Pandemia! COVID‑19 trzęsie światem. Książka filozofa pokazuje, jak zmienia się świat w trakcie koronawirusa
Mimo że wielu rodaków zdaje się o tym nie pamiętać, pandemia wciąż jest i musimy nauczyć się z nią żyć. Jak to zrobić? Do społecznych zmian nawołuje filozof Slavoj Žižek w książce "Pandemia! COVID‑19 trzęsie światem", która właśnie pojawiła się na polskim rynku.
22.06.2020 | aktual.: 08.03.2022 15:21
Zagranicą książka "Pandemia! COVID‑19 trzęsie światem" ukazała się jeszcze pod koniec marca. Na polskie tłumaczenie musieliśmy poczekać do czerwca. I choć wydaje się, że to niewiele czasu, niektóre poglądy Slavoja Žižka na temat pandemii zdążyły się zestarzeć. Niestety.
Niby statystyki na temat zachorowań przypominają, że dalecy jesteśmy od zażegnania zagrożenia, to widoki za oknem sugerują raczej, że żadnego wirusa nie ma i nie było. Co za tym idzie, choć świat wygląda inaczej, to jednak nie aż tak, jak można było to sobie "wyobrażać".
Koronawirus: nie będzie jak w "Kill Billu"
A nadzieje - jakkolwiek dziwnie to nie brzmi - były przecież ogromne. Miało być jak u Tarantino. Pandemia, niczym bohaterka "Kill Billa", wymierzy śmiertelny cios systemowi.
Wszyscy mówili o nowej normalności, dając do zrozumienia, że powrót do świata sprzed pandemii jest niemożliwy. I bardzo dobrze. System, w którym przywódcy nie reagują na ostrzeżenia naukowców, w którym 30 mln osób w samych Stanach Zjednoczonych zostaje bez pracy, w którym koszt leczenia wirusa może wynieść niemal milion dolarów nie zasługuje na powtórkę. Ale czy rzeczywiście wyłania się coś nowego?
Zobacz także
Žižek w swoich esejach przypomina przykłady filmów katastroficznych i ich "utopijny potencjał". W popularnych popkulturowych dziełach "uniwersalne zagrożenie rodzi globalną solidarność, nasze drobne różnice przestają mieć znaczenie, wszyscy współpracujemy ze sobą, by znaleźć rozwiązanie".
To smutne, zauważa filozof, że potrzebujemy aż katastrofy, by dojść do takich wniosków. Ale skoro coś nas zmusza do solidarności, to być może nawet z tragicznych wydarzeń może urodzić się zmiana. I pierwsze tygodnie z koronawirusem pozwalały wierzyć, że ziści się filmowy scenariusz.
"Za pośrednictwem naszych wysiłków na rzecz uratowania ludzkości przed samozagładą tworzymy nową ludzkość" - przekonuje autor.
Tyle że kilka tygodni od napisania tych tekstów wystarczyło, by sprawdziła się wersja, o której pisał Konrad Wojnowski w książce "Pożyteczne katastrofy". Jeśli filmowe katastrofy na nas działają, to raczej w negatywny sposób.
Pierwsze tygodnie pandemii przypominały sceny z filmów czy gier. Puste półki w sklepach, brak ludzi na ulicach - wszystkie te krajobrazy wydawały się znajome. Zagrożenie wywołane wirusem nie było więc "naszym" przeżyciem, a czymś w rodzaju odtwarzania tego, co widzieliśmy wcześniej na ekranie. Reagowano zresztą podobnie.
Co grosza, współczesne filmy pokazują grupę superbohaterów o nadludzkich zdolnościach, która radzi sobie z zagrożeniem. Jeszcze wcześniej z nadchodzącą apokalipsą - jak w filmie "Dzień niepodległości" - rozwiązanie problemu było efektem zbiorowego wysiłku. Nic więc dziwnego, że w pierwszych tygodniach pandemii oklaskiwało się pielęgniarki czy też przedstawiało ich wizerunek niczym Supermenów. Popkultura nauczyła nas, że ratunek przychodzi znienacka - my nie jesteśmy w stanie zaprowadzić porządku.
Koronawirus: jesteśmy na etapie akceptacji?
I może właśnie dlatego tak szybko przeszliśmy do akceptacji obecnego stanu rzeczy. W "Pandemia! COVID‑19 trzęsie światem" Žižek zauważa, że każda tragedia - bez względu na to, czy jest to wieść o nieuleczalnej chorobie, utrata bliskiej osoby czy strata pracy - ma mniej więcej ten sam przebieg. Najpierw jest to zaprzeczenie, potem targowanie się, następnie gniew, w końcu depresja, by zakończyć na akceptacji.
Žižek nie wiedział, jak będzie wyglądał ostatni etap. Liczył na to, że może pandemia przypomni o "ostatecznej przypadkowości i bezsensie naszego życia".
Nieważne, jak wspaniałe konstrukcje duchowe zbudujemy jako ludzkość, jakieś głupie, naturalne, nieprzewidywalne zdarzenie, takie jak wirus czy asteroida, może to wszystko zakończyć… Nie wspominając już o lekcji ekologicznej, która mówi o tym, że my, ludzkość, też nieświadomie możemy się do tego końca przyczynić.
W książce pojawia się cytat jednego z dziennikarzy, który uważał, że pogląd pod tytułem "zarabiam pieniądze i mogę pojechać na wakacje" niewiele znaczy, skoro nikt nie wie, czy będą znowu jakieś wakacje i czy będą pieniądze. Koncepcja, że potrzebujemy czegoś „więcej”, przez chwilę wydawała się nierealna.
No właśnie - przez chwilę. Polacy przy pierwszej możliwej okazji ruszyli nad morze, a wcześniej do pubów czy parków. I trudno im się dziwić, skoro przykład idzie z góry - politycy zapomnieli o wciąż trwającej pandemii i jak gdyby nic organizowali wyborcze wiece.
Czy do czegoś takiego doszło? Raczej patrzę na sprawę pesymistycznie. Co szczególnie źle wróży przyszłości, skoro filozof słusznie zauważa, że kryzys wywołany przez koronawirusa jest czymś w rodzaju "rozgrzewki" przed tym, do czego doprowadzi katastrofa klimatyczna.
Chociaż zderzenie słów Žižka z rzeczywistością sprawia, że łatwiej uwierzyć w scenariusz zakładający "dominację nowej formy barbarzyńskiego kapitalizmu". Czyli m.in. powszechną inwigilację, większe różnice klasowe, niższy standard życia dla wielu. Nie zmienia to jednak faktu, że "Pandemia! COVID‑19 trzęsie światem" jest niezwykle ciekawym i inspirującym opisem zmagań z pandemią. Ciągle tworzy się nowy świat. Łatwo o pesymizm, ale mimo wszystko warto pójść za głosem filozofa i posłuchać Kanta, który pisał w kontekście praw państwowych: "przestrzegaj, ale myśl, zachowaj wolność myślenia!". Odważne podejście do polityki może nas jeszcze uratować.