Europejscy superbohaterowie? Superman to pomysł, który mógł się sprawdzić tylko w Ameryce

Po jednej stronie oceanu dzieciaki zaczytują się w przygodach Supermana, Batmana czy Spider-Mana. Po drugiej królują Asterix, Thorgal oraz Kajko i Kokosz. Dlaczego w Europie bohaterowie komiksów nie noszą peleryn ani nie mają supermocy?

Europejscy superbohaterowie? Superman to pomysł, który mógł się sprawdzić tylko w Ameryce
Michał Puczyński

22.07.2016 | aktual.: 10.03.2022 09:37

Europejskie komiksy o superbohaterach rzadko są poważne, niezależnie od tego, o którym kraju myślimy. Finlandia ma Peräsmiesa, czyli Człowieka Dupę. To wulgarna, karykaturalna parodia Supermana, znanego Finom pod pseudonimem Teräsmies. Peräsmies to bezdomny alkoholik, który po zjedzeniu radioaktywnej grochówki zyskał umiejętność pierdzenia z nadludzką mocą.

Danię reprezentuje DukseDrengen – fan Batmana, który uzyskał licencję superbohatera w, rzecz jasna, kopenhaskim Biurze Rejestracji Superbohaterów. Jego największe słabości to kiełbasa i zielone napoje gazowane. We Francji natomiast grasował Superdupont – stereotypowy winożłop w berecie, często widziany z bagietką w dłoni.

Superdupont
Superdupont© Gotlib & Lob

A w Polsce? Oczywiście znerwicowany, wiecznie rozdrażniony Wilq, a długo, długo przed nim – komiczny Orient Men.

Zamaskowani mściciele nie pasują do spokojnego krajobrazu Europy, przez co ich regionalne wcielenia trudno traktować poważnie. Dlaczego nie potrafimy ich zaakceptować, skoro w Stanach sprawdzają się znakomicie, a kraj jest nam bliski kulturowo?

Orient Men
Orient Men© Tadeusz Baranowski

Amerykański kompleks niższości

  • Superbohaterowie rozumiani w tradycyjny amerykański sposób to uosobienie męskich fantazji o potędze. Dzięki nim ludzie lepiej radzą sobie z problemami codzienności – wyjaśnia Josh Hadley, twórca audycji Radiodrome i autor analiz popkulturowych publikowanych w czasopismach Fangoria czy Hustler.

Jego zdaniem amerykański superbohater to przede wszystkim przeciwieństwo przeciętnego człowieka. Kapitan Ameryka jest silny i pewny siebie, ponieważ John Smith jest słaby i niezdecydowany. Bohater jest jaki jest, ponieważ ma podnosić morale, nieść wartości wychowawce i pozwalać choć przez chwilę poczuć się kimś lepszym.

Kapitan Ameryka
Kapitan Ameryka© Marvel Comics

Bohater staje się projekcją samego czytelnika. W prawdziwym życiu nigdy nie uratujemy niewiasty ani nie powstrzymamy napadu na bank. Dzięki historyjkom obrazkowym możemy postawić się w roli półboga i zrealizować najdziksze fantazje. Ta specyficzna funkcja amerykańskiego komiksu nie wzięła się znikąd.

  • Zauważ, że Stany Zjednoczone cierpią na kompleks niższości – mówi Hadley. - Jako naród zawsze musimy udowadniać innym krajom, że jesteśmy numerem jeden we wszystkim. Komiksy superbohaterskie są przedłużeniem tego światopoglądu.

Lustrzane odbicie społeczeństwa

W przeciwieństwie do Petera Parkera czy Clarka Kenta, europejscy bohaterowie komiksów to pod wieloma względami przeciętni ludzie, dysponujący jednak umiejętnością czy cechą, która wyróżnia ich z tłumu.

Asterix to drobny, niezbyt przystojny mężczyzna, którego cechuje odwaga, wyjątkowy spryt i zaradność. Podobnie można opisać Tintina, jak i większość postaci stworzonych przez Francuzów. Nawet Valerian czy Yans – podróżujący w czasie agenci specjalni – to w zasadzie przeciętni faceci o silnym charakterze.

