Podróż do źródeł. 3 kultowe usługi i programy komputerowe z lat 90.
Chyba nic starzeje się równie szybko, jak oprogramowanie. Niektóre programy i usługi, rządzące na rynku w latach 90. już dawno zostały zapomniane, jednak ze względu na rolę, jaką odgrywały dwie dekady temu warto je przypomnieć. W roli powracających bohaterów przeszłości wystąpią IRC, TAG i mks_vir.
02.09.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:01
TAG
Z jakiego edytora (czy – ultrapoprawnie – procesora) tekstu korzystacie? Nawet, jeśli nie jest to Word, to prawdopodobnie używacie czegoś kompatybilnego z formatami, spopularyzowanymi przez pakiet biurowy Microsoftu. Można narzekać na monopol, ale zazwyczaj jest to bardzo wygodne rozwiązanie.
Jeśli jednak znajdziecie gdzieś zakurzone, stare dyskietki, używane w starożytnym pececie to – o ile da się je odczytać – możecie natrafić na problem podobny do tego, jaki spotkał znalazców nieznanych prac Andy’ego Warhola (więcej na ten temat znajdziecie w artykule „Andy Warhol i stara Amiga. Jakie skarby zapisano na zapomnianych dyskietkach?”). Choć pliki można skopiować, to problemem może okazać się znalezienie programu, w którym da się je otworzyć. Takimi plikami mogą być na przykład te z egzotycznym rozszerzeniem .tag.
Nic dziwnego, że wyglądają nieznajomo – program, który obsługiwał ten format, przestał być rozwijany w 1996 roku, jednak zaledwie kilka lat wcześniej był w Polsce wśród edytorów tekstu jednym z głównych konkurentów.
Zanim zapanowała monokultura Worda, rynek był znacznie ciekawszy. W roku 1986 magazyn PC Magazine wymieniał 57 różnych procesorów tekstu, a na początku lat 90. do popularniejszych, obok Worda, należały m.in. ChiWriter, WordPerfect czy WordStar, którego smutne losy barwnie opisał Merrill R. Chapman w książce „Gdyby głupota miała skrzydła. Najsłynniejsze katastrofy marketingu hi-tech”.
Problem polegał na tym, że choć wszystkie bez problemu obsługiwały język angielski to poradzenie sobie z polskimi ogonkami bardzo często okazywało się zadaniem niewykonalnym. Z pomocą pospieszyła gdańska Spółdzielnia Pracy Informatyków InfoService, która w 1988 roku opracował polski edytor tekstu TAG.
Edytor TAG (Polish word processor TAG)
TAG nie tylko radził sobie z polskimi znakami, ale dzięki trybowi graficznemu umożliwiał ich bezproblemowy wydruk oraz zastosowanie wielu różnych fontów. Do tego – w porównaniu z konkurencją – przetwarzał dokumenty tekstowe bardzo szybko, a na dodatek dysponował możliwością sprawdzenia pisowni czy słownikiem wyrazów bliskoznacznych.
Tak o polskim edytorze pisał w 1992 roku „Computerworld”:
W ramach tzw. eksportu plików TAG pozwala na przetwarzanie zbiorów z własnego formatu na format ASCII, w którym polskie litery zakodowano w standardzie DHN, IBM Latin 2 (code page 852), Mazovii, Ventury lub Windows 3.1. Możliwy jest również import plików ASCII, a także - co ciekawe - plików tekstowych ChiWritera. Tablice przekodowań można dowolnie modyfikować lub tworzyć nowe. Niestety, wbrew temu, co napisano w instrukcji (dodatek G, strona G-1), tablice konwersji nie są kopiowane do katalogu TAG podczas instalacji - trzeba je przenieść ręcznie z katalogu "UZYTKOWE" dyskietki instalacyjnej #1.
IRC
Tak, jak obecnie internetowe życie toczy się na Facebooku, tak przed wieloma laty jego rolę pełnił IRC. Internet Relay Chat narodził się w 1988 roku za sprawą Fina, Jarkko Oikarinena, administrującego serwerem Tolsun.Oulu.fi, który napisał odpowiednie oprogramowanie, pozwalające na jednoczesną, tekstową komunikację z udziałem wielu osób.
Pomysł trafił na podatny grunt i już po roku istniało około 40 serwerów, tworzących siec o nazwie 0-net. Korzystanie z IRC-a polegało na wejściu na jeden z tzw. kanałów, czyli odległych przodków czatów, gdzie identyfikowani przez unikalne nicki użytkownicy mogli prowadzić tekstowe rozmowy.
