A miało być tak pięknie... Obiecujące startupy, które okazały się porażkami [TOP 10]
Dobrze rokujące, docenione przez rynek i ekspertów startupy niekoniecznie muszą zmienić się w dojrzałe, zyskowne serwisy. Poznaj 10 projektów, które – mimo obiecujących początków – przegrały walkę o zainteresowanie internautów i inwestorów.
01.07.2011 | aktual.: 14.01.2022 13:10
Chatroulette
Idea Chatroulette była genialna w swojej prostocie. Serwis pozwalał na losowe dobieranie osób w celu przeprowadzenia wideoczatu. Pomysł bardzo szybko zdobył uznanie internautów i projekt błyskawicznie zyskał popularność.
Niestety, popularność zaczęła równie szybko spadać gdy okazało się, że coraz większy odsetek użytkowników traktuje Chatroulette jak darmowy odpowiednik seksczatu. Kłopot polegał na tym, że zdecydowana większość tych internautów była facetami.
W rezultacie po krótkotrwałym okresie wzrostu, połączonym z atrakcyjnymi ofertami od inwestorów, twórcy serwisu muszą zmierzyć się z problemem: jak zarobić na 50 tys. rozebranych facetów.
Diaspora
W 2010 roku przez media przelała się fala krytyki, dotyczącej Facebooka i ochrony prywatności. Serwis Marka Zuckerberga znalazł się na cenzurowanym m.in. z powodu rzekomych zagrożeń, związanych z upublicznianiem w Sieci danych użytkowników serwisu.
Niszę, jaka powstała po alarmujących doniesieniach na temat prywatności zajął serwis Diaspora. Miał to być odpowiednik Facebooka ale, jak twierdzili jego twórcy - Daniel Grippi, Maxwell Salzberg, Raphael Sofaer i Ilya Zhitomirskiy – z lepszą ochroną wrażliwych danych.
Perspektywy Diaspory wydawały się naprawdę obiecujące. Pikanterii dodawał fakt, że w serwis miał zainwestować również Mark Zuckerberg. Niestety – od czasu zdobycia 200 tys. dolarów za pomocą Kickstartera – rozwój witryny zatrzymał się.
Twórcy Diaspory opublikowali jedynie mętny, pozbawiony jakiejkolwiek istotnej treści komunikat:
Diaspora to projekt długoterminowy i jest to idea większa niż pojedyncza funkcja lub moda. Pracujemy nad tym, czego nauczyliśmy się do tej pory i do czego zmierza Diaspora w nadchodzącym roku.
Tłumacząc ten pseudomarketingowy bełkot: mieliśmy fajny pomysł, dużo obiecaliśmy, ale teraz nie mamy pojęcia, co dalej robić ;).
Republika Kobiet
Portal startował z ambitnym celem. Jak stwierdził jeden z inwestorów, Republika Kobiet w ciągu dwóch lat miała stać się liderem wśród portali specjalistycznych skierowanych do kobiet.
Początki były obiecujące. Znane w branży nazwiska założycieli , takie jak Katarzyna Montgomery, była naczelna „Vivy”, Piotr Wąsowski – Bankier.pl – i Jan Dybczyński – wydawnictwo Hachette Filipacchi wywołały zainteresowanie inwestorów.
Wśród nich były międzynarodowe fundusze venture capital, jak bmp Media Investors i Mangrove II Investment.
Tym razem oceny specjalistów okazały się nietrafione. Republika Kobiet po niezłym starcie nie zdobyła większej popularności. Upadający serwis przekształcił się w Repka.pl, ale zmiana nazwy nie wystarczyła do osiągnięcia sukcesu.
Ostatnia aktualizacja serwisu, który miał zdominować „kobiecy” Internet w Polsce, nosi datę 24 grudnia 2010 roku.
Digg
Protoplasta polskiego Wykopu w latach 2006 – 2008 uważany był za absolutny hit. Tłumy nowych użytkowników, oceniających strony internetowe zapewniały serwisowi zainteresowanie inwestorów.
Oferty dotyczące kupna serwisu oscylowały w granicach 100-200 mln dolarów. Niestety, twórcy serwisu - Kevin Rose, Owen Byrne, Ron Gorodetzky i Jay Adelson - nie wykorzystali okazji. Choć Digg nadal cieszy się sporą popularnością, jest tylko cieniem samego siebie sprzed kilku lat. Pierwsza fala rezygnacji nastąpiła po przebudowie Digga w drugiej połowie zeszłego roku.
Obecnie Digg powoli i nieuchronni traci użytkowników. Dlaczego? Przecież mogło być tak pięknie… Mogło, ale w międzyczasie pojawił się Twitter, który mimo odmiennej zasady działania przejął funkcję, jaką do niedawna spełniał w Sieci Digg.
Solaris Gate
Co powstanie z połączenia technicznej ignorancji i tanich chwytów rodem z telesprzedaży? Piotr Tymochowicz, polityczny ojciec Andrzeja Leppera, chyba za bardzo uwierzył w magię swojego nazwiska i zaczął promować absurdalny serwis, mający zapewnić internautom nieśmiertelność ;).
Napięcie rosło do czasu konferencji prasowej, prezentującej nowy projekt. Sama konferencja została oceniona bardzo dobrze – była dynamiczna, ciekawa i sprawiała wrażenie, że prezentuje coś przełomowego.
Gorzej z samym produktem – zamiast technologicznej rewolucji serwis okazał się kolejnym podejściem do tematu społeczności internetowych. Dumne nazwy, takie jak Rebelia, Comm21, Solarisdrive czy Arka kryły mało przełomowe funkcje, takie jak blog albo dysk internetowy.
