Sztuczna inteligencja, sztuczna empatia. Czy wirtualny terapeuta, lekarz, duchowny może być tak skuteczny jak żywy?

Technologie zabiły już dziesiątki zawodów. Czy dołączą do nich kolejne? Telemedycyna już działa w niektórych częściach świata, ale czy wirtualny psychiatra będzie w stanie nam faktycznie pomóc?

Ellie (źródło: bbc.co.uk)
Ellie (źródło: bbc.co.uk)
Olga Drenda

05.06.2013 | aktual.: 13.01.2022 11:36

Technologie zabiły już dziesiątki zawodów. Czy dołączą do nich kolejne? Telemedycyna już działa w niektórych częściach świata, ale czy wirtualny psychiatra będzie w stanie nam faktycznie pomóc?

Zdolna dziewczyna

„Witaj, jestem Ellie. Nie jestem terapeutką, ale jestem tu po to, żeby dowiedzieć się więcej o ludziach i bardzo chciałabym dowiedzieć się czegoś również o tobie” - mówi do mnie z monitora poważnie wyglądająca brunetka. Ellie jest może trochę kanciasta, ale wygląda i gestykuluje prawie jak żywa: jej mimika niemal doskonale oddaje ludzką, a naturalny, otwarty sposób bycia zachęca do interakcji.

Wirtualna konsultantka jest częścią programu, który analizuje reakcje jej rozmówcy na zadawane pytania: bada mimikę, tiki, ruch oczu, ton głosu, pauzy czy przyspieszoną mowę. Jak przekonują twórcy Ellie – naukowcy z kalifornijskiego Institute for Creative Technologies - na podstawie tych danych można oszacować, czy mamy do czynienia z osobą wymagającą pomocy specjalisty.

Sztuczna inteligencja uczy się szybko: im więcej pacjentów, tym więcej specyficznych danych, subtelności zachowań, tym większa paleta odsłanianych przez nich uczuć. Dzięki temu może trafniej reagować na to, co widzi i słyszy. Można powiedzieć, że Ellie dysponuje sztuczną empatią.

Po kilku spotkaniach z Ellie dochodzę do wniosku, że radzi sobie z odczytywaniem mowy ciała o wiele lepiej niż ja.

Konferencja zamiast spotkania

„Poważnym jednak zagrożeniem jest to, że nieskuteczny wirtualny konsultant, coach, terapeuta, czy diagnosta, może zniechęcić człowieka do sięgnięcia po rzeczywistą pomoc. Bo warto zadać tutaj proste retoryczne pytanie: co będzie, gdy komputer nie poradzi sobie z problemem?” - zastanawia się.

Twórcy wirtualnej konsultantki wyjaśniają, że jej zadaniem nie jest zastąpienie spotkania z lekarzem czy terapeutą twarzą w twarz, a jedynie pomoc w diagnozie i przygotowanie gruntu pod dalsze działania. Przekonują, że osoby sceptycznie nastawione do psychologii i psychoterapii mogłyby rozważyć konsultację po tym, jak przedstawi się im twarde dane odczytane przez program.

Takie próby nie są nowym zjawiskiem. Ellie jest młodszą koleżanką zasłużonej już ELIZY. W 1966 roku Joseph Weizenbaum opracował prosty symulator rozmowy, w którym pojawiające się w pytaniu słowo kluczowe jest kojarzone z jednym z licznych ogólnych zwrotów z obszernej bazy (na przykład na stwierdzenie pacjenta: „Jestem nieszczęśliwy”, ELIZA odpowie: „Przykro mi, że jesteś nieszczęśliwy”).

Odpowiedzi, choć nieprecyzyjne, dla niektórych brzmią tak przekonująco, że badacze sztucznej inteligencji ukuli termin „efekt Elizy” na sytuację, w której przypisujemy programom komputerowym ludzkie reakcje. Łatwo zbyć to zjawisko jako jedną z wielu iluzji, którym chętnie poddaje się mózg, jednak efekt Elizy miewa pozytywne efekty: często sprawia, że zamknięty w sobie człowiek wyraża chęć do rozmowy o swoich emocjach.

