Krótka historia technofobii: demony z telefonu i Internet jako zły świat równoległy

digitaltrends.com
digitaltrends.com
Olga Drenda

01.09.2013 21:00, aktual.: 10.03.2022 11:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na marginesie dyskusji o detoksie od Internetu warto przypomnieć, że winę za rozmaite społeczne niepowodzenia wielokrotnie zrzucano na technologię.

Na marginesie dyskusji o detoksie od Internetu warto przypomnieć, że winę za rozmaite społeczne niepowodzenia wielokrotnie zrzucano na technologię.

Debata dotycząca życia online i tego, czy szkodzi nam ono, trwa. O „odłączaniu się” pisał „Przekrój”, i „Polityka”, a bloger Krzysztof Gonciarz podjął wyzwanie przeżycia miesiąca bez Sieci, z którego wybrnął zwycięsko.

Również na łamach Gadżetomanii rozmawiamy o tym, czy można, a jeśli tak, to czy warto, żyć bez Internetu. Padają na ogół rzeczowe odpowiedzi: tak, od Internetu można się uzależnić, ale przesadzamy z szafowaniem słowem „nałóg”; można żyć bez internetu, ale lepiej korzystać z niego rozsądnie; nie warto zwalać winy za własne niedoskonałości na narzędzie.

Jest jednak jeszcze jedna strona dyskusji o Sieci i jej niebezpieczeństwach: technofobiczny cień, który od początku jej towarzyszy.

Już pradziadowie

Technologiczne nowinki nie miały dobrej prasy już za starożytnych. Sokrates pozostawał nieufny wobec słowa pisanego, więc w rezultacie jego nauki znamy wyłącznie z drugiej ręki. Na dobre jednak technofobia rozwinęła się wraz z rewolucją przemysłową. Cywilizacja przyspieszyła w niespotykanym dotąd tempie, z czym niektórzy nie umieli sobie poradzić.

Maszyny budziły lęk do tego stopnia, że niektórzy – jak angielscy luddyści – posuwali się do rękoczynów przeciw nim. W dzisiejszych czasach rolę trybuny, na której do głosu dochodzą nasze obawy przed technologią, są kino, literatura i media – może być to cyberpunk, antyutopia, ale również pełne troski artykuły publikowane w prasie i, o ironio, w Internecie.

justing2014.blogspot.com
justing2014.blogspot.com

Niezależnie od tego, w jakiej epoce i w jakim zakątku globu się pojawia, technofobia jest motywowana podobnymi pobudkami: obawą przed naruszeniem istniejącego porządku i lękiem, że w życie wkradnie się chaos. Dzisiejsi technosceptycy przekonują, że oddając pole komputerom, stajemy się niewolnikami własnych narzędzi.

Stanowisko to najdobitniej wyraził filozof Neil Postman w książce „Technopoly” z 1992 roku, w której straszył „totalitarną technokracją”.

Ten pęd urwie mi głowę!

Takie wypowiedzi przypominają nam, że z każdym nowym zjawiskiem społeczeństwo musi się oswoić. Oszołomieni szybkością XIX-wieczni pasażerowie kolei podobno obawiali się, że pęd urwie im głowy. Widzowie pierwszych filmów braci Lumiere w panice uciekali sprzed ekranu, bojąc się, że filmowy pociąg zaraz ich staranuje.

Odpowiedzią na ekspansję telefonu i telegrafu w USA na początku minionego stulecia były popularne powieści za grosik, w których sieci telegraficzne, niczym demoniczne pająki, paraliżują kraj. Na dodatek często obawom przed nowościami towarzyszy panika moralna, regularnie powtarzająca się przy okazji nowych fenomenów kulturowych – od Elvisa, przez Pokemony, po media społecznościowe.

 Ten zły Internet

Pod jego słowami mógłby podpisać się Nathan Jurgenson, piszący dla bloga Cyborgology. Nazywa taką postawę dualizmem cyfrowym – jego zwolennicy przekonują, że korzystając z Internetu zostajemy wessani do złego świata równoległego, który jakoby zabijał zdolność do życia 'naprawdę'.

To dosyć absurdalne przekonanie, które nie bierze pod uwagę faktu, że Facebook to przede wszystkim agregat osób, które i tak znamy skądinąd, a fotki na Instagramie przedstawiają miejsca, w których byliśmy jak najbardziej fizycznie i jedzenie, które osobiście spożyliśmy.

Do tego życie offline ma być, jak twierdzą niektórzy, lepsze i prawdziwsze - tak jakby bez Internetu ludzie lubili wszystkich bliższych i dalszych znajomych w jednakowym stopniu, a pogawędki o niczym przy automacie do napojów w pracy miały większy filozoficzny ciężar niż nawet najciekawsza rozmowa w Sieci.

Absurd sytuacji pięknie podsumowują wszystkie wesołe trolle, które o swojej niechęci do społecznościówek i wyższości szlachetnych rozrywek w rodzaju rękodzielnictwa, rozmyślania pod gruszą czy lektury klasyków nad bezproduktywnym tkwieniem w Sieci piszą w... komentarzu na forum internetowym.

Do tego najlepiej z adnotacją: „nie miałem nigdy konta na żadnym portalu”!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)