Kosmiczna kraksa w wieloświecie
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu
Wszechświat to byt skończony. Bo przecież nie jest możliwe, żeby coś nieskończonego zderzyło się z czymś innym? Do takiego zd(e)arzenia mogłoby dojść tylko wtedy, gdyby wszechświat miał fizyczną granicę. Granicę, która w dodatku nosi ślady takiego zderzenia.
Przyznam szczerze, że wiadomość, którą Wam niżej przedstawię, zachwiała nieco moim kosmologicznym romantyzmem. Zawsze gdy gapiłem się w nocne niebo, to miałem wrażenie, że obcuję z boskością, bo de facto gapię się we wszechświat, czyli nieskończoność — koncept nie do ogarnięcia przez ludzki umysł.
Woda w stanie ciekłym odnaleziona na Marsie
Teraz okazuje się, że wszechświat jest prawdopodobnie skończony i ma swoje dość wyraźne granice. Tak przynajmniej opisuje to teoria wieloświata/metawszechświata, czyli zbioru wszelkich możliwych światów. Światy te, według teorii, przypominają bańki, które krążą tu i tam, a od czasu do czasu dochodzi do małego „bump”, które zostawia swoiste "odgniecenie" na powłoce każdej z nich.
Zobacz również: Sonda Hayabusa-2 wystrzeliła pocisk w kierunku obiektu kosmicznego
Polowanie na światy
Physical Review Letters oraz Physical Review D opublikowały dwie poważne prace naukowe, które dotyczą kwestii wieloświata. Obie traktują o tym, w jaki sposób powinniśmy odnajdywać w przestrzeni sygnatury innych światów. Jedna z nich sugeruje, by szukać w mikrofalowym promieniowaniu teł (CMB) wzorów/struktur przypominających dyski, które podobno się tam znajdują. Są to potencjalne dowody na zderzenie jednego świata z drugim, czyli wspomnianego wcześniej „bump”.
Zastanawiacie się pewnie, jak możliwe jest takie zderzenie, skoro jednorodność praw fizyki wyklucza istnienie dwóch światów. Otóż zakłada się, że w tym innym wszechświecie panują inne prawa fizyki lub inne stałe fizyczne, które separują go od naszego. W ten sposób powstaje granica i „otoczka” bąbla z inną rzeczywistością/światem. Spotkanie takich dwóch rzeczywistości kończy się zderzeniem i odbiciem lub otarciem, które pozostawia bliznę w postaci wspomnianego odkształcenia w promieniowaniu CMB (które jest ogólnie chaotycznym szumem, więc nagłe pojawienie się wzoru oznacza zewnętrzny wpływ na owo promieniowanie).
Koniec czasu, czyli zagłada świata pod mikroskopem
Nowy wszechświat tuż za zakrętem
Naukowcy z University College London, Imperial College London oraz Perimeter Institute for Theoretical Physics opracowali algorytm, który pozwoli wyłowić taki wzór z szumu za pomocą WMAP, czyli sondy NASA do badania promieniowania reliktowego. Algorytm ten jest wyjątkowo silny, bo ludzka zdolność do wyławiania wzorców (przysłowiowy Jezus na kominie) pozwala zauważyć go tam, gdzie go faktycznie nie ma. Naukowcy chcą mieć pewność, że dostrzeżony „dysk” to faktycznie ślad zderzenia dwóch światów. Za dodatkową pomoc posłuży także satelita Plancka.
Romantyzm powraca
Odetchnąłem z ulgą, bo tak naprawdę moje postrzeganie rzeczywistości nie uległo zmianie. Mogę dalej gapić się w niebo i zadawać sobie podchwytliwe pytanie: A gdzie znajduje się wieloświat? ;-)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze