Świat czeka katastrofa? Wszystko zależy od Chin
Europa ma bardzo ambitne plany dotyczące ochrony klimatu. Okazuje się jednak, że na niewiele mogą się one zdać. Wszystko zależy od Chin, które generują ogromne ilości zanieczyszczeń. Wystarczy wspomnieć, że kraj ten odpowiada za 26 proc. światowej konsumpcji energii.
09.06.2023 | aktual.: 09.06.2023 14:12
W Chinach mieszka 1,4 mld ludzi, czyli ok. 19 proc. populacji całego świata. Kraj ten przy okazji odpowiada za 26 proc. światowej konsumpcji energii. Wykorzystywane w Państwie Środka technologie do generacji energii elektrycznej nie są jednak ekologiczne. Jak czytamy w serwisie gisreportsonline.com, pod kątem energetyki Chiny generują najwięcej zanieczyszczeń na świecie.
Liczvy, które stoją za chińską energetyką, są jednoznaczne. Państwo Środka zużywa ponad połowę światowego wydobycia węgla i importuje więcej ropy naftowej i skroplonego gazu ziemnego LNG. Jednocześnie Chińczycy kładą duży nacisk na rozwój fotowoltaiki, energetyki wiatrowej, projektów wodorowych, a także rynku pojazdów elektrycznych i akumulatorów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko to powoduje, że Chińczycy odpowiadają za 28 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Oznacza to, że w ciągu roku emitują o 14 gigaton CO2 więcej niż łącznie emituje 38 krajów OECD, wśród których znajdują się przecież tak duże państwa, jak Stany Zjednoczone, Kanada czy Australia.
Chiny chcą dekarbonizacji, ale jeszcze nie teraz
W 2020 r. Xi Jinping ogłosił, że Chiny będą dążyć do dekarbonizacji i neutralności węglowej do 2060 r. W 2021 r. podczas szczytu w Glasgow poinformował, że redukcja emisji w Chinach rozpocznie się od 2030 r., choć już od 2025 r. kraj ten ma rozpocząć ograniczanie zużycia węgla.
Sposobem na redukcję emisji ma być przede wszystkim popularyzacja odnawialnych źródeł energii, za które Chińczycy uznają też energetykę jądrową i wodną. Do 2030 r. OZE i atom mają odpowiadać w Chinach za 25 proc. produkowanej energii. W 2020 r. odpowiadały za 15,9 proc.
Deklaracje to jedno, a fakty to drugie. Chiny odpowiadają za ponad połowę światowej zużycia węgla, a nadal chcą rozwijać tę gałąź energetyki. W pierwszym kwartale 2023 r. zatwierdzono budowę nowych elektrowni o mocy ponad 20 GW. Z drugiej strony - Chiny w zeszłym roku uruchomiły aż 125 GW mocy w fotowoltaice i energetyce wiatrowej. Jak twierdzą dziennikarze gisreportsonline.com, jest to dowód, że cele klimatyczne schodzą na drugi plan w obliczu możliwości zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności rynkowej.
Czas elektryczności
Energia elektryczna stanowi ok. 24 proc. końcowego zużycia energii w Chinach, a do 2050 r. wartość ta ma wzrosnąć blisko dwukrotnie, do 46 proc. Wynika to m.in. z szybko przeprowadzonej urbanizacji Chin. Co więcej, w ostatnich latach w kraju brakowało energii elektrycznej. Wynikało to nie tylko z dużego zapotrzebowania, ale także z susz, które utrudniają pracę elektrowniom. Dodatkowym czynnikiem, który może martwić nas pod kątem dbania o klimat, jest fakt, że Chiny nie chcą importować czystego węgla z Australii. Zamiast tego stawiają na zużywanie swoich złóż o niższej jakości.
Wszystko to sprawia, że to właśnie od Chin zależy, w jakim stopniu uda się nam walczyć z globalnym ociepleniem. Według gisreportsonline.com świat nie będzie w stanie osiągnąć swojego celu do ograniczenia globalnego ocieplania do 1,5 stopnia Celsjusza do roku 2100, jeśli Chiny nie zaczną bardziej angażować się w dbanie o środowisko.
Karol Kołtowski, dziennikarz Gadżetomanii