Kometka dla świetlic i klubów [Bajty z brodą]

Kometka dla świetlic i klubów [Bajty z brodą]

Kometka dla świetlic i klubów [Bajty z brodą]
Blomedia poleca
15.05.2013 14:00, aktualizacja: 13.01.2022 11:45

W 1978 roku miesięcznik „Radioamator i Krótkofalowiec Polski” informował o zdobywających popularność na Zachodzie urządzeniach, które „po przyłączeniu do gniazda antenowego odbiornika telewizyjnego umożliwiają rozgrywanie gier naśladujących dyscypliny sportowe”. Cóż to był za tajemniczy sprzęt?

W 1978 roku miesięcznik „Radioamator i Krótkofalowiec Polski” informował o zdobywających popularność na Zachodzie urządzeniach, które „po przyłączeniu do gniazda antenowego odbiornika telewizyjnego umożliwiają rozgrywanie gier naśladujących dyscypliny sportowe”. Cóż to był za tajemniczy sprzęt?

Niebywała kariera takich maszyn budzi „zrozumiałe zainteresowanie” – pisał redaktor magazynu, zachęcając po chwili czytelników, by podjęli próby… samodzielnego wykonania podobnych zabawek. W tym samym czasie inżynierowie z Gdańska starali się udostępnić identyczną grę wszystkim chętnym.

Tenis na ekranie telewizora

Historia zachwalanych przez „Radioamatora” „gier telewizyjnych” (dziś napisalibyśmy raczej: konsol) rozpoczęła się w 1972 roku w Stanach Zjednoczonych, gdy Nolan Bushnell założył firmę Atari i wyprodukował pierwsze automaty arcade z grą Pong – pojedynkiem na dwie białe prostokątne paletki, ustawione po przeciwległych stronach ekranu, pomiędzy którymi krąży kwadratowa piłeczka. Grę tę podpatrzył u innego z pionierów gier wideo, Ralpha Baera, który podobny wirtualny „tenis” zaimplementował w pierwszej konsoli Magnavox Odyssey.

Obraz

W 1975 roku Bushnell zauważył, że ludzie, zamiast chodzić do miejsc z automatami i płacić za każdą partię, woleliby jednorazowo wydać większą sumę i mieć salon gier w swoich domach. W ten sposób powstał Home Pong – konsola pozwalająca rozgrywać tenisowe mecze na ekranach telewizorów.

Sukces przyciągnął wielu naśladowców, którzy rozpoczęli produkcję konkurencyjnych maszyn, przy okazji wzbogacając grę o nowe opcje. Przecież wystarczyło dodać bramki, by z „tenisa” robił się „hokej” lub zabudować jedną ścianę, a obie paletki umieścić po tej samej stronie ekranu, by stworzyć symulację „squasha”. Rozmaite firmy (z Coleco na czele) wykorzystywały niepewną sytuację patentową Atari, by zarabiać na cudzym pomyśle (podobnie jak wcześniej Atari zrobiło z pomysłem Baera). W ten sposób swoją przygodę z konsolami zaczynało również Nintendo, a ich Pong nazywa się Color TV Game 6 (rok produkcji: 1977) i – jak wskazuje sama nazwa – zawiera aż sześć wariacji na temat oryginału.

Gra szybko trafiła także na naszą stronę żelaznej kurtyny, a swojego Ponga stworzyła np. radziecka Elektronika (która dekadę później podbiła serca polskich graczy kieszonkowymi konsolami typu „jajeczka”). Pong z ZSRR charakteryzuje się m.in. tym, że żywego przeciwnika w tenisowym pojedynku potrafi z powodzeniem zastąpić sztuczna sowiecka inteligencja.

O ile zachodnie implementacje tych pierwszych gier telewizyjnych są szczegółowo udokumentowane przez miłośników informatyki i kolekcjonerów sprzętu komputerowego, o tyle historia pierwszych (i – jak miała pokazać przyszłość – jedynych) polskich konsol wciąż pełna jest białych plam. Poniżej próbujemy zmienić ten stan rzeczy.

Do organizowania zabaw i zawodów

Pierwszego Ponga Made In Poland szukać należy prawdopodobnie w Gdańsku. Tamtejszy Unimor, znany przede wszystkim z produkcji telewizorów Neptun, już w 1977 roku chciał podbić serca graczy konsolą Tele-Set GTV-881. Instrukcja obsługi zachwalała ją jako urządzenie do gry zręcznościowej, mogącej współpracować „z dowolnym odbiornikiem TV, nawet kolorowym”. Gra szczególnie przydatna miała być – jak przekonywał producent – „w świetlicach i klubach do organizowania zabaw i zawodów”.

