Krótka historia domowych projektorów
Jak to się stało, że ludzie zaczęli rzucać obraz na ścianę, zamiast używać monitorów i telewizorów? I jaka jest przyszłość projektorów?
31.12.2013 | aktual.: 10.03.2022 11:38
Artykuł powstał przy współpracy z firmą:
W ostatnich tygodniach pisaliśmy na łamach Gadżetomanii o projektorach. Sprawdziliśmy na nich gry i wybraliśmy te, którym warto się przyjrzeć w pierwszej kolejności. Próbowaliśmy też policzyć, czy inwestycja w domowy projektor jest opłacalna i czy takie rozwiązanie jest lepsze, niż chodzenie do kina.
Czas na małe podsumowanie, w którym odpowiemy sobie na pytanie: skąd właściwie wzięły się te całe projektory i dokąd zmierzają?
Miniaturyzacja!
Jak sprawa wygląda dziś, mniej więcej zdajemy sobie sprawę. Współczesne projektory są małe (pisaliśmy wcześniej, że Optoma ML 550 przekonał nas do siebie właśnie mobilnością) i przystępne cenowo.
Wciąż oczywiście znajdą się i takie za kilkanaście średnich krajowych, ale wspomniany ML 550 to wydatek rzędu 2000 PLN. A więc kosztuje tyle, co lepszy monitor.
Kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu oczywiście takiego wyboru nie było. W 1996 pojawił się pierwszy projektor DLP, a w w 1984 - pierwszy projektor LCD. Sami zobaczcie, jak działają te technologie:
How LCD and DLP Projectors Work
Już w 1951, czyli w czasach, gdy części Waszych rodziców jeszcze nie było na świecie, światu pokazano projektor CRT. Trudno jednak mówić o tym wydarzeniu jako o przełomie. Jeśli już bardziej zasługuje na to pokazanie światu przez Thomasa Edisona projektora filmowego zwanego konetoskopem (1890). Pięć lat później bracia Lumiere pokazali kinematograf.
XV wiek: gdyby ludzie zobaczyli IMAX-a, pomyśleliby, że to magia
No dobrze. Ale co było na samym, samiusieńkim początku?
Pierwsze projekty urządzeń, które przypominają dzisiejsze projektory, pojawiły się podobno już w XV wieku i odpowiadał za nie Johannes de Fontana. Nieco później, bo w XVI wieku, o podobnych magicznych machinach myślał podobno nie kto inny jak sam Leonardo daVinci!
Ten pierwszy słynny rysunek, z 1420 roku, przedstawiał urządzenie, które z bardzo niewielkiej odległości wyświetlało obraz niezbyt wyraźny i ciemny. Cóż, musimy być wyrozumiali, to prawie 600 lat przed erą HD. Cacko to miało składać się z lampy oliwnej, a obraz (oczywiście nieruchomy) miał się pojawiać na szkle.
Ciekawostka: sprzęt obsługiwała zakonnica.
Christiaan Huygens może i śmiesznie się nazywał, ale zapamiętajcie tego gościa, bo to właśnie on pokazał światu pierwszy działający prototyp projektora (w 1659 roku).
Przyszłość? Hologramy!
Co będzie dalej? To oczywiste, Watsonie i wcale nie potrzeba jasnowidza, by to rozgryźć. Analityk rynku też by się wynudził. Po pierwsze, proces miniaturyzacji będzie trwał. Już dziś mamy projektory w smartfonach i można spodziewać się, że będą się w nich pojawiać coraz częściej, oferować coraz lepsze parametry i nie podnosić znacząco ceny sprzętu.
Tak naprawdę kolejny poważny krok to domowe hologramy. Trójwymiarowe, z czasem być może interaktywne. Szczerze? Nie możemy się już doczekać.
Ale to już temat na zupełnie inny artykuł…