Dane na wynos - jaki nośnik wybrać?
Gdy chcemy przenieść potrzebne nam dane lub podzielić się nimi z innymi, mamy do wyboru co najmniej kilka alternatywnych rozwiązań. Które z nich jest najlepsze, dla kogo i w jakich sytuacjach? Czas na przegląd wybranych dostępnych na rynku technologii połączony z mikrotestami dwóch urządzeń firmy A-Data.
31.03.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:25
Pendrive
TL;DR
Dane można przenosić na wiele sposobów. Jedni stawiają na tradycyjne nośniki (zewnętrzne dyski, pamięci flash), inni na nowoczesne technologie sieciowe (serwery NAS, chmury). Czas przyjrzeć się bliżej wybranym sposobom przenoszenia danych, by poznać ich zalety i wady. Przy okazji rzucimy okiem na nośniki, które podesłała nam do testów firma A-Data.
Na rynku są setki modeli pendrive'ów. Różnią się one wyglądem, interfejsem (USB 3.0, USB 2.0), pojemnością, osiągami czy dodatkami (np. obudową odporną na upadki czy zalanie) oraz, oczywiście, ceną. Najtańsze i jednocześnie najwolniejsze nośniki można kupić już za kilkanaście złotych. Najdroższe, najbardziej pojemne i najszybsze kosztują niejednokrotnie nawet kilkaset złotych. Czy warto tyle wydać? To już zależy od indywidualnych potrzeb. Na pewno pendrive sprawdzi się w scenariuszu, gdy zachodzi potrzeba przeniesienia ograniczonej ilości danych ciągłych (filmy, muzyka, backupy etc.).
Czy wiesz, że...?
Początki tego rodzaju pamięci początki sięgają czasów, gdy obok niepodzielnie panujących pamięci ROM i RAM wprowadzono na rynek rozwiązanie pośrednie – pamięć wymazywalną o nazwie EPROM.
Wynalazek ten, mimo swoich zalet, była koszmarnie niewygodny – w celu skasowania trzeba było naświetlać go niebezpiecznymi dla ludzi promieniami UV-A, które w tym wypadku okazywały się równie niebezpieczne dla zapisanych danych. Skasowanie pamięci wymagało kilkudziesięciu minut naświetlania.
Niewielkim krokiem do przodu była pamięć EEPROM. Poza uproszczonym zapisywaniem i kasowaniem jej zawartości, skrócono również potrzebny do tego czas. Zastosowana wówczas technologia stałą się podstawą pamięci flash, z powodzeniem stosowanej w wielu nośnikach danych.
Większość dostępnych na rynku urządzeń sprawnie radzi sobie z tego typu danymi i zapewnia rozsądne tempo zarówno ich zapisu, jak i odczytu. O jakich szybkościach mówimy? W przypadku pamięci flash z interfejsem USB 2.0 najszybsze nośniki osiągają szybkości w granicach ok. 30 MB/s. Tańsze natomiast często zatrzymują się w okolicach 15-20 MB/s. To całkiem sporo, choć inwestując w nośnik z interfejsem USB 3.0, możemy liczyć na znacznie lepsze osiągi. O ile? To już zależy od nośnika. Na przykład mój Kingston DataTraveler 3.0 w porywach osiąga ok. 60 MB/s przy odczycie i 30 MB/s przy zapisie.
Szału więc nie ma. Znacznie lepiej spisuje się kosztujący ok. 100 zł A-Data DashDrive UE700. Dostarczony mi nośnik o pojemności 32 GB nie tylko wyróżnia się ciekawą, solidną (aluminium) i dobrze wykonaną obudową, lecz także bardzo dobrymi osiągami. Przy odczycie i zapisie danych ciągłych możemy liczyć na transfery oscylujące w granicach odpowiednio 200 i 50 MB/s! To najczęściej więcej niż jest w stanie zapewnić pojedynczy zewnętrzny dysk twardy. Jednocześnie muszę wylać kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy łudzą się, że taki pendrive to miniaturowy dysk SSD. Nic z tych rzeczy.
