„Niewidoczny” tatuaż wybawieniem dla osób z rozrusznikiem serca?
Temat być może wydaje się Wam śmieszny, ale z pewnością nie jest do śmiechu tysiącom osób, którym wszczepiono rozruszniki serca. Gdzie bowiem najlepiej zapisać hasło dostępu do urządzenia które ratuje nam nierzadko życie? Oczywiście, trzeba je wytatuować na ręce!
16.04.2010 | aktual.: 11.03.2022 15:25
Temat być może wydaje się Wam śmieszny, ale z pewnością nie jest do śmiechu tysiącom osób, którym wszczepiono rozruszniki serca. Gdzie bowiem najlepiej zapisać hasło dostępu do urządzenia które ratuje nam nierzadko życie? Oczywiście, trzeba je wytatuować na ręce!
Nowe rozruszniki są programowane bezprzewodowo, aby zabezpieczyć pacjentów przed niepowoływanymi ludźmi, naukowcy chcą chronić je hasłem dostępu. Wszystko pięknie, ale jest jedno małe ale. Co w momencie gdy pacjent zapomni swojego hasła lub przyjedzie do szpitala nieprzytomny? Kto pomoże lekarzom wtedy? Rozwiązaniem mają być tatuaże widoczne tylko w promieniach UV.
Do tej pory pacjenci nosili specjalne opaski z kodem dostępu do rozrusznika. Rozwiązanie to nie jest jednak pozbawione wad. Łatwo opaskę zgubić lub uszkodzić. Dlatego też, każdemu z pacjentów (na razie w USA) proponuje się więc wykonanie tatuażu niewidzialnym atramentem. Tatuaż nie jest widoczny w dzień i nie da się go stracić, co z pewnością jest nie bez znaczenia dla chorych osób. Największą grupę odbiorców tego typu urządzeń stanowią bowiem osoby starsze, dlatego też powyższe rozwiązanie wydaje się być idealne.
Z drugiej jednak strony, co w momencie gdy hasło będzie trzeba z jakiś powodów zmienić? Kolejny tatuaż? Ile takich tatuaży powinno się wykonać u pacjenta? Jak potem lekarz rozpozna właściwe? Na te pytania pomysłodawca akcji - Microsoft Research - niestety nie odpowiada. Myślicie jednak, że pomysł ma szansę się przyjąć na całym świecie?
Źródło: Popsci