Zakup na 2021: TV 4K i PlayStation 5 lub Xbox Series X? Podpowiadam: zainwestuj w internet i przejdź na grę w chmurze
A co, jeśli przewidujący przyszłość w okolicach 2012-2013 roku mieli rację i po PlayStation i Xboksie One faktycznie nie potrzebujemy nowej generacji konsol? Spędziłem już trochę czasu z Google Stadia i nie mam wątpliwości: konsola jako gadżet nie jest mi potrzebna.
15.01.2021 | aktual.: 08.03.2022 14:22
Piszę o grach od kilkunastu lat i nie zliczę ile razy ktoś bawił się we wróżkę i mówił: nie będzie kolejnego modelu PlayStation i Xboksa. Pomijając, że PS5 jest praktycznie dziś nie do kupienia, wiemy, że te prognozy się nie sprawdziły. Zainteresowanie nową generacją raczej przeczy tym zapowiedziom.
Ale nie można przejść obojętnie obok faktu, że poniekąd mieli rację - granie chmurze rzeczywiście jest rewolucją. I ona właśnie teraz się dokonuje.
Jestem orędownikiem takiego rozwiązania od czasu, kiedy po raz pierwszy skorzystałem z usługi OnLive. W grudniu 2011 roku napisałem:
Nie Xbox 720, nie PlayStation 4, nie mocarne pecety – to usługi typu OnLive zmienią branżę gier
Rewolucja nadeszła
OnLive miał swoje problemy i ostatecznie okazał się niewypałem - w przeciwieństwie do PS4, nowego Xboksa i mocarnych pecetów - ale był początkiem drogi prowadzącej m.in. do Google Stadia.
Czyli sytuacji, w której odpalam "Cyberpunka 2077" na moim służbowym laptopie, normalnie ledwo radzącym sobie z gierkami indie zlepionymi z pikseli.
W porównaniu do grafiki, którą widziałem na potężnym laptopie gamingowym, "Cyberpunk 2077" z chmury wypada gorzej, ale… w ogóle mi to nie przeszkadza. Liczy się dla mnie to, że na dużo lżejszym, mniejszym sprzęcie, z którym mogę leżeć w łóżku, gram w najnowszy hit.
I równie dobrze mógłbym to zrobić na telewizorze albo telefonie. Szaleństwo.
Mało tego: to wszystko bez żadnych zacięć i problemów, ba, nawet bez instalacji czy posiadania gry na dysku! Niby Netflix czy Spotify nas do tego przyzwyczaiły, ale gry to jednak coś innego. Mimo to wszystko śmiga.
Technologia już jest
Oczywiście potrzebny jest szybki internet. Mój to światłowód 1 Gb/s, ale np. redakcyjny kolega z Polygamii, Dominik Gąska, gra na 300 Mb/s i też działa mu wszystko bez problemów.
Owszem, nie wszędzie taka sieć jest dostępna, ale to kwestia czasu aż podobne prędkości staną się normą. Nadchodzi też 5G, więc ograniczenia techniczne przestaną być barierą - a tego jeszcze kilka lat temu nie dało się powiedzieć ze 100 proc. pewnością.
Granie w chmurze to końcowe stadium ery bez własności. Niby można kupić swoje gry, ale np. Stadia bazuje też na własnym abonamencie, który wypożycza nam produkcje.
Z kolei awaria internetu automatycznie oznacza koniec zabawy. Mając grę na nośniku nie musimy się martwić o takie problemy.
Tyle że… to mnie nie przekonuje. Możliwości, jakie daje chmura, są ogromne. Już teraz na telefonie z Androidem mogę odpalić gry z Xboksa. Wkrótce xCloud trafi też na komputery. Jest Stadia, jest GeForce Now, być może wkrótce dołączy u nas PlayStation Now. I to wszystko na leciwym laptopie. Niesamowite.
Mam wrażenie, że magia chmury jest trudna do wytłumaczenia. Łatwiej zachwycić się recenzją wielkiego telewizora i uwierzyć, że grafika jest fotorealistyczna. Wystarczy jednak odpalić dowolną produkcję na komputerze, który nie nadaje się do grania, aby zrozumieć przełom.
Wielkie zmiany w salonie
I nie chodzi tutaj wyłącznie o zmianę przyzwyczajeń. Dotychczas przy wyborze telewizora kierowałem się tym, jak współpracować będzie z konsolą. Teraz ze względu na chmurę ma to mniejsze znaczenie. Dalej 4K jest ważne, ale pozostałe techniczne aspekty tracą na znaczeniu. Nie muszę mieć telewizora dedykowanego konsoli - mogę wybrać taki, jak mi się podoba. Np. model w kształcie ramy albo ten z obracającym się ekranem.
W grę wchodzi też inne podejście. Kiedy odpada wydatek rzędu 2,5 tys. zł na konsolę, można dołożyć tę kwotę do telewizora, kupując np. większy model.
Pójdźmy dalej. Premierę nowych konsol zauważono w amerykańskim oddziale... Ikei. Dlaczego? Wszystko przez rozmiar PlayStation 5 i Xboksa Series X.
PlayStation 5 i Xbox Series X to bardzo duże konsole – tak naprawdę, PS5 to największa konsola do gier w historii. Ich rozmiary mogą sprawić, że zakup nowego centrum rozrywki, które faktycznie będzie dla nich pasować, będzie niewątpliwym wyzwaniem. Jednak Ikea nie zawodzi, a szwedzka pomysłowość wychodzi naprzeciw potrzebom współczesnego gamingu. Firma przygotowała atrapy konsol, których wymiary i kształt w pełni odpowiadają najnowszym modelom. To sprytne i użyteczne rozwiązanie pomoże uniknąć błędów ze skomponowaniem własnego stanowiska do rozrywki, mogącego pomieścić nowe modele.
Przy graniu w chmurze ten problem odpada. Nie trzeba się już więc zastanawiać, czy dana szafka pod telewizor pomieści wszystkie konsole. Niby drobiazg, ale zupełnie inaczej myśli się o zakupach, prawda?
Zapowiedź tego, że chmura stanie się ważnym aspektem, już jest. LG zdążyło się pochwalić, że ich telewizory otrzymają wsparcie dla Stadii i GeForce Now.
Oczywiście tak jak pojawienie się konsol nie wyeliminowało z rynku potężnych komputerów za 15 tys. zł, tak nie należy się spodziewać, że konsole przestaną się sprzedawać, bo grać można na ekranie od lodówki. Nie zmienia to jednak faktu, że w wielu domach zrewidowane zostanie podejście do tej formy rozrywki.