Najdziwniejsze maszyny II wojny światowej [cz. 2]. USA i Wielka Brytania
Zachodni alianci, przygotowując się do rozprawy z III Rzeszą, sięgali niekiedy po bardzo nieortodoksyjne rozwiązania. Co ciekawego zamierzali wykorzystać w walce?
15.02.2016 | aktual.: 10.03.2022 09:53
Czołg DD
Jak wesprzeć oddziały inwazyjne lądujące na nieprzyjacielskiej plaży? Zadanie opracowania nietypowego sprzętu, który mógłby przydać się podczas inwazji, otrzymał brytyjski generał sir Percy Cleghorn Stanley Hobart. Stworzone pod jego nadzorem maszyny zyskały wspólną nazwę Dziwadeł Hobarta. Jedną z nich był czołg DD. Projekt zakładał zapewnienie czołgowi takiej wyporności, by ten nie tonął i mógł poruszać się w wodzie.
Aby to uzyskać, zaprojektowano brezentową osłonę o metrowej wysokości, montowaną na rusztowaniu wokół kadłuba. Po podniesieniu osłony czołg z odpowiednio uszczelnionym podwoziem zyskiwał wystarczającą wyporność, by dzięki dwóm napędzającym go w wodzie śrubom przebyć krótki odcinek od okrętu desantowego do plaży. Po osiągnięciu lądu osłona miała zostać złożona, a czołg mógł włączyć się do walki.
Efektywne użycie tego czołgu było uzależnione od stanu morza. Choć czołgi DD użyte podczas lądowania w Normandii okazały się bardzo pomocne, gdy wylądowały na brzegu wraz z pierwszą falą żołnierzy i wspierały ich od pierwszych chwil walki, to np. podczas lądowania na plaży Omaha zatonęło wraz z załogami 28 z 32 zwodowanych czołgów.
M3 Lee/Grant
Zanim Amerykanie nauczyli się budować pełnowartościowe czołgi, zdobywali doświadczenie za pomocą dość osobliwych pojazdów, wyglądających jak spełnienie marzeń wielbicieli steampunku. Jednym z nich był M3 Lee (w wersji przeznaczonej dla Wielkiej Brytanii znany jako M3 Grant).
Czołg wyróżniał się liczną załogą (6-7 osób) i nietypowym uzbrojeniem - w kadłubie umieszczono działo kalibru 75 mm, a w obrotowej wieży drugie, o kalibrze 37 mm. Choć pod względem technicznym czołg był całkiem udany i nieźle radził sobie nawet w trudnych warunkach, gorzej było z zastosowaniem go w walce.
Czołg, jak na swoje rozmiary i uzbrojenie, był bardzo wysoki (ponad 3 metry), co z daleka wystawiało go na strzał. Co gorsza, jego główne uzbrojenie umieszczono nisko w kadłubie, co uniemożliwiało np. ostrzał zza jakiejś osłony - aby prowadzić ogień z działa, M3 musiał zaprezentować się przeciwnikowi w całej okazałości. Mimo to powstało ponad 6 tys. tych pojazdów, a doświadczenia zdobyte podczas ich projektowania i produkcji zaowocowały podczas projektowania czołgu M4 Sherman.
Zobacz także
Vought-Zimmerman V-173 - Latający Naleśnik
Wśród różnych koncepcji zrywających z klasycznym wyglądem samolotu nietypowa była maszyna nazwana Latającym Naleśnikiem (wspominałem o niej w artykule o latającym dysku VZ-9 Avrocar). Nazwa oblatanego w 1942 roku samolotu mówi wszystko jego wyglądzie - był to dysk z umieszczonymi z przodu dwoma silnikami i kabiną oraz usterzeniem w tylnej części.
Po co konstruktorzy wymyślili coś tak osobliwego? Ich celem było skonstruowanie nowego myśliwca pokładowego dla amerykańskiej marynarki, a specyfika działań na morzu wymagała możliwie krótkiego rozbiegu i dobiegu oraz jak najlepszej manewrowości przy małych prędkościach.
