Finalista Mars One: ten projekt to jeden wielki przekręt!
Uczestników wyprawy mającej na celu skolonizowanie Marsa wybiera się na podstawie 10-minutowej rozmowie na Skypie, a aby awansować w programie, trzeba kupować T-shirty i wpłacać dotacje. Wygląda na to, że Mars One to jedna wielka ściema, a nie kolejny krok w rozwoju ludzkiej cywilizacji.
18.03.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:27
Holenderski projekt Mars One to coś, co rzeczywiście potrafi rozpalić wyobraźnię. W końcu mówimy tu o kolonizacji Marsa przez ludzi. Na Czerwoną Planetę miało zostać wysłanych kilkaset osób, w tym również kilkoro Polaków. Wydawało się, że uczestników dobierano długo i ostrożnie, po to aby ludzkość coś z tej misji wyniosła. Dziś coraz więcej argumentów przemawia za tym, że to zwykłe oszustwo.
Chcesz lecieć na Marsa? Najpierw zapłać
W serwisie Medium.com ukazał się obszerny artykuł, w którym dr Joseph Roche – były pracownik NASA, który ma doktoraty z fizyki i astrofizyki i obecnie wykłada na uczelni w Dublinie – opowiada o kulisach Mars One. Roche znalazł się w pierwszej setce kandydatów na kolonistów, więc wie, o czym mówi. I zapewnia, że to nie jest żaden kolejny wielki krok dla ludzkości, tylko szwindel.
Holenderska organizacja, która stoi za projektem Mars One, twierdziła, że zgłosiło się aż 200 tys. kandydatów. Prawda jest taka, że osób, które miały ochotę na bilet na Marsa w jedną stronę, było tylko 2 761. I od tych, które wybrano na kandydatów na kolonistów Mars One próbuje dziś wyciągać pieniądze. Chcesz być wysoko na liście potencjalnych mieszkańców Marsa? Kup produkty sprzedawane przez Mars One (koszulki, plakaty itp.) albo jeszcze lepiej wpłać dotację.
Jak to działa? Już w chwili kiedy składa się aplikację, rozpoczyna się walka o punkty. Ten, kto ma ich więcej, znajduje się wyżej na liście. A punkty można zdobyć właśnie za pieniądze. Mars One sugeruje nawet uczestnikom, aby oddawali 75% pieniędzy, które zarobią na wywiadach. Co wydaje się absurdalne, w momencie kiedy organizator misji twierdzi, że zamierza zainwestować w projekt miliardy dolarów.
10 minut na Skypie i już wiedzą, czy możesz lecieć
Co więcej, proces doboru uczestników też wygląda dziwnie. Roche twierdzi, że nie spotkał ani jednej osoby odpowiedzialnej za Mars One. Miały być wywiady przeprowadzane osobiście, badania lekarskie i testy psychologiczne trwające po kilka dni, tymczasem ostatecznie wszystko sprowadziło się do 10-minutowej rozmowy na Skypie. Na podstawie takich rozmów, a także kwestionariuszy i prezentacji wideo przygotowanych na samym początku przez uczestników, wybrano setkę przyszłych kolonistów Marsa.
Jeśli Mars One to rzeczywiście przekręt, to fatalna wiadomość nie tylko dla uczestników programu. Roche jest przekonany, że skutki mogą być dużo poważniejsze – trudno będzie odbudować zaufanie do tego typu pomysłów. "Boję się, że jeśli ludzie dalej będą ich wspierać i dawać im pieniądze, to się naprawdę źle skończy. Ludzie stracą wiarę w NASA, a może i naukowców" – kończy Roche.
O tym, że Mars One może się skończyć marnie, pisał na Gadżetomanii Łukasz, powołując się na symulację MIT, z której wynikało, iż koloniści przeżyją na Czerwonej Planecie jakieś dwa miesiące. Jeśli rewelacje Roche'a są zgodne z prawdą – a nie ma powodu myśleć, że nie są – to by oznaczało, że wszyscy daliśmy się nabrać jak dzieci na marzenie o kolonizacji kosmosu, a w całej tej hecy od początku chodziło o pieniądze.