Nauka kontra religia: nieśmiertelna dusza zamieszka w komputerze
Sztuczne ciała, umysł w formie komputerowych danych i wyzwanie, rzucone starzeniu się i biologii. Cyfrowa nieśmiertelność może przewrócić nasz świat do góry nogami. Jesteśmy już gotowi na wieczne trwanie?
02.03.2017 | aktual.: 10.03.2022 08:32
Źródło wiecznej młodości
Jakie jest największe marzenie ludzkości? Poza lataniem i upijaniem się bez kaca wysokie miejsce na liście zajmuje nieśmiertelność. To nic, że – sądząc po wpisach na Facebooku – znaczna część populacji nie ma pojęcia, co zrobić z wolnym popołudniem. Ludzie chcą nieśmiertelności i zrobią wiele, aby ją osiągnąć.
Kapitalnie pokazał to Darren Aronofsky w przepięknym filmie „Źródło”, a przez wieki powtarzali niezliczeni bajarze, przypisujący zdolność odmładzania różnym artefaktom, jak choćby Święty Graal.
The Fountain - Trailer
Równie intrygująca była legenda o Źródle Młodości – to właśnie wiara, że ten cud natury znajduje się gdzieś w nowoodkrytej Ameryce pchała przez ocean tysiące awanturników i kolonizatorów, na równi z przekonaniem o istnieniu złotego El Dorado. Kapitalnie pokazał to Sid Meier w swojej „Kolonizacji”, gdzie na wieść o odkryciu Źródła europejskie doki zapełniają się ochotnikami, gotowymi rzucić wszystko i zamieszkać w odległej kolonii.
Jądra małpy i krwawe kąpiele
Stare legendy do serca wzięła sobie również siostrzenica polskiego króla, Elżbieta Batory, przeprowadzająca na swoim dworze kuracje z wykorzystaniem krwi maltretowanych z tej okazji dziewczyn. I choć opowieści o krwawych kąpielach to bzdury, wymyślone półtora wieku później przez kłamliwego Jezuitę, to współczesna nauka potwierdza, że transfuzje młodej krwi – przynajmniej u myszy – przynoszą spektakularne rezultaty.
Marzenia o nieśmiertelności towarzyszyły także w Związku Radzieckim dziadygom z kierownictwa partii komunistycznej. Nietypową kurację proponował im Siergiej Woronow, oferujący zabieg wszczepienia fragmentów małpich jąder. Choć z zabiegu – poza członkami partii – skorzystał m.in. turecki prezydent Mustafa Kemal Atatürk, a entuzjastą tej metody był również polski poeta, Bolesław Leśmian, żaden z nich nawet nie zbliżył się do wieku Matuzalema.
Mimo wielkich nadziei efekty tych zabiegów były mniej więcej takie, jak wszystko, za co zabrała się ekipa spod znaku sierpa i młota (więcej na temat równie fantastycznych eksperymentów przeczytacie w artykule „Szalone pomysły radzieckich naukowców”.)
Zamrożony Disney
Walkę o nieśmiertelność miał, według popularnej, miejskiej legendy, rozpocząć również Walt Disney, który – jak przystało na ekscentrycznego milionera – kazał w przeczuciu nadchodzącej śmierci zamrozić się w nadziei, że po odmrożeniu w odległej przyszłości medycyna bez problemu poradzi sobie z niedogodnościami starzenia i umierania.
Jak przystało na powszechnie znaną opowieść, również i ta jest kompletnie nieprawdziwa. Doczesne szczątki genialnego animatora spoczęły – po wcześniejszym skremowaniu – na cmentarzu w kalifornijskim Glendale, ale sama idea, propagująca hibernację jako sposób na czasową nieśmiertelność trafiła na bardzo podatny grunt.
Niedługo po śmierci Disneya w Stanach Zjednoczonych pojawiły się firmy, rzeczywiście oferujące tego typu usługi – już w 1967 roku jako pierwszego zamrożono 73-letniego psychologa Jamesa Bedforda, którego ciało zachowało się do dzisiaj w bardzo dobrym stanie. Nie można tego powiedzieć o wielu innych – przez lata niektóre firmy splajtowały, a część sarkofagów uległa rozmrożeniu.
Oszukać przeznaczenie
Mimo tego pomysł, by oszukać śmierć za pomocą temperatury, wydaje się bardzo atrakcyjny. Może jeszcze nie pokonać, nie ściąć Kostusze zakapturzonego czerepu jej własną kosą ani nie pogruchotać wysuszonych kości, ale przynajmniej zrobić paskudny dowcip.
I uciec do jakiegoś technologicznego limbo, pozostając – dzięki cudom medycyny - w zawieszeniu pomiędzy życiem i śmiercią martwym na tyle, by nie przejmować się upływem czasu, a jednocześnie na tyle żywym, by wiązać z przyszłością jakieś nadzieje.
Co więcej, powstał już nowy wariant tej usługi – aby obniżyć koszty możemy zamrozić sam, wypreparowany z naszego ciała, mózg. Przy założeniu, że to właśnie on odpowiada za naszą tożsamość i człowieczeństwo, wstawienie go do jakiegoś bionicznego humanoida nie powinno być w przyszłości problemem.