Internauci i inwestorzy nie doczekali się zapowiadanego przełomu.
Cuil
Tradycją stało się, że niemal każdy nowy serwis społecznościowy nazywany jest na początku działalności Facebook-killerem. Podobnie jest z wyszukiwarkami – większość nowych projektów w tej dziedzinie to kolejny Google-killer. Ile w tym prawdy?
Najlepszą odpowiedzią jest historia serwisu Cuil. Założony przez Annę Patterson, Russella Powera i Toma Costello – byłych pracowników Google’a – z miejsca zdobył zainteresowanie inwestorów i 33 miliony dolarów na dalszy rozwój.
Twórcy serwisu zapewniali, że Cuil dysponuje największą, liczącą 120 miliardów rekordów, bazą stron. Do tego wyszukiwarka miała indeksować szybciej i taniej od Google’a.
Jak zwykle rynek bezlitośnie zweryfikował ambitne założenia. Po krótkotrwałym zainteresowaniu ruch w wyszukiwarce zaczął spadać, jej twórcy pokłócili się i rozstali, a serwery Cuila zostały definitywnie wyłączone we wrześniu 2010 roku.
Plurk
Twitter też miał swojego killera. Miał nim zostać serwis Plurk, pozwalający publikować liczące 140 znaków posty na osi czasu. W kwietniu 2008 roku Plurk osiągnął apogeum popularności, a potem było już tylko gorzej.
Spadek popularności serwisu dodatkowo przyspieszył, gdy w 2009 roku zamknięto go w Chinach. Na dodatek okazało się, że opracowując własny serwis mikroblogowy Microsoft powierzył prace nad nim firmie, która ukradła kod Plurka.
Serwis nie został zamknięty – nadal istnieje, ciesząc się pewną popularnością w krajach azjatyckich, zwłaszcza na Tajwanie. Twitter ma się jednak lepiej – jego potencjalny zabójca nie stanowi już żadnego zagrożenia.
Social lending
Przez krótki czas wydawało się, że "krwiożercze" banki znalazły godnego konkurenta. Social lending, czyli pożyczki społecznościowe to rodzaj serwisu aukcyjnego, gdzie zamiast przedmiotów licytuje się warunki kredytu. Swoje oferty wystawiają zarówno pożyczkodawcy, jak i pożyczkobiorcy.
Na fali zainteresowania tą formą obrotu gotówką powstało kilka polskich serwisów lub filii zagranicznych firm tego typu – m.in. Kokos, Sekrata, Zakra, Smava czy Monetto. Część z nich wzbudziła zainteresowanie inwestorów, jednak szybko okazało się, że zyski serwisów są daleko mniejsze od oczekiwań.
Wbrew ambitnym deklaracjom serwisy social lendingowe nie zrewolucjonizowały rynku. Te, którym udało się przetrwać wegetują na marginesie świata finansów, pozostając raczej ciekawostką niż alternatywą dla tradycyjnych banków.
Quora
Kolejna platforma społecznościowa z pytaniami i odpowiedziami wywołała w Sieci małe zamieszanie. Quora, czyli serwis założony przez przyjaciela Marka Zuckerberga, Adama D'Angelo i Charliego Cheevera, wydawał się niezwykle obiecujący. Jego mocną stroną były wysokiej jakości odpowiedzi, udzielane m.in. przez znane postaci ze świata IT.
Wyceny serwisu, sięgające dziesiątek milionów dolarów, rozpalały wyobraźnię, a inwestorzy publicznie ogłaszali, że cena firmy przekroczy miliard. Jeszcze na początku 2011 roku serwis był oceniany jako „złote dziecko Doliny Krzemowej”.
Rzeczywistość po raz kolejny nie sprostała oczekiwaniom. Quora nadal istnieje, jednak od kilku miesięcy serwis po prostu trwa, nie rozwijając się. Choć nie skreślałbym tego projektu, zainteresowanie i oczekiwania, jakie wywoływał, należą już do przeszłości.
Gowalla
Bardzo często można spotkać opinie, że kluczem do sukcesu w Sieci jest nowatorski pomysł. Nic bardziej błędnego. Znacie Foursquare, pozwalający użytkownikom „meldować się”, czyli informować świat o tym, gdzie właśnie przebywają?
Nie jest to pierwszy serwis tego typu. Gowalla istnieje dłużej, ma nawet na koncie zdobycie branżowych nagród, jest jednak jedynie cieniem młodszego konkurenta. Obiecujące początki i w tym wypadku nie przełożyły się na sukces finansowy i popularność.
W czasie, gdy Foursquare świętuje osiągnięcie pułapu 10 milionów użytkowników, serwis Gowalla w lutym tego roku mógł pochwalić się milionem korzystających z niego osób.
Solaris Gate
Co powstanie z połączenia technicznej ignorancji i tanich chwytów rodem z telesprzedaży? Piotr Tymochowicz, polityczny ojciec Andrzeja Leppera chyba za bardzo uwierzył w magię swojego nazwiska i zaczął promować absurdalny serwis, mający zapewnić internautom nieśmiertelność ;).
Napięcie rosło do czasu konferencji prasowej, prezentującej nowy projekt. Sama konferencja została oceniona bardzo dobrze – była dynamiczna, ciekawa i sprawiała wrażenie, że prezentuje coś przełomowego.
Gorzej z samym produktem – zamiast technologicznej rewolucji serwis okazał się kolejnym podejściem do tematu społeczności internetowych. Dumne nazwy, takie jak Rebelia, Comm21, Solarisdrive czy Arka kryły mało przełomowe funkcje, takie jak blog albo dysk internetowy.
Internauci i inwestorzy nie doczekali się zapowiadanego przełomu.
Źródło: Business Insider