Sędzia Dredd
Sędzia Dredd© 2000 AD

Komiksy odzwierciedlają charakter narodu, który je tworzy. Brytyjski sędzia Dredd jest tak zapatrzony w państwo, że przestrzeganie zasad stawia ponad moralność, sprawiedliwość, a nawet zdrowy rozsądek. Niemiecki detektyw Nick Knatterton to z kolei niezwykle inteligentny słabeusz, który stara się godzić przestępców z ich ofiarami. W każdej postaci można zauważyć cechy jeśli nie narodu, to przynajmniej jego przedstawicieli.

Polska dusza

Polska dusza także była wyraźnie widoczna na kartach komiksów. Tytus to nieokrzesane, ale pełne dobrych intencji i ukrytych talentów „dziecko”, które potrzebuje starszych i mądrzejszych wychowawców, aby „wyjść na ludzi”. Gucek i Roch są zwykłymi marynarzami, którzy wplątują się w niezwykłe afery.

Funky Koval
Funky Koval© Bogusław Polch

Nawet najbliższy statusu superbohatera Funky Koval, bohater pulpowych historii bez głębszego przesłania, to po prostu człowiek niemający żadnych mocy. Ot, zawadiaka, czasem opryskliwy, ale uroczy i z kręgosłupem moralnym.

Wszystkie te postacie są wyjątkowe, ale w subtelniejszy, bardziej realistyczny niż w Ameryce sposób. Sugeruje to, że europejskie postrzeganie wyjątkowości czy heroizmu jest inne. Niekoniecznie chcemy być zbudowani jak atleci. Nie potrzebujemy lasera w oczach. Lubimy siebie samych i akceptujemy nasze przywary. Mimo tego nie pogardzilibyśmy przygodą, która urozmaiciłaby nasze życie.

Gucek i Roch
Gucek i Roch© Janusz Christa

W komiksach z superbohaterami nie chodzi jednak tylko o heroizm. Wszechpotężni siłacze o kwadratowych szczękach reprezentują jeszcze jedną cechę amerykańskiego społeczeństwa.

  • Tkwi w nas niemalże niewolnicze pragnienie bycia kontrolowanym przez moce ponad naszym zrozumieniem – mówi Hadley. - Mówię o religijności. Superman jest oczywistą alegorią Chrystusa, co jest o tyle śmieszne, że stworzyli go dwaj Żydzi.

Obca tkanka

Amerykańska idea wielokrotnie była przeszczepiana do Europy w niezmienionym stanie, ale rezultat zwykle rozczarowywał. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Biały Orzeł, Comandante Italia czy stworzeni przez Marvela Captain Britain i Shamrock to gorsze podróbki amerykańskich herosów.

Tym zresztą są: postaciami stworzonymi według wzorca, zwykle nie w wyniku natchnienia, lecz decyzji biznesowej. Niekiedy podejmowanej właśnie w Stanach. Widząc sukces herosów w Ameryce, Marvel chciał powtórzyć go w Europie, stworzył więc całą plejadę tutejszych bohaterów. Z różnym, choć zwykle słabym skutkiem.

Captain Britain
Captain Britain© Marvel UK

Captain Britain spotkał się z tak chłodnym przyjęciem, że zaprzestano drukowania jego samodzielnych przygód po 39 zeszytach. Już po dziesięciu numerach odszedł zresztą twórca postaci Chris Claremont. Przyczyną był konflikt z wydawcą. Wizja Claremonta znacznie różniła się od tego, czego pragnął wydawca, czyli sztampowych przygód atlety w trykocie.

Serię kilkakrotnie wskrzeszano, ale bez większego sukcesu. Mieszane uczucia budziła także angielska seria Excalibur, będąca siódmą wodą po X-menach. Raz za razem superbohaterska tkanka była odrzucana przez Europę.

Śmiesznie albo wcale

Bohaterowie w maskach przyjmują się u nas tylko w parodystycznym wydaniu, ponieważ przesada bijąca z amerykańskich komiksów wydaje się niedorzeczna. To, co wygląda przekonywająco w dwudziestomilionowej, pełnej drapaczy chmur metropolii, budzi politowanie w Zawierciu.