Wieczne życie według Google'a
Brzmi to wszystko bardzo fantastycznie, a granica pomiędzy nauką a hochsztaplerstwem wydaje się w przypadku takich usług bardzo płynna. Mimo tego od nich już tylko krok do całkiem realnych badań, prowadzonych m.in. przez spółki należące Alphabetu, czyli korporacji zbudowanej na fundamencie Google'a.
Ta potężna firma nie szczędzi środków na badania nad przedłużeniem życia, a jej przedstawiciele całkiem serio deklarują, że narodził się już człowiek, który dożyje sędziwego wieku 500 lat.
500 lat to jednak – w porównaniu z wiecznością – wciąż jeszcze wynik bardzo skromny. Niestety - długowieczność wydaje się zajmować dość odległe miejsce na liście ewolucyjnych priorytetów naszego gatunku. Trudno się dziwić, bo wolniejsza zmiana pokoleń przecież to mniej okazji do pojawienia się pożądanych – z punktu widzenia zmieniających się warunków – mutacji, zwiększających szanse na przetrwanie.
Białko czy krzem?
A może biologia to ślepy zaułek? Niewarty uwagi, początkowy etap rozwoju naszego gatunku, którego przyszłością jest nie białko, ale - krzem? Przestrzegał przed tym sam Elon Musk, określając ludzkość mianem biologicznego bootloadera dla prawdziwej, cyfrowej inteligencji, która ma zostać przez nas stworzona tylko po to, by z czasem zastąpić ludzi w roli władców planety.
Z tego założenia wychodzą entuzjaści przeniesienia ludzkiego umysłu do komputera. Zmienienia go w zestaw danych, które – jak to z danymi bywa – można będzie kopiować, robić backupy i wgrywać tam, gdzie są w danej chwili potrzebne. Czyli np. stworzyć na zamówienie 10000 profesorów Miodków, walczących o poprawną polszczyznę w komentarzach na którymś z portali.
Czy jest to możliwe? Wierzę – choć w tym przypadku to wciąż bardziej wiara, niż wiedza – że tak. W końcu, przy całej naszej złożoności, składamy się ze skończonej liczby komórek, a nasz układ nerwowy tworzy skończona liczba neuronów. Choć na razie jest ich zbyt wiele, by udało się zbudować komputer, będący funkcjonalnym odpowiednikiem naszego systemu nerwowego, to powstanie wystarczająco potężnych maszyn jest zapewne jedynie kwestią czasu, choć niekoniecznie krótkiego.
Skype ze zmarłym
Moich wątpliwości nie mają jednak firmy takie, jak Humai, która deklaruje, że w ciągu 30 lat zapewni nam cyfrową nieśmiertelność. Ma to być możliwe za sprawą zbieranych w czasie naszego życia danych na temat naszej osobowości, zachowania czy choćby poruszania się, a następnie połączenia tych danych z jakimś sztucznym ciałem.
Tylko gdzie tu nieśmiertelność? Sądząc po dostarczonych przez Humai opisach, chodzi tu raczej o jakiegoś awatara, mniej lub bardziej udolnie udającego nas po naszej śmierci. Czyli o nieśmiertelność w wydaniu symbolicznym – w końcu zgodnie ze starym powiedzeniem żyjemy tak długo, jak długo ktoś o nas pamięta.
Tech Company Reveals The Secret To Living Forever
W gruncie rzeczy jest to jednak usługa, którą już jakiś czas temu zaoferowała firma Eterni.me, dająca możliwość doświadczenia czegoś, przypominającego Skype’a ze zmarłym. Czyli – zważywszy na istnienie chatbotów, nieźle radzących sobie z testem Turinga – nic szczególnie ciekawego.
Cyfrowa nieśmiertelność
Takich ograniczeń nie będą miały inne projekty, jak choćby ten, zakładający przeniesienie do komputera ludzkiego umysłu co – zdaniem współpracującego z Google’em wizjonera Raya Kurzweila – ma być możliwe do 2045 roku.
Jeszcze ambitniejsze plany ma rosyjski miliarder Dmitrij Ickow, który od kilku lat finansuje badania, które mają zapewnić ludzkości cyfrową nieśmiertelność. Prowadzony przez niego projekt Awatar zakłada cztery, wiodące do celu, etapy.
Pierwszym z nich jest zbudowanie sztucznego ciała, które można kontrolować za pomocą fal mózgowych. Drugi to umożliwienie funkcjonowania ludzkiego mózgu niezależnie od ciała właściciela. Trzeci etap zakłada budowanie sztucznego nosiciela naszej świadomości, a czwarty zmienienie fizycznego nosiciela na nieśmiertelne, holograficzne ciało.
Nieśmiertelność: najgorsza tortura?
Tylko – z drugiej strony – czy nieśmiertelność naprawdę jest aż tak atrakcyjna? Nawet, gdy przyjmiemy, że będziemy w stanie przenieść nasz umysł do jakiegoś trwałego ciała albo zmienić go w niezniszczalne dane, energię czy cokolwiek innego, to czy na pewno wieczne trwanie będzie tym, co da nam szczęście?
Nie bez przyczyny dziesiątki lat temu Stanisław Lem w „Ze wspomnień Ijona Tichego” przedstawił nieśmiertelność jako ewentualność, przed którą warto uratować potencjalnego nieszczęśnika, bo wieczne trwanie może wcale nie być spełnieniem marzeń, ale najokrutniejszą torturą.
[polldaddy]9222533[/polldaddy]