Kącik technofoba - [cz. 6.]: Na co nam social media?

Kącik technofoba - [cz. 6.]: Na co nam social media?

Kącik technofoba - [cz. 6.]: Na co nam social media?
Artur Młynarz
16.11.2011 13:21, aktualizacja: 11.03.2022 09:43

Czy sieci społecznościowe to autentyczna potrzeba i życiowa konieczność, czy raczej kaprys, kolejna rozrywka i urozmaicenie metod komunikacji? Jak i po co z nich korzystamy? I czy w ogóle potrafimy jeszcze funkcjonować bez sieci społecznościowych?

Czy sieci społecznościowe to autentyczna potrzeba i życiowa konieczność, czy raczej kaprys, kolejna rozrywka i urozmaicenie metod komunikacji? Jak i po co z nich korzystamy? I czy w ogóle potrafimy jeszcze funkcjonować bez sieci społecznościowych?

Ilekroć wchodzę na Facebooka czy Google+, zastając tam tłumek obcych twarzy oraz długaśną litanię postów, statusów, komentarzy, zaproszeń i kilobajty innego szumu informacyjnego, zastanawiam się - na co mi to było? Głupie pytanie, bo przecież sam sobie zgotowałem taki los, własnymi rękami tworząc profile na tych portalach. Ale po co?

Tracąc bezcenne minuty na skakanie pomiędzy bzdurnymi informacjami o tym, kto kogo otagował na zdjęciu i kto kogo polubił, albo klikając na profile bliżej nieznanych mi osób w fantazyjnych okularach, coraz częściej mam refleksję, że dałem się złapać w jakąś absurdalną pułapkę towarzyską.

Nie wiem jak Wy, ale ja czasem odnoszę wrażenie, że jako tzw. społeczność internetowa jesteśmy niebezpiecznie blisko sytuacji, gdy potrzeby życiowe i model aktywności jednostki sprowadzają się do podstawowych czynności fizjologicznych (jedzenie pizzy z pudełka, spanie z twarzą na klawiaturze) i lajkowania statusów na Facebooku. Nie dziwota, że futurolodzy prognozują degenerację rodzaju ludzkiego do przewodu pokarmowego z dużą głową i jednym palcem...

Zmęczony lajkowaniem?
Zmęczony lajkowaniem?

Podobno jeśli nie ma Cię na Facebooku, to nie istniejesz. Jako osobnik odporny na trendy - jak krzyżówka osła z borsukiem - nie istniałem w Sieci przez dość długi czas, ale w końcu dopadł mnie hamletowski dylemat - "Być albo nie być? Oto jest klikanie..." - i skuszony możliwością promowania blogu, w końcu uległem pokusie. Podobnie było z Google+, które jako przeciwwaga niebieskiego "f" zdawało się równie ciekawym medium do kontaktu z czytelnikami. W ten sposób, jako praktykujący sceptyk, z wyrachowaniem wpadłem w społecznościowe szambo, uprzejmie nazywane czasem perfumerią. Tyle tylko, że przez to wcale nie zmieniłem zdania o social mediach...

Rozumiem i doceniam korzyści płynące z łatwego sposobu komunikacji za pomocą sieci społecznościowych, ale z ogromnym dystansem odnoszę się do idei publikowania informacji bardzo osobistych, co niektórym socjalnym ekshibicjonistom przychodzi z wielką łatwością :) Hmm... po co komu wiedzieć, że mój Pimpuś miał operowaną przepuklinę, Kazio dostał pałę z ortografii, bo w zeszycie za cholerę nie działa autokorekta, a ciocia Halinka łysieje, co wpędza ją w depresję leczoną lekami, których reklamy natychmiast pojawiły się przy jej profilu? Naprawdę potrzebujecie takich informacji? Marzycie o zobaczeniu 458. w tym tygodniu fotki upaćkanego czekoladą bobasa nieopatrznie podlajkowanej znajomej? Hę?

