Historia fonografii – początki. Gramofon wciąż ma się całkiem dobrze [cz. 2]
O ile przedstawiony w poprzednim odcinku fonograf umarł śmiercią naturalną po kilku latach od wynalezienia, o tyle gramofon wciąż istnieje! Idea oraz nazwa pozostały takie same, tylko konstrukcja nieco się zmieniła.
17.07.2012 | aktual.: 10.03.2022 13:27
O ile przedstawiony w poprzednim odcinku fonograf umarł śmiercią naturalną po kilku latach od wynalezienia, o tyle gramofon wciąż istnieje! Idea oraz nazwa pozostały takie same, tylko konstrukcja nieco się zmieniła.
Wydaje mi się, że nie przesadzę z określeniem, że wynalazca gramofonu to tak naprawdę ojciec całej współczesnej fonografii. Oraz że gramofon to chyba najbardziej przełomowe urządzenie w całej historii muzyki, które przetrwało do obecnych czasów i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie zejdzie ze sceny.
Emile Berliner
Wynalazca gramofonu to osoba z pozoru niepozorna, samouk, niemiecki emigrant z Hanoveru, który w 1870 r. przyjechał do Nowego Jorku. Podczas dorywczych prac, których się imał, zainteresował się fizyką i chemią. I właśnie ta pasja pozwoliła mu zacząć współpracę z wynalazcą telefonu – Alexandrem Grahamem Bellem.
Człowiek, o którym piszę, to Emile Berliner. To właśnie on wpadł na pomysł zapisu dźwięku na płaskiej powierzchni, stając się nieświadomie wynalazcą pierwszej płyty grającej. Głównym założeniem miała być łatwość kopiowania zapisu poziomego – dało się to zrobić np. metodą fotorytowniczą, której nie można było zastosować w przypadku cylindrów fonografu.
Pierwsza płyta
W pierwszych próbach użył ciężkiej, szklanej płyty pokrytej sadzą, którą wprawił w ruch obrotowy. Umieścił na niej rylec umieszczony na śrubie, dzięki której przesuwał się po promieniu płyty. Powstawał spiralnie ułożony zapis, który był oczywiście niemożliwy do odtworzenia.
Tak powstałą płytę należało jeszcze skopiować w innym, zdecydowanie trwalszym materiale. Dlatego też ślad w sadzy był utrwalany lakierem, a następnie metodą fotorytowniczą przenoszony na płytę metalową. A taką płytę dało się już odtwarzać.
Jak taki sprzęt grający brzmiał? Można tylko przypuszczać oraz polegać na opiniach Berlinerowi współczesnych. Jeden z jego współpracowników chyba dość trafnie określił jakość dźwięku z pierwszych płyt: pierwszy gramofon przypominał mu „niedouczoną papugę z owrzodzonym gardłem, na dodatek przeziębioną”.
Mimo tak nieprzychylnej opinii Berliner wystąpił o patent na swoje dzieło. Zrobił to 4 maja 1887 roku i właśnie tę datę uznaje się za faktyczny początek fonografii.
Seryjna produkcja płyt
W ciągu kilku lat Berlinerowi udało się opracować sposób szybkiego kopiowania płyt – tworzywem i jednocześnie nośnikiem danych stał się ebonit – materiał trwały i stosunkowo lekki. Dzięki opracowaniu technologii powielania można było stworzyć coś na kształt produkcji seryjnej.
W 1893 roku Berliner z grupą znajomych założył United States Gramophone Co. Rok później na rynku pojawiły się pierwsze płyty gramofonowe. Tłoczone w ebonicie miały 7 cali średnicy, były zapisywane jednostronnie, a czas zapisanego dźwięku to aż… 2 minuty!
Firma regularnie co miesiąc wypuszczała zestaw płyt i publikowała „katalogi” tytułów. Większość wykonawców występowała anonimowo, a tłoczone na płycie napisy ograniczały się do określenia rodzaju głosu śpiewaka i ogólnego charakteru muzyki.
Zobacz także
Oczywiście pierwsze gramofony to były urządzenia tylko mechaniczne – podobnie jak fonografy wykorzystywały igłę podpiętą do membrany, której wylot skierowany był to rozszerzającej się tuby. Napęd mechanizmu początkowo był ręczny – korbą. Stosunkowo szybko pojawiły się rozwiązania elektryczne – wielkie i ciężkie silniki na baterie.
Sytuacja mechanicznego zapisu akustycznego trwała pół wieku. Dopiero 2 listopada 1925 roku na rynku pojawił się pierwszy gramofon przeznaczony do odtwarzania płyt z nagraniami zrealizowanymi „elektryczną” metodą – Orthophonic Victorla. Zaczęła się elektryczna rewolucja w fonografii. Ale o tym w następnym odcinku.
Wszystkie ilustracje do artykułu pochodzą z książki „Zaczęło się od fonografu…” autorstwa Mieczysława Kominka, wydanej nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego w Krakowie w 1986 roku.