewidywalny i idealnie precyzyjny, a teflonowe ślizgacze sprawiają, że gryzoń sunie po powierzchni z gładkością, która każe zwątpić w prawa fizyki.
W tej beczce miodu i pochwał nie mogło jednak zabraknąć łyżki dziegciu. Stanowi ją brak dedykowanego oprogramowania. Co ciekawe, producent chwali się jego istnieniem i nawet odsyła do stosownej strony internetowej, ale oprogramowania tam nie znajdziemy.
Mysz dla graczy uRage Morphmouse2 evo – czy warto kupić?
URage Morphmouse2 evo to mysz nieco niespójna – wysokiej klasy przełącznikom i sensorowi towarzyszą tu części z twardego plastiku, pasujące raczej do niższej półki sprzętu. Podobne wrażenie można odnieść, patrząc na mechanizm zmiany długości i umieszczone pod nim elementy dekoracyjne. Przy czym – zastrzegam – to tylko subiektywne wrażenie, bo pod względem precyzji działania czy spasowania poszczególnych podzespołów wszystko jest w najlepszym porządku.
Co więcej, gdy już na myszkę nie patrzymy, tylko trzymamy ją w dłoni – pasuje do niej idealnie. To istotne zwłaszcza dla osób o wielkich łapach, bo regulacja długości faktycznie działa i pozwala rozciągnąć gryzonia o dobre kilkanaście milimetrów. Bez zarzutu jest również wybór użytych podzespołów i kultura ich pracy.
Sugerowana cena myszy to obecnie 229 zł. Czy warto je wydać? Sądzę, że mysz uRage Morphmouse2 evo zasługuje na ostrożną rekomendację. Dlaczego ostrożną? Kluczowa jest tu półka cenowa, na której postanowił rywalizować producent. W przedziale 200 – 250 zł znajdziemy wiele naprawdę dobrych, dopracowanych i cenionych modeli, jak choćby Logitech G403, SteelSeries Rival 310, Dream Machines DM1 Pro S czy nawet – gdy porozglądamy się za cenowymi okazjami - Razer DeathAdder Elite.
W takim towarzystwie rywalizacja na jakość komponentów czy precyzję działania nie ma racji bytu - każdy z modeli oferuje bowiem świetne sensory i przełączniki. Zauważalne różnice dotyczą za to ergonomii i dopasowania do indywidualnych potrzeb. Przed zakupem warto zatem gryzonia wziąć, przymierzyć do dłoni i pobawić się nim trochę. Jestem przekonany, że po takim sprawdzianie wielu użytkowników nie będzie chciało wypuścić uRage Morphmouse2 evo z ręki. To specyficzna, ale porządnie wykonana mysz. Jeśli przypadło wam do gustu jej dalekie od neutralności wzornictwo – zakupu tego modelu nie będziecie żałować.