TOP 5 niezwykłych koncepcji naukowych
Nauka wydała na świat wiele koncepcji. Przygotowałem dziś specjalny ich miks. Znajdują się tu trzy obalone, fałszywe teorie, a także dwie, które to mogą mieć rację bytu, ale jeszcze za nisko technologicznie stoimy, aby to oceniać.
08.08.2010 | aktual.: 15.01.2022 14:14
Poliwersum
O teorii mnogości Wszechświatów zapewne każdy kiedyś słyszał. Koncepcja ta przewiduje, że nie istnieje jeden kosmos, a niezliczona ich ilość, a w dodatku bez przerwy powstają nowe. Skąd się biorą? Tu istnieje kilka teorii – jedne mówią o tym, że materia wsysana przez czarne dziury daje zalążek nowym kosmosom, czyli gdy czarna dziura skupi w sobie wystarczająco dużo materii, eksploduje ona, dokonując wyrwy w rzeczywistości i tworzy nową, gdzie mogą obowiązywać zupełnie inne prawa fizyki niż u nas.
Inne zaś teorie głoszą, że dzieje się tak na skutek pojawiających w czasoprzestrzeni anomalii, będących jeszcze echem Wielkiego Wybuchu i jego inflacji.
Vis Plastica
Johann Beringer, niemiecki lekarz i paleontolog, dokonał w 1725 roku niezwykłych odkryć. W skamieniałościach triasowych w pobliżu bawarskiego miasta Würzburg odnalazł bowiem małe płytki (podobne do tych na rysunku powyżej), jakie miały pochodzić z tamtego okresu (a trias był 200 milionów lat temu!).
Trafił między innymi na ptaka wysiadującego jajka, pszczołę przy plastrze miodu czy też pająka z pajęczyną. Mało tego – odnalazł płytki z imieniem Boga napisanym po hebrajsku, łacinie i arabsku! Była to mistyfikacja przygotowana przez niechętnych mu rywali, jednak Beringer nie spostrzegł jej i ukuł „Vis Plastica”. Teoria ta głosiła, że wszystkie organizmy żywe zostały najpierw stworzone jako wzory w kamieniu, tak więc można odnaleźć zapisane w kamieniach wszystko.
Mówiąc współczesnym językiem: kamienie były szablonami do powielania istot żywych. Oczywiście prawda wyszła na jaw, a upokorzony Breinger wytoczył proces fałszerzom.
Promienie N
Ponad 270 lat po odkryciach Beringera, w tym samym Würzburg pan Wilhelm Röntgen dokonał odkrycia promieni X. Znamy je oczywiście wszyscy i nie ma chyba nikogo, na kogo by raz w życiu nie oddziaływały – na przykład służba zdrowia używa ich do prześwietleń. Ówczesny świat nauki rzucił się do ich badań, zaś jednym z ich badaczy był René-Prosper Blondlot. Ba, mało tego, że badał promienie X – odkrył w 1903 roku promienie N!
Miały one być emitowane przez Słońce, źródła światła i niektóre ciała stałe, a przy tym przenikać metale, lecz zarazem być absorbowane przez sól kuchenną czy mokry papier. Ba, nim oszustwo wyszło na jaw, promieniami N zajmowano się całkiem poważnie – odkryto między innymi, że ludzkie ciało (a dokładnie nerwy i mięśnie) także je emituje i to nawet po śmierci! Jednak na 300 prac o promieniach N, 298 napisanych było przez Francuzów. Przedstawiciele innych nacji nie byli w stanie ani ich dostrzec, ani też zbadać.
Białe dziury
Po raz drugi wspominam w zestawieniu o czarnych dziurach, tym razem z okazji ich domniemanego „pokrewieństwa” z białymi - których póki co nikt na oczy nie widział. Wygląda to mniej więcej w ten sposób – czarne dziury nie są skupiskiem materii, z którego wykluwa się kolejny kosmos, ale wejściem do czegoś w rodzaju znajdującego się poza czasem i przestrzenią tunelu. Możemy dzięki temu skracać znacznie czas podróży i na przykład wlatujemy do czarnej dziury za Neptunem (jeśli by taka istniała), a po chwili wylatujemy w Mgławicy Kraba.
Brzmi wspaniale, prawda? Jednak jest pewno ALE. Czarna dziura miałaby być tylko WEJŚCIEM, zaś biała – WYJŚCIEM. Wyłącznie. Nie można by wykorzystać białej dziury, by wrócić tą samą drogą, ani też czarnej, by wydostać się z powrotem w okolicach Neptuna. Teoretycznie jest to możliwe – choć brzmi jak czysta fantastyka. Jednak pozostaje cały czas problem wlecenia do czarnej dziury – każdy śmiałek przekraczający horyzont zdarzeń szybko zostałby sprasowany przez narastającą grawitację.
Świat w świecie
Edmund Halley (tak, ten od komety) wysunął w XVII teorię, że Ziemia zbudowana jest z czterech sfer. Pomyślał to całkiem nieźle – wnętrze planety miałaby wypełniać świecąca, składająca się głównie z gazu atmosfera, zaś zorze polarne nad biegunami są wynikiem przedostawania się gazu przez wejścia do podziemnego świata. Miałyby być one olbrzymie – średnica wrót do podziemi szacowana była na kilka mil.
Koncepcję Halleya rozwinął Leonard Euler, likwidując cztery sfery, a w środku Ziemi umieszczając wewnętrzne Słońce o średnicy 1,5 tys. km. To właśnie jego odblaski miałyby powodować zorze. Co ciekawe – teoria ta istniała aż do lat 80-tych XX wieku i można by o niej napisać sporo. Na przykład znana ezoteryczka twierdziła w XIX wieku, że jest w kontakcie z mieszkańcami podziemnego miasta Telos.
A w 1970 roku dwaj radzieccy uczeni oznajmili, że wszystkie planety naszego układu oraz największe jego satelity (w tym nasz Księżyc), są wewnątrz puste, a w ich wnętrzach, w blasku małych słońc, rozkwitają w najlepsze rozmaite formy życia, w tym i rozwinięte cywilizacje. Szaleni naukowcy-ezoterycy III Rzeszy mieli zaś koncepcję, że to właśnie MY żyjemy we wnętrzu właściwego świata i badali możliwości odbicia fal radarowych od „dachu”.