Najlepiej obrazuje to tempo, w jakim DashDrive UE700 odczytuje i zapisuje niewielkie porcje danych. W tej materii nie tylko jest on daleko w tyle za nośnikami SSD, lecz także za tradycyjnymi twardzielami. I nie dziwi mnie to wcale, gdyż po prostu w tak małych urządzeniach nie ma miejsca na wymyślne i prądożerne kontrolery czy też zaawansowane pamięci, które by ich wymagały. Są to nośniki, które - jak wspomniałem - mogą służyć do przenoszenia danych ciągłych, tak w domu, jak i w firmie. Zyskujemy szybkość i sporą wygodę. A co z bezpieczeństwem? Z tym bywa, niestety, różnie.
Oczywiście dane możemy zaszyfrować, a i mamy pewność, że nie są one przesyłane przez serwery NSA lub podobnych instytucji. Należy jednak mieć na uwadze fakt, że pendrive to dobry sposób na rozprzestrzenianie się rozmaitego malware'u i utratę lub wyciek danych. Najczęściej wystarczy podpiąć nośnik do zainfekowanego komputera, by ten przejął złośliwy kod, a następnie dystrybuował go do kolejnych urządzeń. A kod ten może robić dosłownie wszystko: przemycać dane, sczytywać znaki z klawiatury czy udostępniać naszą maszynę atakującemu. Niezbędny jest zatem zdrowy rozsądek i oprogramowanie zabezpieczające.
Pendrive
+pojemność
+poręczność (lekkie, małe)
+uniwersalność (wystarczy host USB)
+szybkość (przy danych ciągłych)
-ograniczona żywotność (liczba cykli zapisu)
-niebezpieczeństwo infekcji złośliwym oprogramowaniem
-wolny przy małych (kilka kB) plikach
Karta pamięci
Jeśli dysponuje się czytnikiem kart pamięci (raczej standard w nowoczesnych komputerach, zarówno przenośnych, jak i stacjonarnych), można do przenoszenia danych wykorzystać także popularne karty SD, CF czy xD (i nie tylko). Są one dostępne w wielu formatach (zwykłe, mini i mikro) i wariantach pojemnościowych (nawet 256 GB). Różnią się od siebie, podobnie jak pendrive'y, prędkością zapisu i odczytu. Osiągi tego typu nośników są klasyfikowane w ramach tzw. klas (od 2 do 10, przy czym więcej równa się lepiej).
Nośniki tego typu są jeszcze lżejsze i mniejsze od pendrive'ów, ale dość często są od nich wolniejsze. Pozostała lista wad i zalet wygląda mniej więcej podobnie (z wyjątkiem uniwersalności - w niektórych przypadkach będzie wyższa, w innych niższa). Wszystkich zainteresowanych wyborem karty pamięci jako nośnika danych odsyłam do obszernego artykułu Krzysztofa Basela. W poradniku "Karta pamięci: jaką wybrać?" omówił on szczegółowo wszystkie aspekty związane z tym właśnie rodzajem pamięci flash.
Zewnętrzny dysk twardy
Dyski zewnętrzne to bardzo obszerny temat. Więcej o klasycznych, magnetycznych dyskach przenośnych możecie przeczytać w artykule "Jaki dysk zewnętrzny wybrać? Co trzeba wiedzieć?". Przejdźmy jednak do meritum. Mimo upływu czasu na rynku w dalszym ciągu niepodzielnie rządzą właśnie wspomniane nośniki magnetyczne. Dostępne są one w obudowach 2,5- i 3,5-calowych, w wersjach o różnych prędkościach obrotowych. Do wyboru mamy całą gamę interfejsów, począwszy od najpopularniejszych USB 2.0 i 3.0, poprzez nieco zepchnięte w cień eSATA i FireWire, a na WiFi i Thunderbolt skończywszy.
Czy wiesz, że...?
Rozwój komputerów zbiegł się w czasie z coraz szybszym rozwojem nośników informacji, wykorzystujących zjawisko magnetyzmu. Początkowo stosowano je przede wszystkim do zapisywania dźwięku, który po raz pierwszy udało się utrwalić w ten sposób w 1898 roku. Wynalazca tej metody i konstruktor protoplasty magnetofonu o nazwie telegrafon – Valdemar Poulsen – użył w tym celu drutu.
Nie było to jednak najwygodniejsze rozwiązanie i zastąpiono je nadającą się do zwijania metalową taśmą. Jak w praktyce sprawdzały się maszyny z przesuwającym się, ostrym jak brzytwa paskiem blachy? Choć nie ma danych na temat spowodowanych przez nie wypadków, ktoś szybko zorientował się, że automatyczne urządzenie do obcinania kończyn ma małe szanse na popularność.
