Oszustwo na fotowoltaikę. Tak działają naciągacze

Oszustwo na fotowoltaikę. Tak działają naciągacze

Instalacja fotowoltaiczna
Instalacja fotowoltaiczna
Źródło zdjęć: © Pixabay
13.06.2021 10:22, aktualizacja: 08.03.2022 14:04

Gwałtowny rozwój branży odnawialnych źródeł energii sprawił, że firmy montujące panele fotowoltaiczne często bezlitośnie wykorzystują naiwność klientów. Wyjaśniamy, jak nie dać się oszukać.

Handlowcy, sprzedający fotowoltaikę, są rozliczani z "liczby sprzedanych kilowatów". W związku z tym zależy im, by inwestor zdecydował się na jak największą instalację. Prawidłowo zaprojektowana domowa elektrownia słoneczna powinna być przewymiarowana o maksymalnie 20 procent.

1 kWp (kilowatopik - jednostka, która informuje, ile energii elektrycznej jest w stanie wytworzyć instalacja) instalacji fotowoltaicznej jest w stanie wyprodukować w Polsce około 1000 kWh energii elektrycznej. Przy zużytych 3000 kWh w skali roku powinniśmy zainteresować się instalacją o mocy 3 - 3,6 kWp. Większa nie będzie miała sensu.

Pracownicy sprzedaży często chcą nas przekonać do zakupu większej instalacji, mówiąc, że pozwoli to nam na montaż klimatyzacji czy elektrycznego źródła ogrzewania. Trzeba wówczas zadać sobie pytanie, czy w ogóle jesteśmy zainteresowani tego typu inwestycją. Jeśli nie - nie ma sensu mnożyć wydatków.

Telemarketing, czyli coś jest nie halo

Praca telemarketerów jest niewdzięczna, a dla nas często irytująca. Rozmowa telefoniczna zazwyczaj zaczyna się od kilku pytań, na które potencjalny klient musi odpowiedzieć twierdząco: "Czy mieszka pan w domu jednorodzinnym?", "Czy interesują panią niższe rachunki za prąd?", "Czy dodzwoniłem się do mieszkańca województwa śląskiego?". Kilka razy rzucamy "tak", czujemy, że ktoś ma ofertę specjalnie dla nas.

Słuchamy z zaciekawieniem, ile możemy zaoszczędzić. Rozmowa jednak zmierza zazwyczaj do umówienia audytu. Dopiero wtedy dowiemy się, czy góry złota obiecywane w rozmowie telefonicznej faktycznie trafią do naszego portfela.

Płatny audyt fotowoltaiki

Jakiś czas temu w sieci można było przeczytać o dużej aferze. Jedna z największych firm w branży fotowoltaicznej miała problemy z UOKiK. Chodziło o nieuczciwą praktykę, jaką było pobieranie 3900 złotych za sam audyt fotowoltaiczny. W momencie, gdy inwestor decydował się na zakup instalacji, kwota ta była obniżana do złotówki.

Standardem w branży jest wykonanie darmowego audytu lub choćby pobieżnych oględzin nieruchomości - to firma montująca musi określić, czy jest w stanie wykonać usługę. Płatny audyt jest w zasadzie jak wpłacenie bezzwrotnej zaliczki, niezależnie od efektów pracy monterów.

Fotowoltaika montowana jest głównie na domach jednorodzinnych, nierzadko również na bardzo starych budynkach. Często zdarza się, że instalacja elektryczna jest tam przestarzała. Audyt przeprowadzany przez handlowca, który nie ma wiele wspólnego z elektryką, nie daje gwarancji, że podczas montażu nie pojawią się problemy.

Rozdzielnica elektryczna
Rozdzielnica elektryczna© Pixabay

Najczęściej spotykanym jest brak właściwego uziemienia. W takim wypadku klient może zostać poinformowany o dodatkowych kosztach już po podpisaniu umowy. Informację o tym, że zakres prac musi ulec zmianie, dostaje się dopiero wówczas, gdy przyjadą monterzy, w związku z czym kwota inwestycji niespodziewanie wzrośnie.

