Wczasy wagonowe – czar PRL
W czasach PRL dbano nie tylko o to, aby każdy Polak miał pracę, ale również o to, aby po ciężkiej (mniej lub bardziej) pracy, mógł należycie wypocząć podczas wakacji. Pracownicy kolei i ich rodziny, oraz Ci, którzy mieli odpowiednie dojścia, mogli skorzystać z tzw. wczasów wagonowych, czyli wypoczynku w przystosowanych na mieszkania wagonach.
26.12.2009 09:00
W czasach PRL dbano nie tylko o to, aby każdy Polak miał pracę, ale również o to, aby po ciężkiej (mniej lub bardziej) pracy, mógł należycie wypocząć podczas wakacji. Pracownicy kolei i ich rodziny, oraz Ci, którzy mieli odpowiednie dojścia, mogli skorzystać z tzw. wczasów wagonowych, czyli wypoczynku w przystosowanych na mieszkania wagonach.
Ośrodki wczasów wagonowych powstawały pod koniec lat 40 – tych i na początku 50-tych. Najpopularniejsze były miejscowości położone nad morzem – Jastarnia, Mielno, Darłówek, Hel, Ustka. Ośrodki znajdowały się też w Małopolsce (Zakopane i Nowy Targ), na Mazurach (Ośrodek Wczasów Wagonowych Ruciane - Nida) czy na Dolnym Śląsku (Szczawno – Zdrój). Koszt wczasów wagonowych refundowany był z Funduszu Wczasów Pracowniczych (narzędzia, które miało szerzyć wśród obywateli poparcie dla socjalizmu – co by jednak nie mówić, Fundusz umożliwiał pracownikom spędzenie urlopu z dala od domu za symboliczne pieniądze). Dla pracowników kolei, wczasy wagonowe były tym tańsze, że dojazd rodziny kolejarzy miały bezpłatny. Na wczasy wagonowe, siłą rzeczy wyjeżdżało się razem, tak że nawet jeśli wczasowicze jeszcze nie znali się z pracy, poznawali się w czasie podróży – oczywiście pociągiem.
Wagony przystosowane były do mieszkania prze okres wakacyjny. Miały wydzielone sypialnie, kuchnie i węzeł sanitarny. Ustawione na bocznicach kolejowych, z dala od najbliższego miasteczka, oferowały letnikom spokój i ciszę. Były dość wygodne – choć trudno porównywać je do dzisiejszych kurortów. W czasach kiedy wczasy wagonowe święciły swoje triumfy, mentalność wczasowiczów była jednak nieco inna niż dziś – nikt nie oczekiwał luksusów, a codziennym strojem wakacyjnym był wyciągnięty dres i klapki „fakirki”.
Jak zwykle w ramach tradycji wczasów w PRL, na każdych wczasach obecny był referent kulturalno – oświatowy (zwany popularnie kaowcem). Kaowcy odpowiadali za organizację czasu i wypoczynku wczasowiczów – organizowali wieczorki zapoznawcze, ogniska, wycieczki krajoznawcze, a nawet edukacyjne pokazy slajdów dotyczące nadmorskiej flory i fauny. Obecnie, kaowców również nie ma, a kto nie pamięta wczasów za czasów PRL, chcąc poznać rolę kaowca na wczasach, może jedynie posiłkować się rolą Stanisława Tyma w filmie „Rejs”.
Ci, którzy mieli okazję uczestniczyć we wczasach wagonowych z rozrzewnieniem wspominają te wyjazdy. Wczasy wagonowe wciągały tak bardzo, że nierzadko całe rodziny potrafiły przez kilkanaście lat jeździć co rok do tej samej miejscowości.
Obecnie, większość ośrodków prowadzących wczasy wagonowe została zlikwidowana, a tabor kolejowy albo niszczeje na bocznicach, albo też stanowi wyposażenie muzeów kolei. Na wczasy wagonowe można jeszcze wybrać się do miejscowości Dziemiany w powicie kościerskim. Zainteresowanie jest tak duże, że rezerwacje należy robić ze sporym wyprzedzeniem. Wczasy wagonowe nadal funkcjonują również w Giżycku. W okresie letnim, większość z około 10 wagonów, zajęta jest przez wczasowiców.
To, na czym dokładnie polegała siła wczasów wagonowych doskonale zobrazowała Anna Kazejak w nagrodzonym w Gdyni, dokumentalnym filmie „Bocznica”. Ciekawe ilu z Was, zdecydowałoby się teraz, na wczasy wagonowe...
fot.:Paweł Wagner / zdjecia.ruciane-nida.org (znajdziecie tu też więcej zdjęć z wczasów wagonowych w Ruciane Nida - zdjęcie ilustrujące artykuł zostało wykonane w 2007 roku. Z informacji otrzymanej od autora zdjecia wynika, że na końcu składu pociągu, który przyjechał prawdopodobnie ze Skarżyska - Kamiennej, znajdowała się platforma, na której dowieziono kajaki oraz rowerki wodne!)