Pod tym względem V-173 okazał się bardzo obiecujący - samolot startował niemal z miejsca. Prototyp wykonał ponad 190 udanych lotów (testował go m.in. Charles Lindbergh), a na bazie Latającego Naleśnika opracowano kolejną maszynę, wyposażoną w silniki odrzutowe. Oba samoloty pozostały jednak jedynie ciekawymi prototypami i nigdy nie weszły do produkcji.
Canal Defence Light
W 1942 roku Brytyjczycy wpadli na pomysł, aby zamiast strzelać do Niemców, oślepić ich bardzo jasnym światłem. W tym celu na niektórych czołgach (wykorzystywano różne podwozia) zdemontowano wieżę z działem i zamiast niej umieszczono niezwykle silny (13 mln kandeli), zabezpieczony pancerzem reflektor.
Mimo nazwy użytej w celu dezinformacji Canal Defence Light było bronią ofensywną. Tak wyposażone czołgi miały podjechać w pobliże wroga i go oświetlić. Z jednej strony miało to wskazać cel dla własnych jednostek, z drugiej - unieszkodliwić nieprzyjaciela. Reflektor mógł być zasłonięty ruchomą przesłoną, która mogła szybko zmieniać położenie. Zakładano, że migoczące światło zdezorientuje i oślepi wroga.
Canal Defence Light okazało się bronią tak tajną, że mimo udziału w lądowaniu w Normandii nigdy nie zostało wykorzystane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Dowódcy nie zostali poinformowani, że do ich dyspozycji oddano supertajne wyposażenie. Jedyne bojowe użycie tego sprzętu miało miejsce w kolejnych miesiącach, gdy Canal Defence Light wykorzystano po prostu w roli opancerzonych reflektorów.
P-82
Choć samolot P-51 Mustang z racji swojego zasięgu był często używany do eskorty bombowców, długie loty były skrajnie wyczerpujące dla pilotów. Próbą rozwiązania tego problemu był P-82, będący w praktyce dwoma Mustangami połączonymi wspólnym skrzydłem.
W każdym z kokpitów znajdował się jeden członek załogi. Choć obaj mieli możliwość pilotowania samolotu, to lotnik siedzący w prawym kokpicie miał odpowiadać przede wszystkim za łączność i nawigację, pozostawiając kierowanie maszyną pilotowi z lewego kokpitu.
Pierwszy prototyp P-82 oblatano dopiero w kwietniu 1945 roku i samoloty tego typu pojawiły się byt późno, by wziąć udział w drugiej wojnie światowej. Po powstaniu USAF zmieniono nazwę samolotu na F-82, a samoloty po doposażeniu w radar wzięły udział w wojnie w Korei.
T28
Mogłoby się wydawać, że imponujące, choć niezbyt praktyczne, superczołgi były domeną III Rzeszy (przykłady znajdziecie w artykule Niezwykłe projekty III Rzeszy. Pancerne potwory Hitlera) i Związku Radzieckiego, jednak własny projekt maszyny tego typu przygotowali również Amerykanie. Gdy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę aliantów, dowódcy zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób pokonać Linię Zygfryda - pas niemieckich umocnień wzdłuż granicy z Francją.
Rozwiązaniem miał być czołg T28 Super Heavy Tank, przemianowany później na T95 Gun Motor Carriage, a następnie na T28 (formalnie nie był to czołg, tylko działo pancerne). To 95-tonowe monstrum na czterech gąsienicach miało tylko jeden cel - dotoczyć się na odpowiedni dystans do niemieckich umocnień, wytrzymać ostrzał przedniego pancerza i zniszczyć niemieckie bunkry.
T28 nigdy nie wziął udziału w walkach. Gdy przygotowano pierwszy z dwóch prototypów, wojna dobiegała już końca, a amerykańscy żołnierze zdobyli Linię Zygfryda bez pomocy wielkich czołgów. Rozważano również użycie T28 podczas inwazji na Japonię.
Własny ciężki czołg, oparty na podobnych założeniach, skonstruowali również Brytyjczycy, jednak - podobnie jak amerykański odpowiednik - A39 Tortoise nigdy nie wziął udziału w walkach.