Podobnie jak w przypadku pendrive'ów klasyczne twardziele najlepiej radzą sobie z większymi blokami danych. Pojedyncze nośniki pozwalają na odczyt i zapis takowych z szybkością nawet 150 MB/s, o ile oczywiście komunikują się interfejsem o odpowiednio dużej przepustowości (przy USB 2.0 można liczyć co najwyżej na ok. 40 MB/s). Z małymi plikami radzą sobie znacznie gorzej, choć i tak najczęściej miażdżą w tej kwestii pendrive'y. Jednocześnie są one od nich pojemniejsze i tańsze w przeliczeniu GB/zł - najtańsze 1-TB nośniki kosztują ok. 300 zł. Mają jednak kilka wad, o których bezwzględnie nie należy zapominać. Jakich?
Przede wszystkim są podatne na uszkodzenia mechaniczne. Jeden nieszczęśliwy upadek czy uderzenie (zwłaszcza w trakcie pracy) mogą skończyć się utratą całości lub części danych. Zewnętrzne dyski twarde nie najlepiej znoszą też wysokie i niskie temperatury oraz pola magnetycze. Do tego są zauważalnie większe i cięższe, niekiedy wymagają także dodatkowego zasilania (nie tylko 3,5-, ale też 2,5-calowe nośniki). A nie zawsze mamy wolną wystarczającą liczbę portów USB czy gniazdko, pod które można podłączyć zewnętrzny zasilacz. Do tego podobnie jak w przypadku pendrive'ów nietrudno coś złapać (malware).
Zewnętrzny dysk twardy
+duża pojemność
+niska cena
+akceptowalne transfery
+mnogość dostępnych modeli, formatów i interfejsów
+dodatkowe funkcje (np. automatyczne kopie zapasowe, szyfrowanie danych "w locie")
-podatność na uszkodzenia
-niebezpieczeństwo infekcji złośliwym oprogramowaniem
-spory pobór energii
-w dalszym ciągu przeciętne tempo działania na małych plikach
Zewnętrzny dysk SSD
Części tych wad na pewno nie mają zewnętrzne dyski SSD. Są one, podobnie jak inne pamięci masowe flash, odporne na uderzenia, skrajne temperatury i wstrząsy, bezgłośne i zazwyczaj zdecydowanie lżejsze, chłodniejsze i bardziej energooszczędne. W sprzedaży dostępne są nośniki w formacie 2,5", komunikujące się poprzez interfejsy o wysokich przepustowościach. Jeden z takich dysków podesłała nam do testów firma A-Data. Do naszego labolatorium trafił 128-GB model DashDrive Elite SE720. Jest to dysk SSD zamknięty w smukłej (9 mm), aluminiowej obudowie, ważący zaledwie 110 g.
Niewiele większe od karty kredytowej cacko ma 3-letnią gwarancję i jest w stanie znieść temperatury od -40 do +60 stopni Celsjusza. Producent chwali się, że można liczyć na odczyt i zapis z szybkościami dochodzącymi do odpowiednio 300 i 400 MB/s. W praktyce tak różowo nie jest, choć chyba nie znam nikogo, kto narzekałby na uzyskiwane przez DashDrive'a SE720 transfery. Jak przystało na dysk SSD, także niewielkie porcje danych są obsługiwane w zadowalającym tempie. Zatem jeśli ktoś zechce przenieść składający się np. z 20000 małych pliczków projekt, to nośnik A-Data będzie do tego celu idealny.
Dodatkowo urządzenie A-Data, podobnie jak większość konkurencyjnych nośników, ma ciekawe dodatkowe funkcje. Jedną z nich jest One Touch Backup, który błyskawicznie synchronizuje pliki. DashDrive SE720 jest też kompatybilny z Windows To Go, więc osoby, które dysponują świeżym systemem Windows w wersji Enterprise, będą mogły uruchomić go bezpośrednio z zewnętrznego SSD. Oczywiście rozmaite dystrybucje systemu Linux również bez problemu się bootują. Krótko mówiąc, jest dobrze. Tyle tylko, że trzeba zapłacić blisko 400 zł. A za tyle można kupić bez problemu porządny 1 TB zewnętrzny HDD. A pojemność, jakkolwiek by patrzeć, ma znaczenie.
