Najbardziej kultowe rodzaje broni w grach wideo [cz. 2]. Quake, Portal i... Contra
W drugim odcinku naszego cyklu przeznaczonego dla wszystkich, którzy lubią sobie postrzelać, stawiamy na klasykę. Poza pukawką ośmiobitową przypomnimy też broń przeznaczoną do wyższych celów niż zabijanie, a mianowicie służącą rozwojowi nauki.
W drugim odcinku naszego cyklu przeznaczonego dla wszystkich, którzy lubią sobie postrzelać, stawiamy na klasykę. Poza pukawką ośmiobitową przypomnimy też broń przeznaczoną do wyższych celów niż zabijanie, a mianowicie służącą rozwojowi nauki.
Niedawno zaczęliśmy na łamach Gadżetomanii cykl o najbardziej kultowych rodzajach broni w filmach SF i fantasy (pierwsza część poświęcona jest broni białej). Tymczasem z boku, nieco skromniej, kontynuujemy nasz przegląd broni z gier wideo. Przypomnijmy, że w pierwszym odcinku omówiliśmy arsenał z Painkillera, Gears of War i Dooma. A dziś w programie...
Portal Gun (Portal)
Na początek - niespodzianka. Broń, która wcale nie służy wysyłaniu kolejnych zastępów przeciwników na tamten świat. Stwierdziłem, że wirtualni pacyfiści też powinni znaleźć coś dla siebie w naszym cyklu. A poza tym pojawia się w jednej z ciekawszych gier ostatnich lat - Portalu.
A działa to tak: strzelasz w jakiś obiekt, na przykład ścianę lub podłogę. Otwiera się wejście do portalu. Następnie celujesz w inne miejsce i pociągasz za spust. Tam pojawia się wyjście. A potem dzieje się dokładnie to, czego się spodziewasz (lub też - jeśli grałeś w Portala - co doskonale pamiętasz), czyli wchodzisz w jedną dziurę w przestrzeni i wypadasz w drugiej.
Brzmi banalnie, ale gra była tak skonstruowana, że czasami wykombinowanie, jak przedostać się dalej, mogło spowodować, że mózg wywracał się na lewą stronę. Właśnie za to kocham Portal Guna!
No i trzeba przyznać, że na żywo też prezentuje się bardzo dobrze.
Railgun (Quake)
Bardzo praktyczna rzecz. Jeśli przeciwnicy się dobrze ustawią, railgun nie tylko załatwi tego, w którego celowaliśmy, ale też gościa, który stał za nim. Aż szkoda, że po wystrzeleniu wiązki energii trzeba chwilę odczekać, nim odda się następny strzał.
Wielka moc railguna objawiała się także tym, że raczej nie trzeba było nigdy strzelać dwa razy. Jeden wystarczył, by pozbawić przeciwnika życia.
Pamiętacie? Jeśli graliście w Quake'a, to na pewno. Macie ochotę jeszcze raz to poczuć? Przypominam, że z poziomu przeglądarki dostępny jest za darmo Quake Live, więc możecie to zrobić w każdej chwili.
Laser (Contra)
Akurat w tej grze absolutnie WSZYSTKIE rodzaje broni były rewelacyjne (a przynajmniej takimi je pamiętam), więc wybór jest trudny. Ale gdy trzeba było ustrzelić kapsułę z paczką z bronią, na widok literki "L" dostawałem niezdrowej ekscytacji. Może dlatego, że podobnie jak w przypadku railguna po trafieniu przeciwnika promień leciał dalej i mógł trafić kolejnych wrogów?
Na pewno laser przydawał się w tych etapach, w których postać widzieliśmy zza pleców i szliśmy w głąb ekranu. Zniszczenie kolejnych punktów, których trzeba było się pozbyć, by przejść dalej, szło wtedy dużo sprawniej.
W kolejnym odcinku dowiecie się między innymi, czym można było postrzelać w Half-Life 2, który został niedawno wybrany grą dekady przez jury Video Game Awards.