Niuanse widoczne tylko dla człowieka

Tomasz Kozłowski przekonuje jednak, że to się nie uda. „Wirtualny terapeuta nie zobaczy spoconych, zadbanych lub zaniedbanych dłoni, nie dostrzeże zbyt długiej przerwy w wypowiedzi, nie wyczuje spalonego przed spotkaniem papierosa, nie ma szansy na połączenie przejęzyczenia z wcześniejszym lub późniejszym wątkiem, nie porówna spójności wypowiedzi z mową ciała i dynamiką całej osoby” - mówi psycholog.

„Kierowana do komputera treść nie zawsze będzie wypowiedzą pierwszą, która pada w emocjonalnej atmosferze odtwarzania zdarzeń, co oznacza, że przemyślana może być podszyta chęcią do pozytywnej autoprezentacji osoby, która siedzi przed zimnym ekranem komputera, który może mieć miliardy kombinacji kojarzenia ruchów twarzy przy pomocy nowoczesnych kamer, ale nigdy nie dostrzeże np. spójności napisu na koszulce z poglądami prezentowanymi podczas spotkań” - twierdzi mój rozmówca.

„Nie dostrzeże znaczka, plakietki czy rodzaju kurtki powieszonej na wieszaku lub np. nonszalancko rzuconej pod ścianę. Te kilka wymienionych rzeczy, zachowań i 'obrazów' mogą mieć niezwykle istotny wpływ na budowanie relacji w pracy diagnostycznej i terapeutycznej. Komputer nigdy nie będzie zdolny do wzięcia tego pod uwagę" - dodaje.

Wirtualny ksiądz

Z ludzką duszą mają do czynienia na co dzień nie tylko psychologowie, ale też duchowni. Tematyka religijna dla wiernych różnych wyznań, od forów po aplikacje mobilne, zadomowiła się w Internecie na dobre – zapytałam więc ks. Zbigniewa Gełdona z katolickiego Radia Głos o to, co sądzi o wiernych szukających pomocy w Sieci.

„Internet to nie tylko 'globalna wioska', ale moim zdaniem także ciekawe miejsce obserwowania duchowości człowieka. Szeroko rozumiane social media dają możliwości także dla rozwoju duchowości każdego człowieka bardzo indywidualnie” - mówi ksiądz.

Jednocześnie zaleca zachować rozsądek, gdyż w poszukiwaniu wsparcia duchowego online łatwo można trafić na szarlatanów. „Przypominają mi się słowa św. Pawła, który mówi 'wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść'” - wyjaśnia.

Jest również sceptykiem w kwestii internetowej spowiedzi, cytując słowa ks. Marka Drzewieckiego:

Spowiadać przez internet, to tak jakby wychować dzieci, rozmawiając z nimi przez telefon. Media elektroniczne mogą być dobrym narzędziem przekazywania informacji, ale nigdy nie zastąpią osobistego kontaktu.

Wirtualna pomoc, wymierne skutki

„Najważniejsze jest to, że w realnym kontakcie między ludźmi wytwarza się specyficzna więź określana potocznie 'chemią', w oparciu o którą człowiek wie, że chce z tym terapeutą, czy specjalistą pracować, czy nie. Tego nic nie jest w stanie zastąpić, bo czasami najcenniejsza może być bez słów rozmowa” -  mówi Tomasz Kozłowski.

Warto przy tym pamiętać, że są sytuacje, w których wirtualna pomoc może mieć jak najbardziej wymierne, realne skutki. Telemedycyna jest bardzo pomocnym rozwiązaniem w niektórych rejonach Afryki. Jak informuje serwis Virtual Doctors, w 13-milionowej Zambii pracuje tylko tysiąc zarejestrowanych lekarzy, więc internetowe wsparcie jest dla nich – i ich pacjentów - na wagę złota.

Koniec końców, i w tym przypadku jednak bazą pozostaje kontakt międzyludzki: Zambijczykom nie doradzają boty, tylko lekarze z innych stron świata.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.