Cena instalacji obniżona o dotację

Pomniejszanie końcowej ceny o 5000 złotych z dotacji Mój Prąd to dość często spotykana praktyka, która ma pokazać finalne koszty instalacji fotowoltaicznej. Kwota pomniejszona o dofinansowanie pozwala dokładniej wykazać termin zwrotu inwestycji, co wydaje się być korzystne dla klienta.

Problem w tym, że po pierwsze - w roku bywają okresy, w których do programu Mój Prąd zapisać się nie można, po drugie - na pieniądze czeka się nawet kilka miesięcy, a po trzecie - przelew do wykonawcy i tak musi opiewać na pełną kwotę. Oznacza to, że w terminie płatności musimy dysponować pełną kwotą, co może być utrudnieniem.

Na polskim rynku funkcjonuje przynajmniej kilka firm walczących o tytuł największego sprzedawcy instalacji fotowoltaicznych. Ich stawki są zazwyczaj nieco wyższe niż w przypadku lokalnych wykonawców, ale oferują znacznie lepszą obsługę klienta i pewniejszą gwarancję czy rękojmię.

Trzeba jednak wspomnieć, że wykonawcami gigantów bardzo często są lokalni przedsiębiorcy, stawiający pierwsze kroki w branży. Jakość usług będzie zatem taka sama, jak w przypadku zakupu instalacji od mniejszej, często tańszej firmy.

Duże firmy oferują większą pewność w kwestii usuwania usterek związanych z błędami montażowymi. Tyle tylko, że z rękojmi skorzystać można przez dwa lata, a problemy związane z montażem instalacji fotowoltaicznej mogą pokazać się znacznie później. Przeciekający dach czy uszkodzony przewód mogą dać o sobie znać nawet po pięciu latach. Krótko mówiąc - płacimy liderowi sprzedaży, a instalację montują często ludzie niedoświadczeni.

Choć zdarza się to rzadko, niektórzy sprzedawcy nawet nie próbują dokonać dokładnych oględzin. Pełen energii człowiek puka do naszych drzwi, pyta o rachunek za prąd i przedstawia wyliczenia. Nie sprawdza orientacji budynku względem stron świata, nie analizuje zacienienia, nie sprawdza rodzaju pokrycia dachowego. Dąży do szybkiego podpisania umowy, a klient dopiero po czasie dowiaduje się, że pierwotne założenia nie mogą być zrealizowane, że instalacja musi być mniejsza, albo ze względu na pewne problemy będzie kosztować więcej.

Pochodzenie komponentów fotowoltaiki

Nie jest tajemnicą, że większość elementów używanych do budowania instalacji fotowoltaicznych pochodzi z Chin. Wiadomo też, jakie są stereotypy dotyczące chińskiego sprzętu - bywa, że urządzenia te nie cieszą się dobrą renomą. Z tego względu handlowcy często unikają odpowiedzi na temat pochodzenia komponentów. W przypadku falowników i modułów bardziej dociekliwi klienci sami zweryfikują, jak jest naprawdę. Problem pojawia się przy konstrukcji wsporczej, na której nie ma żadnych informacji na temat producenta.

Konstrukcje renomowanych firm są certyfikowane, a więc bezpieczniejsze. Dzięki wieloletniej gwarancji możemy czuć pewność, że nie zacznie ona korodować oraz, że nie rozpadnie się wkrótce po montażu. Elementy konstrukcyjne niespełniające norm mogą stanowić niebezpieczeństwo.

Najważniejszy jest spokój. To, czy instalacja fotowoltaiczna zostanie uruchomiona teraz, za tydzień, czy za miesiąc, w ogólnym rozrachunku nie sprawi dużej różnicy. Dlatego lepiej poczekać i porównać oferty kilku firm, rozwiać wszelkie wątpliwości i zweryfikować wyliczenia. Przy inwestycji sięgającej kilkudziesięciu tysięcy złotych chłodna głowa to podstawa.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)