Naukowcy opracowali maseczkę, która świeci się po wykryciu koronawirusa
Badacze z Harvardu i MIT opracowali maseczkę, która wytwarza sygnał fluorescencyjny, gdy osoba zakażona koronawirusem oddycha, kaszle lub kicha. Jeśli jej testy zakończą się pomyślnie, rozwiązanie może stać się alternatywą dla dotychczasowych metod szybkiego wykrywania wirusa.
15.05.2020 | aktual.: 08.03.2022 15:28
Jim Collins z MIT (Massachusetts Institute of Technology) od dawna interesował się tematyką epidemii. W 2014 roku, wraz ze swoimi współpracownikami rozpoczął pracę nad czujnikiem, który pozwoliłby na wykrycie wirusa Eboli po liofilizacji (jest to proces usuwania wody z zamrożonych substancji poprzez sublimację) na kawałku papieru.
Maseczka do walki z wirusami
Po raz pierwszy wynik badań zostały opublikowane w 2016 roku. Od tego czasu technologia została udoskonalona i dostosowana do wykrywania rosnącej liczby zakażeń wirusem Zika. Teraz naukowcy starają się dostosować ją do identyfikowania zakażonych koronawirusem.
Naukowcy uważają, że technologia może być wykorzystywana na dworcach, lotniskach, w drodze do i z pracy, ale też w szpitalach np. w poczekalniach, aby szybko zidentyfikować zakażone osoby. Dzięki temu pacjenci będą diagnozowani na miejscu, a pobranych próbek nie trzeba będzie wysyłać do laboratorium.
Badania znajdują się na wczesnym etapie, ale "ich wyniki są obiecujące", jak podkreśla Collins. Przez ostatnie tygodnie naukowcy sprawdzali zdolność czujników w maseczce do wykrywania koronawirusa w małych próbkach śliny. Zastanawiali się również nad ostateczną formą narzędzia – czy zamontować czujniki wewnątrz maseczki, czy opracować moduł, który będzie pasował do dowolnych masek. Teraz planują testy z udziałem ludzi zakażonych SARS-CoV-2.
Skuteczność technologii w identyfikacji wirusów została już udowodniona. Do 2018 roku specjalne czujniki były w stanie wykryć SARS, odrę, grypę, wirusowe zapalenie wątroby typu C, Gorączkę Zachodniego Nilu i wiele innych wirusów.
Na jakiej zasadzie działa maseczka?
Czujniki stworzone przez Collinsa i jego zespół składają się z materiału genetycznego DNA i RNA, który wiąże się z wirusem. Tak powstały materiał liofilizuje się na tkaninie za pomocą urządzenia nazywanego liofilizatorem. Maszyna wchłania wilgoć z materiału genetycznego, nie uszkadzając go.
Aby czujniki zaczęły działać potrzeba dwóch elementów. Pierwszym z nich jest wilgoć, którą wydziela nasze ciało wraz z wydalanymi cząsteczkami np. śliną. Drugim jest wykrycie sekwencji genetycznej wirusa. Następnie czujniki wysyłają sygnał, który jest widoczny po upłynięciu od 1 do 3 godzin. Sygnał nie jest widoczny gołym okiem. Potrzebny jest przyrząd do pomiaru fluorescencji. Naukowiec powiedział, że poza laboratorium można wykorzystywać ręczne skanery do sprawdzania masek.