Jeśli używacie hashtagów, to warto przypomnieć, gdzie zostały zastosowane po raz pierwszy. Ich odległym przodkiem były właśnie kanały IRC, których nazwa - teoretycznie sugerująca tematykę prowadzonych rozmów - poprzedzona była znakiem #.
Już na początku IRC okazał się prekursorem dzisiejszych relacji na gorąco, prowadzonych w mediach społecznościowych – zachowały się prowadzone na IRC-u relacje z rosyjskiego puczu Janajewa i z pierwszej wojny w Zatoce Perskiej.
Jednolita początkowo sieć IRC zaczęła się szybko dzielić – część administratorów odłączała się, tworząc własne sieci, jak Dalnet, IRCnet czy Efnet, a IRC zaczął obrastać różnymi usługami. Pojawiły się m.in. boty, czyli automaty wykonujące zautomatyzowane czynności, jak np. wyrzucanie użytkowników za wulgarne słownictwo albo nadawanie określonym użytkownikom, którzy dołączyli do danego kanału, praw administratora (tzw. opa).
mIRC
Nieodłączną częścią IRC-a były walki, prowadzone o kanały za pomocą odpowiednio modyfikowanych botów, a usługa stała się również prekursorem dystrybucji różnych, nie zawsze legalnych treści, pozwalając nie tylko na rozmowy, ale również na transfer plików pomiędzy użytkownikami. Sama usługa była często mylona przez mniej zaawansowanych użytkowników z mIRC-em, czyli najpopularniejszym oprogramowaniem klienckim IRC-a dla systemu Windows.
Wraz z upowszechnieniem się czatów i komunikatorów internetowych IRC zaczął dość szybko tracić na znaczeniu – problemem była tu m.in. bariera wejścia, wymagająca minimalnej dawki wiedzy, czyli przeczytania kilku zdań instrukcji.
mks_vir
Współczesne wirusy komputerowe są szalenie nudne. Z reguły to po prostu narzędzie do zdobywania pieniędzy, zwykły środek, dzięki któremu cyberprzestępcy zarabiają na życie. Nie zawsze tak było. Pierwsze wirusy komputerowe potrafiły być destrukcyjne, ale bardzo często były po prostu sztuką dla sztuki – czymś bezużytecznym a zarazem niebezpiecznym, pokazem kunsztu i złośliwości swoich twórców.
Moim zdaniem tamte zagrożenia miały swój urok. Kto w dzisiejszych czasach stworzyłby coś podobnego do wirusa Green Caterpillar, który po infekcji pozostaje w uśpieniu tylko po to, by trzy miesiące później zacząć zjadać znaki widoczne na ekranie?
Green Caterpillar DOS Virus (High Quality)
To właśnie z tamtych czasów pochodzi majątek ekscentrycznego Johna McAfee, który na swoim oprogramowaniu antywirusowym zarobił miliony, umiejętnie podsycając panikę przed końcem świata, jaki miał nadejść za sprawą wirusa Michelangelo.
Zagrożenie ówczesnymi wirusami, przenoszonymi za pomocą zainfekowanych dyskietek, istniało również w Polsce, gdzie informatyk Marek Sell napisał w 1987 roku pierwszy polski program antywirusowy – mks_vir.
Twórca tego programu był geniuszem – poza podstawową funkcją, związaną z wyrywaniem i usuwaniem różnych zagrożeń, umieścił w nim bazę wirusów z ich opisami i – przede wszystkim – demonstracją działania. Czego tam nie było! Wirusy w efektowny sposób niszczące to, to widać na ekranie, odgrywające za pomocą PC-towego głośnika piskliwe melodyjki czy, jak w przypadku Cysta.8045 (Rychu), wygłaszające ledwo zrozumiałe, wulgarne komunikaty.
Polish DOS virus Cysta.8045 (Rychu)
Przez długi czas mks_vir toczył w Polsce wyrównaną walkę ze światową konkurencją. Program, również w wersji dla Windowsa, był rozwijany przez całe lata 90., a w 1996 roku zdobył nagrodę Teraz Polska. Niestety, śmierć twórcy w 2004 roku i późniejsze działania właściciela sprawiły, że po legendarnej marce pozostało tylko wspomnienie.