Obraz

GTV-881 to odmiana Ponga o tyle nietypowa, że korzystająca z cartridge’a (jak pisano w instrukcji: „modułu wymiennego zawierającego program gry”), który podłączało się do konsoli, zmieniając tym samym zasady rozgrywki. Wraz z zabawką dostępny był moduł „kometki”, która niczym nie różniła się od tradycyjnego „tenisa” innych producentów (dwie paletki po lewej i po prawej stronie ekranu, piłka, brak bramek) i pozwalała dwóm graczom stoczyć pojedynek za pomocą kontrolerów – potencjometrów. Z ciekawych rozwiązań wymienić należy element losowości: niekiedy piłeczka potrafiła skręcić w zaskakującym kierunku, co – zdaniem autorów – miało imitować nagły podmuch wiatru podczas gry w prawdziwą kometkę.

Gra dopuszczała także zagrania nieczyste. Jeśli podczas trwania wymiany gracz użyłby na kontrolerze przycisku odpowiedzialnego za serw, piłka reagowała natychmiastową zmianą kierunku lotu, dezorientując przeciwnika. Choć program nie blokował tych ruchów, instrukcja obsługi przestrzegała, że zachowanie takie – jako niesportowe – jest kategorycznie zabronione.

Warto wspomnieć również o możliwości zmiany parametrów rozgrywki, zawiedzie się jednak ten, kto szukałby takich opcji w menu programu lub wśród przycisków na obudowie. Natomiast w module z grą widoczny jest otwór – użycie w nim stosownego wkrętaka pozwala na regulację prędkości piłeczki. Prędkość przesuwania się paletek zmienia się w analogiczny sposób – kręcąc śrubkami ukrytymi w manipulatorach.

Czekając na „polowanie” i „hokej”

Pong z Unimoru to urządzenie bardzo tajemnicze. W archiwach gdańskiej firmy nie zachowały się żadne informacje dotyczące GTV-881. Niepowodzeniem zakończyły się również próby dotarcia do konstruktora tej prawdopodobnie pierwszej polskiej konsoli.

Obraz

Jasne jest natomiast, skąd Unimor czerpał inspirację podczas projektowania swojej gry telewizyjnej. Rozwiązania identyczne, jak te zastosowane w gdańskim Pongu, znajdujemy w konsoli Philips Tele-Spiel (1975), rozpowszechnianej w Europie Zachodniej. Również ona korzystała z gier zamkniętych w oddzielnych cartridge’ach, a ten sprzedawany wraz z zestawem startowym nazwany został nie „tenisem”, a… „badmintonem”. Charakterystyczny jest również sposób łączenia elementów konsoli – zarówno w GTV-881, jak i w Tele-Spiel kontrolery przyłącza się nie bezpośrednio do konsoli, lecz do modułu z grą.

Co ciekawe, ani konsola Philipsa ani GTV-881 nie potrafiły zliczać wyniku partii. Jednak na obudowie Tele-Spiel zainstalowano suwaki ze skalą od 1 do 15, pozwalające ręcznie ustawiać stan rywalizacji. Użytkownicy GTV-881 musieli korzystać z kartki i ołówka.

Wkrótce Philips wypuścił na rynek moduły z kolejnymi grami, a posiadacze konsoli nie musieli ograniczać się już tylko do wariacji na temat paletek i piłeczki. Dostali do dyspozycji również strzelnicę (pistolet świetlny, którym celowało się w punkty wyświetlane na ekranie telewizora, sprzedawano oczywiście osobno), a także grę Autoslalom. W programie tym gracz sterował paletką (udającą aktualnie „samochód”) tak, by zmieścić się w falujących liniach wyznaczających tor jazdy.

Tymczasem użytkownicy GTV-881, którym znudziła się „kometka”, bezskutecznie oczekiwali na moduły z kolejnymi grami, choć instrukcja obsługi zapowiadała tytuły takie jak „polowanie”, „tenis” czy „hokej”. Niestety, Unimor zdołał wyprodukować zaledwie „serię informacyjną” konsoli i na tym zakończył swoją przygodę z elektroniczną rozrywką. Egzemplarz, do którego udało nam się dotrzeć, pochodzi z 1977 roku i ma numer 1365.

Dekadę później gdańskie przedsiębiorstwo próbowało (bez specjalnych sukcesów) swoich sił na rynku mikroinformatyki, wytwarzając komputery Bosman i Unipolbrit 2086. GTV-881 pozostaje dzisiaj kolekcjonerską ciekawostką.

