Wentylowana mysz Thermaltake Ventus X: komfortowe granie w upalne dni

Thermaltake Ventus X - podobnie jak pozostałe gryzonie z serii Ventus - już na pierwszy rzut oka zwraca uwagę dziurawą obudową. W centralnej części myszki, gdzie zazwyczaj opiera się wnętrze dłoni, producent wyciął sześciokątne otwory, tworzące w tym miejscu coś w rodzaju siatki, przez którą widać, umieszczone we wnętrzu urządzenia, świecące logo.

Cała obudowa jest dodatkowo pokryta delikatnymi wyżłobieniami, a boki sześciokątnymi, gumowymi wypustkami. Wszystko to ma ograniczać powierzchnię, na której dłoń ma kontakt z myszką, poprawiać cyrkulację powietrza i w rezultacie sprawić, że nawet podczas najbardziej emocjonującej rozgrywki dłoń nie będzie się pocić (bardziej radykalne rozwiązanie tego problemu stanowi, pokazana przed laty, mysz z wentylatorem).

Mysz Ventus X została wyposażona w laserowy sensor o czułości do 5700 DPI oraz sześć programowalnych przycisków, dla których można przypisać do pięciu profili. Gracze mogą ją również dopasować do indywidualnych upodobań dzięki ciężarkom, umieszczonym w dolnej części.

Pozostaje pytanie, czy pokazane przez Thermaltake rozwiązanie jest czymś więcej, niż tylko chwytem marketingowym, wyróżniającym serię myszek dla graczy? Mam co do tego wątpliwości. Choć przepływ powietrza rzeczywiście może być odrobinę większy, to nie sądzę, by dla komfortu termicznego dłoni miało to aż tak duże znaczenie.

Bez testów trudno wydać ostateczny werdykt, ale mam wrażenie, że to raczej producent sam tworzy problem tylko po to, by bohatersko go rozwiązać i sprzedać nam gadżet, który – ze względu na swoją wyjątkowość – będzie można sprzedać trochę drożej, niż zwykłą myszkę o podobnych parametrach. Thermaltake Ventus X nie jest na razie dostępna w Polsce; w amerykańskich sklepach jest wyceniana na około 50 dolarów.