Czas przestawić zegarki. 8‑godzinne ramy już się nie sprawdzają
Miejsce na Ziemi, w którym czas nie istnieje i nikt go nie odmierza? Wbrew pozorom nie jesteśmy daleko od tego, by przewartościować swoje myślenie o upływających godzinach. Zmiany już zachodzą.
Mieszkańcy norweskiej wyspy Sommarøy chcą zrezygnować z czasu - głosił news, który w ostatnich dniach krążył po polskim internecie. Mają ku temu ważny powód. Tam, gdzie żyją, latem przez 60 dni nie zachodzi słońce. Zimą jest z kolei odwrotnie - słońce nie wschodzi. A skoro tak, to znane choćby nam pojęcie "czasu" zawodzi. Bo i po co mówić "9:00 rano" czy "późny wieczór" jeśli środek nocy wygląda tak samo, jak wczesne popołudnie.
Sęk w tym, że news wcale nie jest nowy, a co gorsza - nie jest prawdziwy. To znaczy, mieszkańcy Sommarøy zmagają się ze wspomnianymi problemami, ale ich pomysł, by żyć w strefie bezczasowej, to zwykła kampania reklamowa, zachęcająca do odwiedzenia malutkiej wyspy.
Chociaż cała akcja okazała się być podkręcona, organizatorzy poruszyli ważny problem. W informacjach, które obiegły świat, cytowano jednego z pomysłodawców. Ten zaś zauważał, że ścisłe 8-godzinne ramy wprowadzają niepotrzebną nerwowość i presję. Nie trzeba mieć nad głową słońca przez przeszło 60 dni, by móc podpisać się pod tą opinią.
Pomysł, aby miejsce na Ziemi, gdzie godziny nie obowiązują, był turystyczną atrakcją to dobry dowód na to, że ludzie mają spory problem z postrzeganiem czasu.
Od jak dawna odmierzamy czas?
"Już w starożytności w basenie Morza Śródziemnego i w Chinach istniały zegary słoneczne, klepsydry i zegary wodne, nie odgrywały jednak tej bezwzględnej roli, jaką współcześnie przyjęły zegarki organizujące nam życie" - zauważa w książce "Tajemnica czasu" Carlo Rovelli.
I tak było do XIV wieku. Wówczas rozpoczęła się "epoka czasu odliczanego przez zegary" - w miastach i wsiach obok kościołów wyrastały wieże zegarowe, odmierzające rytm codziennych aktywności. Ciekawe jest to, kto do tego doprowadził.
W książce "Praca bez sensu. Teoria" David Graeber cytuje angielskiego historyka E.P. Thompsona, który w jednym z esejów napisał, że to gildie kupieckie stały za finansowaniem wspomnianych wież zegarowych. Ci sami kupcy wprowadzili modę na stawianie na biurkach czaszek z podpisem "Memento mori", by przypominały o tym, że nie wolno marnować ani sekundy. A jak spędzić czas godnie? Im zapewne chodziło o pracę i wydawanie pieniędzy.
Dopiero rewolucja przemysłowa doprowadziła do rozpowszechnienia zegarków domowych i przenośnych, ale to właśnie w XIV wieku, zauważa Greaber, narodził się pogląd, że czas to pieniądz - że można wykupić kilka godzin życia innego człowieka. Znamienne jest to, że wcześniej tak nie było - "na czas" pracowali jedynie niewolnicy.
Dlatego E.P. Thompson zastanawiał się, czy "następujące po sobie na przemian przypływy intensywnej pracy i bezczynności" nie są naturalnym rytmem ludzkiej pracy. A przynajmniej takim były, do czasu nastania panowania zegarów.
Ponad 100 lat i... wystarczy?
23 listopada 2020 r. minie 102. rocznica wprowadzenia w Polsce 8-godzinnego dnia pracy. Rodzi się jednak pytanie, czy podział na 8 godzin pracy, 8 odpoczynku i 8 snu jeszcze obowiązuje. Coraz trudniej o zawód, gdzie problemem nie są nadgodziny i przepracowanie. Dodajmy do tego "ekonomię fuch" czy wolne zawody i hasło "pracujesz kiedy chcesz", które w praktyce oznacza, że pracujesz jednak więcej, niż mniej.
Tak jak 8-godzinny dzień pracy jest fikcją, tak również 8 godzin snu pozostaje coraz częściej w strefie marzeń. Z danych zebranych przez Nightly wynika, że 68 proc. Polaków śpi mniej niż 7 godzin na dobę. Czynników jest zapewne wiele - w tym m.in. stres - ale nie da się ukryć, że również wpływ ma na to technologia.
26 proc. Polaków przyznaje, że sprawdza swój telefon w łóżku, leżąc z partnerem. Jeszcze gorzej jest w Niemczech, gdzie wynik wynosi prawie 50 proc.
Oderwać się trudno, skoro nawet technologiczni giganci przekonują, że sen jest dla słabych. Po co spać, jeśli możesz zerwać nockę przy serialu, filmie, grze czy książce? Pójść na nocną premierę lub kupić gadżet, dzięki któremu można spać krócej, ale wydajniej.
Powszechność usług streamingowych sprawiła, że oderwaliśmy się od telewizyjnej ramówki, dla której noc była czasem powtórek albo nawet brakiem jakichkolwiek transmisji. Dziś nic nie stoi na przeszkodzie, żeby oglądać odcinek za odcinkiem czy kupić nawet o 3:00 najnowszą grę. Noc straciła więc dawne znaczenie, skoro dla rozrywki jest tak samo dobrym okresem, jak dzień. Dochodzimy do tych samych wniosków, co Norwegowie z wyspy Sommarøy, mimo że wieczorami świecą nam co najwyżej ekrany.
Oczywiście - nadal potrzebujemy zegarka, by wiedzieć, że musimy wstać o 6:00 rano, po kolejnej nieprzespanej nocy. Funkcjonujemy w starych ramach, mimo że coraz więcej aktywności kradnie nam czas. A zmian związanych z czasem jest więcej.
Czas to pieniądz
Powiązanie czasu z aktywnością i pieniędzmi dobrze ilustruje wiadomość o tym, że inteligentne zegarki od Apple sprzedały się lepiej niż wszystkie szwajcarskie zegarki razem. Nie chodzi już wyłącznie o pokazywanie godziny. To ma najmniejsze znaczenie.
Inteligentny zegarek jest więc praktyczniejszy, bo możemy mierzyć naszą aktywność, szybciej odbierać połączenia i o jakieś 8 sekund wcześniej zapłacić za zakupy niż telefonem. A w zabieganym świecie rośnie liczba transakcji za pomocą "ubieralnych" gadżetów. Moda na smartwatche dobrze pokazuje, jak traktujemy dziś czas.
Czas przestawić zegarki
Ale nie tylko dlatego pomysł Norwegów zasługuje na to, by zastanowić się nad nim również w Polsce. Nie powinno chodzić jednak o rezygnację z zegarków, tylko przestawienie swojego myślenia o czasie. Od dawna zwraca się uwagę na to, że powinniśmy pracować krócej, robiąc sobie dłuższe przerwy. Naukowcy dodają także, że rozpoczynanie lekcji o 8:00 rano to olbrzymia szkoda dla młodych ludzi. Jesteśmy uwięzieni w dawnych 8-godzinnych ramach, które obecnie źle funkcjonują. Czas przestawić zegarki.
W artykule wykorzystałem informacje z książek "Tajemnica czasu", "Praca bez sensu. Teoria" i "Utopia dla realistów".