Drony z drukarkami 3D. Zbudują mosty i usuną skażenia radioaktywne
11.05.2014 14:38, aktual.: 10.03.2022 11:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pomysł, by wyposażyć latające maszyny w możliwość samodzielnego tworzenia różnych przedmiotów otwiera przed nimi nowe możliwości. Budowanie mostów, prowadzenie bieżących napraw wysokich budynków czy usuwanie skażeń radioaktywnych - to wszystko stanie się możliwe dzięki dronom z drukarkami 3D.
Kilka tygodni temu w artykule “Policja ma problem: drony w służbie grafficiarzy. Jak zwalczać latających wandali?” pisałem o próbie wykorzystania drona do tworzenia graffiti. Przedstawiony wówczas pomysł trudno było uznać za coś więcej, niż nową formę wandalizmu, jednak Mirko Kovac i jego zespół z Imperial College w Londynie zaproponowali niedawno coś bardziej interesującego - latającą drukarkę 3D.
Pisanie o ogromnych możliwościach, jakie oferują drukarki 3D byłoby banałem. Znacznie ciekawszy jest jednak niecodzienny pomysł, by możliwości druku 3D połączyć z mobilnością, zapewnianą przez drony. Po co?
Twórcy tej koncepcji wskazują na kilka możliwych zastosowań. Jednym z nich jest budowa mostów - latający konstruktorzy byliby w stanie docierać w miejsca niedostępne z ziemi, całkowicie zmieniając stosowane dotychczas metody budowy.
Ten pomysł, choć atrakcyjny, trudno jednak uznać za przełom. Choć w Sieci znajdziemy wiele zachwytów, dotyczących wykorzystania druku 3D do budowy domów i różnych innych, dużych obiektów, to na razie wydaje się to raczej myśleniem życzeniowym, niż dojrzałą technologią, której zastosowanie miałoby ekonomiczny sens.
Równie daleki od praktycznego zastosowania, choć - moim zdaniem - ciekawszy, jest pomysł wykorzystania dronów do naprawy różnych obiektów. Łatwo sobie wyobrazić latające maszyny, które dokonywałyby inspekcji wysokich budynków i automatycznie uzupełniały np. drobne ubytki w elewacji.
Sądzę, że znacznie ciekawszy - a zarazem najbliższy wdrożenia - jest jednak inny pomysł na wykorzystanie latających drukarek 3D, do którego inspiracji dostarczyły jaskółki, budujące swoje gniazda z użyciem własnej śliny. Działające w zespołach drony miałyby w tym przypadku służyć do usuwania skażeń z miejsc, do których służby ratunkowe i stosowany przez nie sprzęt nie mają dostępu.
Take off for world's first flying 3D printer
Pierwszy z dronów miałby docierać do skażonego miejsca i nanosić na nie szybko krzepnącą piankę, pełniącą tu rolę kleju. Drugi większy dron miałby na niej wylądować, a następnie unieść ją wraz z toksycznymi odpadami i dostarczyć do miejsca utylizacji. W przypadku np. odpadów radioaktywnych miałby to być sposób na szybkie i efektywne usuwanie zagrożenia bez narażania zdrowia ludzi.
Co więcej, urządzenia takie mogłyby działać częściowo autonomicznie. Dzięki drukarce 3D dron mógłby w pobliżu zagrożonego skażeniami miejsca zbudować sobie “gniazdo”, gdzie dzięki panelom fotowoltaicznym mógłby uzupełniać energię i oczekiwać na nowe zadania.
Ta ostatnia koncepcja przemawia do mnie najbardziej. O ile wznoszenie przez drony dużych obiektów architektonicznych prawdopodobnie jeszcze przez długi czas będzie nieopłacalne, to autonomiczne maszyny, zapewniające dozór i szybko usuwające skażenia z jakiegoś obszaru wydają mi się bardzo ciekawym pomysłem.
W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Daily Mail, New Scientist i BBC.