Implanty uszu będziemy drukować

Implanty uszu będziemy drukować

Implanty uszu będziemy drukować
Katarzyna Kieś
21.02.2011 08:00

Uczestnicy konferencji, która odbyła się w ostatnich dniach w Waszyngtonie, mieli okazję obserwować, jak w ciągu zaledwie pół godziny powstaje prototyp ucha. Dowiedzieli się też, że rannym żołnierzom jeszcze na polu bitwy zeskanuje się ranę i na podstawie uzyskanych danych wydrukuje potrzebny fragment ciała. Ile czasu zajmie uzyskanie implantu?

Uczestnicy konferencji, która odbyła się w ostatnich dniach w Waszyngtonie, mieli okazję obserwować, jak w ciągu zaledwie pół godziny powstaje prototyp ucha. Dowiedzieli się też, że rannym żołnierzom jeszcze na polu bitwy zeskanuje się ranę i na podstawie uzyskanych danych wydrukuje potrzebny fragment ciała. Ile czasu zajmie uzyskanie implantu?

Ponoć zaledwie kilka godzin. Naukowców z Cornell University w Nowym Jorku zainspirował proces druku z użyciem drukarki atramentowej. Wpadli na pomysł, by za pomocą przenośnego urządzenia można było zeskanować uszkodzony fragment ciała i na podstawie uzyskanych informacji uzyskać „przepis” na to, ile warstw, i jakich, należy wydrukować, by uzyskać kompletny implant, dopasowany do rany. Od osoby z uszkodzeniem ciała pobierane byłyby komórki, które trafiałyby do hodowli.

Kulturę komórkową należałoby uznać więc za specyficzny „tusz” do drukarek. A jako że tkanki to struktury trójwymiarowe, tak więc wsad trafiać miałby do pojemników umieszczonych w drukarkach 3D. Teraz wystarczyłoby ustawić parametry drukarki, tak by wytworzyła pożądany fragment ciała nadający się do wszczepienia w miejscu uszkodzenia.

W taki sposób biorca byłby jednocześnie dawcą, a ryzyko odrzucenia przeszczepianego fragmentu ciała byłoby znikome.

Technologię tę można byłoby wykorzystać u rannych żołnierzy – można by skanować ich rany i pobierać materiał do uzyskania kultury komórkowej bez konieczności transportowania chorego do specjalistycznego ośrodka medycznego.

Uczeni uważają, że istnieją dwie możliwości wykorzystania tej metody odtwarzania uszkodzonych fragmentów ciała: albo kultury uzyskane z pobranych komórek umieszczane byłyby bezpośrednio w ranie i tam zabliźniały uszkodzenie, albo komórki trafiałyby do laboratorium i do hodowli, a potem do drukarki. Rany zasklepiane byłyby zatem gotowym fragmentem tkanki „wydrukowanej” w warunkach in vitro.

I teraz wiadomość studząca emocje: do wdrożenia tej techniki likwidowania uszkodzeń jeszcze daleko i nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się osiągnąć perfekcję w opisywanej metodzie odtwarzania utraconych fragmentów ciała. Żywa tkanka to nie to samo co martwa struktura lub organiczne produkty stosowane do drukowania potraw. Naukowcy na razie skupiają się na drukowaniu fragmentów skóry: jest to stosunkowo mało skomplikowane zadanie dla drukarki. Urządzenie z danych otrzymanych ze skanera, dotyczących rozmiaru i głębokości obszaru dotkniętego uszkodzeniem, ma za zadanie odtworzyć tkankę, nanosząc kolejne warstwy komórek.

Największym wyzwaniem może jednak okazać się nie tyle dopracowanie samego procesu drukowania tkanek w wymiarze 3D, co połączenie uzyskanych opisywaną metodą tkanek z żywymi strukturami w organizmie.

Źródło: France24

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)