Innym rodzajem fikcji, na którą skazują się użytkownicy social mediów, jest ułuda życia towarzyskiego i poczucia, że są znani, lubiani i popularni. Co z tego, że lubi ich osiem tysięcy osób? Do realnych i naprawdę bliskich znajomych zazwyczaj ma się dostęp przez analogowy interfejs optyczno-akustyczny (innymi słowy - można po prostu spotkać się z nimi i pogadać :)) czy telefon lub maila, które są o wiele bardziej dyskretnym sposobem komunikacji niż zamieszczanie statusów na tablicy. Zamiast kultywować takie prawdziwe przyjaźnie, traci się czas na fikcję.

Na pewno znasz wszystkich swoich znajomych z Sieci?
Na pewno znasz wszystkich swoich znajomych z Sieci?

Nie ma się co oszukiwać - większości swoich znajomych z Sieci nie rozpoznalibyście na ulicy, nawet gdyby się nabili na Wasz parasol i wykrwawili na nowy biały sweterek. No chyba że wyglądaliby jak swoje avatary :) I w taki sposób gromadzi się dziesiątki, setki i tysiące "znajomych", którym nigdy w życiu nie uścisnęło się ręki, o bardziej zażyłych kontaktach nawet nie wspominając. Trochę to głupie, nieprawdaż?

I jak się od tego uwolnić? Zerwać kontakty? Odhaczyć znajomych? Patrząc znajomemu prosto w twarz... ups, w avatar, oświadczyć, że już go nie lubisz? Dasz radę? Brrr... niedoczekanie... prędzej ręka by Ci uschła :) I w ten sposób wszyscy tkwimy w dziwnych układach z ludźmi, których nie znamy...

Jest jeszcze jeden aspekt bycia online. Nadmierna obecność i przesadna szczerość w social mediach rodzi drobne niedogodności i zagrożenia, o czym niektórzy przekonują się po czasie z dużym zaskoczeniem i przykrością. Do miejskich legend przeszły już historie o ludziach wyrzuconych z pracy za to, że podczas rzekomego zwolnienia lekarskiego wrzucali na Facebook statusy z obozów survivalowych. Pamiętaj - nie tylko twoja stara czyha na Facebooku. Zaglądają tam również pracodawcy, łowcy głów i przeróżne służby, więc idąc na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy w renomowanej kancelarii prawnej, upewnij się, czy na profilu nie masz twarzowych fotek z kamieniem w garści podczas zamieszek ulicznych :)

Jest bryka, jest lans :)
Jest bryka, jest lans :)

Posiadanie licznego grona znajomych i świadomość bycia gwiazdą sprawiają, że Facebook i pochodne stały się platformami do nielimitowanej autopromocji i lansu. To naturalna i ludzka potrzeba :) Rozumiem, że niesamowicie trudno odeprzeć pokusę pochwalenia się na Naszej Klasie zdjęciem swojego Golfa III - nówki sztuki nie śmiganej, ze spojlerami, zapachami i alufelgami - albo nowej 50-calowej plazmy w salonie. Jeśli jednak udostępniacie gdzieś publicznie swój adres zamieszkania, a na Facebook wrzucacie informację, że wyruszacie dziś wieczorem na miasto w celu wytrwałej degustacji alkoholi z różnych stron świata, to nie dziwcie się, że następnego ranka Golf stoi na cegłach, a otwór wybity w oknie tarasu odpowiada wielkością rozmiarom plazmy...

Do zobaczenia w Sieci :)

Zapraszam do lektury pozostałych części cyklu "Kącik technofoba":

[url=http://gadzetomania.pl/10277,kacik-technofoba-cz-1-na-co-nam-te-tablety]cz. 1. - Na co nam te tablety?

[/url][url=http://gadzetomania.pl/10159,kacik-technofoba-cz-2-na-co-nam-megapiksele-w-komorce]cz. 2. - Na co nam megapiksele w komórce?

[/url][url=http://gadzetomania.pl/10052,kacik-technofoba-cz-3-itunes-muzyka-za-piatke]cz. 3. - Itunes, muzyka za piątkę

[/url][url=http://gadzetomania.pl/9913,kacik-technofoba-cz-4-iphone-4s-cos-nowego]cz. 4. - iPhone 4S. Coś nowego?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)