Zabytek na śmietnik

Następna polska gra telewizyjna pozostanie dla kolekcjonerów niedostępna już na zawsze. W 1978 roku w zabrzańskich zakładach Mera-Elzab zaprojektowano konsolę GEM-1 – kolejną wariację na temat wirtualnego tenisa. Niestety, po zbudowaniu kilkunastu egzemplarzy próbnych kierownictwo zakładów zadecydowało, że Elzab powinien jednak skoncentrować się na „poważnym” sprzęcie informatycznym (kilka lat później w Zabrzu powstały mikrokomputery Meritum i ComPAN 8). Prototypy GEM-1 spotkał natomiast los wielu innych niezrealizowanych projektów – wszystkie trafiły na śmietnik.

Obraz

Przetrwała tylko cienka teczka dokumentacji technicznej konsoli. Jak powiedział nam Krzysztof Chwałowski, prezes katowickiego Muzeum Historii Komputerów i Informatyki, który uratował te cenne materiały przed zniszczeniem, przechowywał je w swoim biurku jeden ze starszych pracowników Elzabu. Co ciekawe, zachował on również ostatni istniejący prototyp GEM-1, lecz wyrzucił go w… 2012 roku.

Analiza dokumentacji konsoli pozwala odtworzyć widok ogólny urządzenia i jego podstawowe parametry. Pokazuje też, że w roli kontrolerów, zamiast powszechnie stosowanych wówczas w Pongach potencjometrów, w GEM-1 planowano wykorzystać joysticki umożliwiające sterowanie elementami na ekranie w czterech kierunkach. Dawało to autorom zdecydowanie większą swobodę w projektowaniu gier przeznaczonych dla tej konsoli. Ostatecznie jednak gry te nigdy nie powstały, a podobnych prototypów w polskich zakładach elektronicznych znaleźlibyśmy prawdopodobnie jeszcze co najmniej kilka.

W 1979 roku „Młody Technik” informował o stworzeniu w Ośrodku Elektronizacji Gospodarki Narodowej „modelu prostego układu elektronicznego w formie przystawki do telewizora”. Jak chwalili się jego konstruktorzy, „układ jest prosty w montażu i poza obwodami logicznymi składa się z kilku diod, zasilacza, potencjometrów i innych elementów ogólnie dostępnych w sprzedaży”. Mimo że zapowiadano rychłe wdrożenie „przystawki” do produkcji, w tym miejscu ślad po kolejnej polskiej konsoli typu Pong się urywa.

Zrób to sam

Niespełnieni miłośnicy elektronicznej rozrywki, którzy nie mogli kupić gry Unimoru lub jej zachodnich konkurentów, podejmowali próby… zbudowania własnego Ponga. Wbrew pozorom zadanie to nie było poza zasięgiem zaprawionych w bojach amatorów-hobbystów konstruujących przy kuchennych stołach radioodbiorniki, krótkofalówki czy wzmacniacze. W praktyce zasadniczą trudność stanowił nie sam montaż, lecz utrudniony dostęp do układów scalonych, tranzystorów, kondensatorów i rezystorów, na które polowało się na giełdach elektronicznych lub przeglądając prasowe ogłoszenia.

W 1978 roku miesięcznik „Radioamator” opublikował artykuł, opisujący krok po kroku samodzielny montaż gry telewizyjnej typu „tenis”. Choć konstrukcja taka wydaje się dosyć skomplikowana – jak przekonywała redakcja – „radioamatorowi, który interesuje się układami TTL i który zachowa odpowiednią kolejność oraz staranność montażu, nie powinna ona sprawić większego problemu”. Co ciekawe, obudowę zabawki proponowano wykonać z radioodbiornika, a kontrolery służące do poruszania paletkami z… pudełek na przezrocza.

Na szczęście wszyscy, którzy nie zdołali zbudować Ponga samodzielnie, już wkrótce mogli znaleźć taką zabawkę w sklepach. To, co nie powiodło się w Gdańsku i Zabrzu, zrobiono we wrocławskich zakładach Elwro. Tę historię opowiemy już jednak w następnych „Bajtach z brodą”.

Bartłomiej Kluska, Mariusz Rozwadowski

Ilustracje:

Zdjęcie przedstawiające egzemplarz gry telewizyjnej „tenis” do samodzielnego wykonania pochodzi z miesięcznika „Radioamator i Krótkofalowiec Polski” nr 11/78. Fotografie GTV-881 oraz ilustrację z jej instrukcji udostępnił nam Adam Szczepański. Szkic wyglądu konsoli GEM-1, na podstawie dokumentacji przechowywanej w Muzeum Historii Komputerów i Informatyki, sporządził dla nas Ryszard „Indyjr” Nazarewski.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)