Filmy Assassin's Creed i Warcraft? Fani gier jak zwykle zlekceważeni

Filmy Assassin's Creed i Warcraft? Fani gier jak zwykle zlekceważeni20.05.2016 15:10
Zdjęcie promocyjne z filmu Assassin's Creed
Źródło zdjęć: © Ubisoft Motion Pictures
Michał Puczyński

Od Super Mario Bros., przez Doom, aż po Need for Speed i Hitmana – kinowe adaptacje gier wideo rozczarowują i wciąż będą to robić. Wydawałoby się, że popularne licencje to samograj, ale z trzech powodów zawsze wychodzi tak samo. Winne są: duma, ignorancja i pogarda do graczy.

Zabawny fakt: z ponad 30 pełnometrażowych ekranizacji gier, które dotychczas powstały, żadna (ŻADNA!) nie została uznana za „świeżą” w agregatorze recenzji RottenTomatoes. Ani jeden tytuł nie zgromadził przynajmniej 60% pozytywnych recenzji.

Jak oceniane są filmy na podstawie gier?

Najbliżej linii granicznej znalazła się animowana adaptacja Angry Birds (57%). Inne produkcje – nawet te uznawane ogólnie za „znośne” - zostały zmiażdżone przez krytyków. Generalnie lubiany Mortal Kombat może pochwalić się 33% dobrych recenzji. Uznawany przez wielu za najlepszą adaptację Silent Hill ugrał 29%. Wielkobudżetowy Prince of Persia ze świetną obsadą i ludźmi od Piratów z Karaibów za kamerą – 36%.

Film Prince of Persia, Źródło zdjęć: © Walt Disney Pictures
Film Prince of Persia
Źródło zdjęć: © Walt Disney Pictures

Technicznie ekranizacje nie są złe. Doom ma fenomenalne efekty animatroniczne, Prince of Persia świetną scenografię i kaskaderkę, a Silent Hillowi trudno odmówić klimatu. Tylko że między formą a treścią zieje przepaść.

„Gry to zabawki dla dzieci”

Ekranizacje gier są obiektywnie rzetelne od strony realizacyjnej, ale niedomagają pod względem scenariusza już od czasów Super Mario Bros. Ten film ma jednak taryfę ulgową. To pierwsza adaptacja w historii, tworzona na podstawie surrealistycznej gry bez fabuły. Nigdy wcześniej nie przenoszono nowego medium na kinowy ekran. Nie wiedziano, jak to robić ani na czym się wzorować. Nie szczędzono środków na realizację, dzięki czemu film wygląda świetnie.

Dalej… było gorzej. Pomijając Mortal Kombat, który zachował ducha gry i może się podobać fanom kina klasy B, ekranizacje były tworzone przez ludzi niemających nic wspólnego z grami, niezainteresowanych stworzeniem dobrego filmu. I nic dziwnego.

Film Mortal Kombat, Źródło zdjęć: © New Line Cinema
Film Mortal Kombat
Źródło zdjęć: © New Line Cinema

Gry w latach 90.

W latach 90. gracze nie cieszyli się zbytnim poważaniem. Gry były „zabawkami dla dzieci”, a dzieci – wiadomo – nie są wymagające. Z tego powodu Double Dragon – adaptacja kopaniny – jest praktycznie pozbawiony scen walki wręcz. Sequel Mortal Kombat to bezsensowna, niskobudżetowa akcja bez wyczucia. Street Fighter to chaotyczny produkt marketingowy, który nie wypalił.

Kiedy gry jako medium pokazały swoje możliwości i doczekały się pierwszych dzieł sztuki, twórcy zaczęli bardziej się przykładać. Ale wciąż mieli graczy w poważaniu. Samych autorów gier zresztą też.

„Twórcy gier się nie znają”

Z niezrozumiałego chyba dla żadnego gracza powodu producenci filmowi uważają, że wiedzą lepiej, jak powinna wyglądać i o czym traktuje gra, niż sami jej twórcy.

Resident Evil: Afterlife, Źródło zdjęć: © Constantin Films
Resident Evil: Afterlife
Źródło zdjęć: © Constantin Films

Resident Evil był gotyckim horrorem, który w 80% rozgrywał się w zabytkowej posiadłości? Przenieśmy akcję do gigantycznego, futurystycznego laboratorium. Sequele kontynuują historię zarazy w małym miasteczku? Lepsze będą walki zmutowanej bohaterki w postapokaliptycznym Las Vegas. Silent Hill to horror satanistyczny z filozoficznymi podtekstami? Zróbmy z niego feministyczny film o wiedźmach, pozbawiony drugiego dna.

Najgorzej zawinił jednak filmowy Doom. Gry z serii można opisać trzema słowami: demony na Marsie. To takie proste i charakterystyczne zarazem. Reżyser Andrzej Bartkowiak wie jednak lepiej, co się sprawdzi, i zamienia demony na mutanty. Cała piekielna otoczka gry, którą pamięta każdy, kto miał z Doomem do czynienia, idzie w odstawkę. Twórcy adaptacji dosłownie pozbywają się połowy elementów, które sprawiają, że Doom to Doom.

