Elektrownia napędzana morskimi falami - czy to ma sens?
U wybrzeży Oregonu została zbudowana pierwsza w Ameryce elektrownia napędzana morskimi falami. Dziesięć boi o wadze 200 ton każda i wymiarze 45,7 metrów na 12,1 metrów ma zapewnić elektryczność, która wystarczy do zasilenie 400 domów. Ale czy to rzeczywiście ma sens?
24.02.2010 | aktual.: 11.03.2022 15:59
U wybrzeży Oregonu została zbudowana pierwsza w Ameryce elektrownia napędzana morskimi falami. Dziesięć boi o wadze 200 ton każda i wymiarze 45,7 metrów na 12,1 metrów ma zapewnić elektryczność, która wystarczy do zasilenie 400 domów. Ale czy to rzeczywiście ma sens?
Oczywiście, popieram wszelkie sposoby, które pomogą w ratowaniu naszego środowiska. Odnawialna energia jest jednym z najlepszych sposób, żeby to uczynić. Problem polega na tym, że inwestycja kosztowała aż 60 milionów dolarów. Wystarczy dokonać prostego obliczenia, żeby dowiedzieć się, że to aż 150 tysięcy dolarów na każdy dom. Myślę, że jest to wystarczająca suma, żeby każda rodzina posiadała swój własny system paneli słonecznych. Byłoby to o wiele tańsze w budowie, jak i utrzymaniu.
No właśnie, jeśli już przy utrzymaniu jesteśmy, to warto dodać, że pierwsza tego typu elektrownia zbudowana w Portugalii, została wyłączona z powodu zbyt wysokich kosztów. To na pewno nie napawa optymizmem. Nawet stare, dobre wiatraki są zdecydowanie tańsze (ok. 6 razy) od elektrowni wykorzystującej fale morskie.
W takim razie, po co? Ja nie potrafię na to odpowiedzieć. Jeśli Wy macie jakieś pomysły, to wiecie od czego są komentarze.
Źródło: Gizmodo