Hawking każe uciekać z Ziemi, ale to Kepler wskazuje, gdzie możemy się przenieść
Przedstawiony przez Stephena Hawkinga scenariusz, zakładający ucieczkę z Ziemi, ma pewien słaby punkt. Nawet gdy opracujemy technologię, która umożliwi globalną ewakuację, trzeba znać odpowiedź na pytanie: dokąd lecieć? Być może właśnie ją poznaliśmy – Teleskop Kosmiczny Kepler odkrył planety, wydające się niezłym miejscem do zamieszkania.
21.04.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:14
Przedstawiony przez Stephena Hawkinga scenariusz, zakładający ucieczkę z Ziemi, ma pewien słaby punkt. Nawet gdy opracujemy technologię, która umożliwi globalną ewakuację, trzeba znać odpowiedź na pytanie: dokąd lecieć? Być może właśnie ją poznaliśmy – Teleskop Kosmiczny Kepler odkrył planety, wydające się niezłym miejscem do zamieszkania.
Żyjący w XVI wieku Johannes Kepler jest jednym z prekursorów nowoczesnej astronomii. Jego trzy (a właściwie cztery) prawa opisujące ruch planet wokół Słońca nie tylko potwierdziły teorię Mikołaja Kopernika, ale ułatwiły zerwanie z sięgającym starożytności modelem funkcjonowania wszechświata.
Niemiecki astronom po kilkuset latach doczekał się godnego upamiętnienia – na jego część nazwano zbudowany przez NASA teleskop kosmiczny, który od 2009 roku krążąc na orbicie wokółsłonecznej poszukuje we Wszechświecie planet podobnych do Ziemi.
Do licznych odkryć, dokonanych dzięki Teleskopowi Kosmicznemu Kepler dołączyły niedawno dwie wyjątkowe planety z układu Kepler-62 w gwiazdozbiorze Lutni. Dlaczego są wyjątkowe? Choć o odkryciu planet, na których teoretycznie mogłoby istnieć życie słyszymy średnio raz na miesiąc, to po raz pierwszy znaleziono może nie kopie Błękitnej Planety, ale coś bardzo do niej podobnego.
Dwie budzące zainteresowanie badaczy Kosmosu planety to Kepler-62e i Kepler-62f. Obie krążą wokół gwiazdy mniejszej o około jedną trzecią od naszego Słońca i o około 20 proc. od niego ciemniejszej. Obie planety są około półtora razy większe od Ziemi, co czyni je najbardziej podobnymi do naszej planety wśród innych tego typu odkryć.
Prawie jak Ziemia
Warunki najbardziej zbliżone do tych, jakie oferuje nam Ziemia stwierdzono na planecie Kepler-62e, obiegającej swoją gwiazdę w ciągu 122 dni. Szacowana temperatura na powierzchni planety wynosi około 30 stopni Celsjusza.
Biorąc pod uwagę odległość od gwiazdy, szacowaną grawitację jak i warunki panujące na planecie, trudno o lepsze miejsce do powstania życia, choć biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie pokrywa ją warstwa wody grubości kilkudziesięciu kilometrów, ma ono wybitnie oceaniczny charakter.
Druga z planet, Kepler-62f krąży w większym oddaleniu od macierzystej gwiazdy. Prawdopodobnie jej powierzchnia bardziej przypomina Ziemię, jednak panujące tam ujemne temperatury wskazują, że planeta w znacznej części może być pokryta lodem.
Czy zatem można poważnie traktować medialne komentarze o znalezieniu drugiej Ziemi? Niestety, jak zawsze w tego typu przypadkach jest w nich sporo przesady. Choć na pierwszy rzut oka obie planety mogą wydawać się pod pewnymi względami bardzo podobne do naszej, niewiadomą pozostaje skład atmosfery, ewentualna aktywność wulkaniczna czy choćby obecność magnetosfery.
"K-PAX" nie kłamał?
Każdy z tych detali może mieć bardzo poważny wpływ na ewentualny rozwój życia, stąd doniesienia o drugiej Ziemi wydają się mocno przesadzone. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że taką nazwą posługują się w tym przypadku dziennikarze i blogerzy, a nie naukowcy zaangażowani w badanie Kosmosu, którzy z entuzjazmem, ale bez popadania w przesadę komentują najnowsze odkrycia Teleskopu Kosmicznego Kepler.
Mimo tego trudno przecenić dane, dostarczane przez to kosmiczne obserwatorium. Jak stwierdził Thomas Barclay z NASA, dotychczasowy postęp badań sugeruje, że znalezienie ziemiopodobnej planety jest jedynie kwestią czasu. Naukowiec zwraca jednak uwagę na fakt, że mimo tego wciąż znamy tylko jedną planetę, na której rozwinęło się życie i jest to Ziemia.
Warto przy okazji wspomnieć film "K-PAX"? Robert Porter, w którego przekonująco wcielił się Kevin Spacey był tam pacjentem szpitala psychiatrycznego, który twierdził, że jest przybyszem z Kosmosu i odwiedził Ziemię tylko w celach badawczych. Prot – bo tak miał nazywać się kosmita – miał być przybyszem właśnie z Gwiazdozbioru Lutni. Kto wie, może swoją podróż rozpoczął na planecie Kepler-62e?