Zewnętrzny dysk SSD
+szybkość działania
+odporność na uszkodzenia
+energooszczędność
+bezgłośne i lekkie
-niewielka pojemność i jej stosunek do ceny
Dyski sieciowe i chmury
Dyski sieciowe (serwery NAS) to jeden z najwygodniejszych sposobów współdzielenia danych. Przede wszystkim nie trzeba biegać z nośnikiem (i ewentualnie zasilaczem) i szukać wolnych portów. A ergonomia rozwiązań ma znaczenie nie tylko w firmach, ale też domach, w których coraz częściej mamy po kilka urządzeń współdzielących dane (smart TV, laptop, desktop, smartfon/tablet). Ponadto wiele z nich pozwala na stworzenie tzw. prywatnych chmur z danymi, do których dostęp możemy uzyskać z sieci Internet. Oznacza to, że inwestując np. w takiego WD MyBook Live (2 TB za ok. 450 zł), zyskujemy wygodny dostęp do danych z dowolnego miejsca na świecie i mamy realny wpływ na bezpieczeństwo danych.
Oczywiście dyski sieciowe mają znacznie większe możliwości. Jakie? O tym możecie przeczytać w bardzo obszernym poradniku "Dyski sieciowe NAS i kopie zapasowe, czyli na czym i jak zrobić backup". Oczywiście korzystając z dysku sieciowego, należy liczyć się z tym, że tempo transferu plików będzie zależne nie tylko od rodzaju nośnika (HDD, SSD), ale także od przepustowości łącza sieciowego. O ile wewnątrz sieci LAN przy połączeniu przewodowym zwykle można liczyć nawet na kilkaset Mbps, o tyle w skrajnych przypadkach, np. podczas uploadu danych z sieci zewnętrznej, tempo może spaść do kilku Mbps i mniejszych wartości.
Czy wiesz, że...?
NAS (ang. Network-Attached Storage – magazyn podłączony do sieci) to pamięć masowa, którą podłącza się bezpośrednio do sieci komputerowej (zazwyczaj LAN, czyli lokalnej, np. domowej lub biurowej) zazwyczaj za pomocą kabla Ethernet. Jest ona przystosowana, zarówno od strony sprzętowej, jak i programowej, do zapewnienia sprawnego dostępu do zgromadzonych na niej danych w sieciach, do których podłączone są różnorodne urządzenia klienckie (np. komputery z systemami Windows, Linux czy MacOS X).
Ten sam problem dotyczy chmur, które zyskują na popularności. Praktycznie każdy większy usługodawca daje swoim użytkownikom pewną przestrzeń na wirtualnym dysku. Do dyspozycji mamy np. OneDrive Microsoftu, Drive Google'a czy Dropboxa i ich rozmaite klony. Wykupując abonament, możemy powiększyć darmową przestrzeń o kolejne gigabajty, a nawet terabajty. Dostęp do danych mamy zarówno przez interfejs WWW, jak i dedykowane, dostępne na różne platformy (w tym mobilne) aplikacje. Dane możemy udostępniać publicznie lub wybranym osobom. Wystarczy dostęp do Sieci.
Przechowywanie danych w chmurach ma jednak także swoje wady. O ile w prywatnej chmurze możemy liczyć na jako taką prywatność i bezpieczeństwo danych (ochrona dostępu złożonym hasłem/certyfikatem, domyślne szyfrowanie wszystkich danych, automatyczny backup na innym nośniku), o tyle w przypadku usług hostingowych wiele zależy od usługodawcy. Nie mamy pewności, czy nasze zaszyfrowane dane nie są hurtowo przetrzepywane przez rozmaite organizacje i czy są bezpieczne w przypadku awarii (zwłaszcza jeśli mamy darmowe konto). A bez wątpienia są to czynniki ważne zwłaszcza w przypadku wrażliwych danych.
Dyski sieciowe (NAS)
+wygodne współdzielenie zasobów
+dobry stosunek pojemności do ceny
+sporo dodatkowych możliwości (prywatne chmury etc.)
-transfer ograniczony przepustowością Sieci
-zagrożenia dla bezpieczeństwa informacji
Chmury
+dostęp z dowolnego miejsca na świecie
+ogromne pojemności
-zagrożenia dla bezpieczeństwa informacji
-dodatkowe opłaty
-transfery ograniczone przepustowością Sieci