WILQ Superbohater
WILQ Superbohater© Bartosz i Tomasz Minkiewiczowie

„Uczciwym” polskim bohaterem jest Wilq: pracujący w korporacji złośnik, ratujący Opole od osiedlowych geniuszów zła i niedorzecznych zjawisk paranormalnych. Komiks Minkiewiczów doskonale pokazuje, że w krajobrazie miast z blokowiskami i cichymi starówkami nie może funkcjonować ani muskularny heros z peleryną, ani szalony naukowiec, który chce podbić świat ze swoją armią robotów.

W Europie nie ma dla kogoś takiego miejsca. Doktor Wyspa nie ma skąd brać środków na realizację swoich planów. Nie wyrastają u nas jak grzyby po deszczu megakorporacje władane przez niegdysiejszych pucybutów – a przecież historia wielu czarnych charakterów to nic innego, jak zniekształcony „amerykański sen”.

Łączy nas propaganda

Europejskie i amerykańskie komiksy różnią się niemal pod każdym względem, ale łączy je jedno. Niezależnie od tego, czy bohaterami są śmieszni, grubawi panowie w średnim wieku, czy młodzi i muskularni półbogowie, przekaz może być wykorzystany w celach propagandowych. Co także miało wpływ na popularność latających herosów.

Podczas drugiej wojny światowej amerykańskie wydawnictwa komiksowe wysyłały miliony komiksów żołnierzom przebywającym w Europie. Dla walczących była to namiastka wszystkiego, co musieli pozostawić w domu, oraz przypomnienie o tym, o co walczyli.

Batman zachęca do kupna obligacji wojennych
Batman zachęca do kupna obligacji wojennych© DC Comics
  • Myślisz, że żołnierze woleli czytać o Tintinie znajdującym zaginione złoto, czy o Kapitanie Ameryce okładającym Hitlera po mordzie? - pyta Josh Hadley, przypominając, że herosi przez długi czas mieli za zadanie podnosić morale narodu.

Nawet w samych Stanach komiksy stały się częścią machiny propagandowej. Batman, jak wielu innych herosów i bohaterów kreskówek, z uśmiechem zachęcał do kupna obligacji wojennych.

Propaganda po polsku

Ale przecież w Europie też toczyła się wojna. Polscy czy francuscy żołnierze także potrzebowali moralnego wsparcia. Dlaczego nie udzielał go zamaskowany Kapitan Warszawa? Głównie dlatego, że wojna toczyła się właśnie tu, więc warunki nie sprzyjały pracy twórczej, a tym bardziej swobodnej dystrybucji propagandowych utworów. Czas na nie przyszedł dopiero po wojnie.

Przebojowy Kapitan Żbik został stworzony w jednym celu: aby ocieplić wizerunek Milicji Obywatelskiej. Przystojny i wysportowany milicjant był na swój sposób superbohaterem, choć zamiast mutantów z kosmosu walczył z zazdrosnym o dziewczynę posiadaczem broni ze wsi Wólka Mała („Strzał przed północą”), czy złodziejem walizek z poznańskiego dworca kolejowego („Kryptonim Walizka”).

Kapitan Żbik
Kapitan Żbik© Bryczkowski & Rosiński

Propagandowe, w sposób niekiedy wręcz surrealistyczny, były także takie komiksy, jak „Polak w kosmosie” czy „Od Walii do Brazylii” - o występie Polaków w X Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej. Według obrazkowej wersji wydarzeń Orły Górskiego spotkały się nawet nie z niechęcią, lecz z czystą nienawiścią innych drużyn i mediów. Panel, w którym brytyjski dziennikarz BBC pięścią wygraża zawodnikom, grzmiąc: „Polacy nie przedstawiają żadnej wartości!”, przeszedł już do historii.

Inni, ale tacy sami

Różnice w ewolucji komiksów europejskich i amerykańskich wynikają z innej wrażliwości mieszkańców obu kontynentów, a także innego środowiska, w których kształtowały się style czy tropy. Mimo tego rola komiksu jest zbliżona niezależnie od miejsca jego powstania.

Historyjki obrazkowe zwykle bawią, niekiedy uczą. Często stają się narzędziem propagandy. Ale czy istnieje medium, o którym nie można powiedzieć tego samego?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.