Doom - wersja filmowa, Źródło zdjęć: © Universal Pictures
Doom - wersja filmowa
Źródło zdjęć: © Universal Pictures

Dobre ekranizacje gier?

Ale nawet jeśli otoczka jest taka, jak być powinna, cała reszta niedomaga. Wyglądający jak trzeba „Prince of Persia” jest chaotyczny, pozbawiony ciekawych postaci, ma nierówne tempo i słaby finał. Wiernie zaadaptowany „Ratchet i Clank” jest po prostu nudny. „Max Payne” ma może i niezły klimat, ale wlecze się i nie potrafi zaangażować. Scenariusz wydaje się najmniej istotnym elementem dla twórców filmów na podstawie gier.

Takie podejście sprawia, że istnieje duże ryzyko, że film na podstawie gry okaże się finansową klapą.

Budżetowe skrajności

Prince of Persia jest najlepiej zarabiającą i najbardziej stratną ekranizacją gier. Film zarobił 336 mln dolarów, czyli 30 mln więcej niż drugi na podium Resident Evil: Afterlife. Kosztował jednak 200 mln. Na marketing tylko w USA wydano 75 mln. Strata studia wyniosła prawdopodobnie ok. 130 mln dolarów.

Budżet „Prince of Persia” wyniósł 200 mln dolarów, więc żeby się zwrócił, przychód z kin musiałby wynieść 400 mln. Więcej, bo dochodzą jeszcze koszty marketingu. Zarobki? Nieco ponad 336 mln. „Silent Hill”: 50 mln budżetu i 97 mln wpływów. „Doom”: 60 mln budżetu i 55 mln wpływów. Oba Hitmany i drugi Silent Hill przebiły koszty produkcji, ale nie wiadomo, ile pochłonął marketing – prawdopodobnie filmom udało się wyjść na zero. Aktualnie po finansowym dnie szoruje „Ratchet i Clank”.

Spory wpływ ma na to fakt, że producenci decydują się na ekranizowanie gier poniewczasie. Kinowy Prince of Persia miał premierę w roku 2010. Gra bazowała na trylogii „Piasków czasu”, której ostatnia część ukazała się… pięć lat wcześniej.

Film Ratchet i Clank, Źródło zdjęć: © Sony Interactive Entertainment
Film Ratchet i Clank
Źródło zdjęć: © Sony Interactive Entertainment

Kiedy ta premiera?

Pięć lat to wieczność w branży gier. Gracze stracili zainteresowanie, sama seria też nie wykazywała już większego potencjału w obecnym kształcie i doczekała się rebootu całkiem zmieniającego stylistykę. Który spotkał się z umiarkowanie ciepłym przyjęciem. Premiera filmu miała miejsce w złym czasie.

Podobnie było z ekranizacją serii Max Payne, która ukazała się pięć lat po ostatniej (wówczas) grze. Kolejny przykład: „Hitman: Agent 47”. Premiera filmu to rok 2015, czyli trzy lata po najświeższej części i kilkanaście miesięcy przed nową, gdy jeszcze nie bardzo wiadomo, czego można się po niej spodziewać.

Czekasz na film Assassin's Creed? Mam złe wiadomości…

Zwiastuny i newsy zdradzają wszelkie oznaki złej adaptacji gry wideo. Twórcy Assassin's Creed już potwierdzili, że większa część filmu będzie rozgrywała się w teraźniejszości – który to element jest zgodnie uznawany za najgorszy z całej serii.

Film Assassin's Creed, Źródło zdjęć: © Ubisoft Motion Pictures
Film Assassin's Creed
Źródło zdjęć: © Ubisoft Motion Pictures

I znów najwierniejsza widownia jest traktowana z pogardą. Twórcy zbywają fanów wyjaśnieniem: „chcemy zrobić coś nowego, coś własnego”. Świetnie – ale czemu robicie to pod marką Assassin's Creed? Względem takiego filmu my, gracze, mamy pewne oczekiwania. Od lat głos społeczności jest zresztą słyszany i wiadomo, co uważane jest za mocne i słabe strony serii. Ale cóż, filmowcy wiedzą lepiej.

Filmowy Warcraft też słabo rokuje

Jest jeszcze filmowy Wacraft, o którym warto wspomnieć. Realia gier zostaną być może szczegółowo odwzorowane, ale całość wygląda, jakby ktoś porwał się z motyką na słońce. Efekty komputerowe przywodzą na myśl animowane filmy Pixara, a plastikowe kostiumy i pusta, styropianowa scenografia – produkcje Uwe Bolla.

Pozostaje czekać na adaptację gry, która będzie po prostu tym: adaptacją gry. Bez udziwnień. Udało się, przynajmniej finansowo, z Mortal Kombat. Udało się z Tomb Raiderem. To dowodzi, że czasem naprawdę nie trzeba kombinować, tylko dostarczyć graczom to, co chcą zobaczyć.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.