90 procent Polaków źle montuje panele fotowoltaiczne. Ekspert: To grozi pożarem
Panele fotowoltaiczne wkrótce mogą stracić na swojej popularności. Ale najpierw czeka nas istny bum na rynku. Eksperci ostrzegają, że może to grozić poważnymi konsekwencjami i nie chodzi tu o mniejszą opłacalność. 90 proc. Polaków instaluje panele w nieodpowiedni sposób.
21.06.2021 | aktual.: 08.03.2022 14:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od 2022 roku w Polsce nie będzie już obowiązywał prosumencki system rozliczania energii elektrycznej. Zamiast tego, nadmiar energii elektrycznej wyprodukowanej przez instalację fotowoltaiczną będzie sprzedawany. Wydawałoby się, że nie powinno to powodować większej różnicy. Niestety - cena, po której kupować będziemy energię, będzie znacznie wyższa niż ta, którą za zielony prąd zapłaci nam zakład energetyczny. Eksperci alarmują, że może to nieść za sobą duże ryzyko.
W rozmowie z Onetem, Krzysztof Dorynek z firmy Znshine Solar ostrzegał przed nadchodzącymi zagrożeniami dla inwestorów. Jego zdaniem już teraz sytuacja na rynku fotowoltaiki nie wygląda najlepiej. Mówi on, że moduły fotowoltaiczne powinny być montowane w odległości 10 centymetrów od dachu. Większość dostępnych na naszym rynku konstrukcji pozwala na uzyskanie około 5 centymetrów odstępu od dachu. W efekcie tego około 90 procent Polaków ma niepoprawnie zainstalowane panele fotowoltaiczne. Nie dość, że może to utrudniać realizację gwarancji i uzyskanie odszkodowania od ubezpieczyciela, to może to przyczyniać się do powstawania pożarów.
Dorynek zwraca uwagę, że elektryka nie lubi pośpiechu. Jego zdaniem zmiany te powinny być ogłoszone około 2 lata przed wprowadzeniem ich w życie. Pozwoliłoby to przygotować się firmom do zapowiadanych zmian i nie przyczyniłoby się do krótkotrwałego zwiększenia popytu na instalacje fotowoltaiczne.
Ekspert z firmy Znshine Solar podaje jako przykład Stany Zjednoczone, gdzie przepisy przeciwpożarowe dotyczące fotowoltaiki są znacznie bardziej wyśrubowane. Krótko mówiąc - źle wykonane połączenia lub wady fabryczne różnych produktów, mogą powodować nagrzewanie się elementów instalacji elektrycznej, a to może spowodować pożar. W Stanach po pierwsze pilnuje się odpowiednich odstępów między poszczególnymi elementami instalacji, a po drugie unika się palnych materiałów.
W Kalifornii nie można instalować modułów klasy palności C, czyli 99 proc. tego, co jest montowane w Polsce. Dla porównania, moduły klasy A są wykonane w całości ze szkła i kable powinno się do nich montować na metalowe zapinki, a nie na plastikowe trytytki. Trytytka może się stopić, a wtedy kabel spadnie na powierzchnię palną i nieszczęście gotowe. Amerykanie bardzo dobrze to sobie opracowali. Nie ma możliwości zapalenia się instalacji wykonanej z produktów niepalnych (moduły klasy A, metalowe zapinki), której konstrukcja zapewnia odpowiednią odległość od powierzchni palnej. U nas często kładzie się moduły plastikowe praktycznie bezpośrednio na blachę trapezową, która jeszcze do tego bywa powlekana powlekana polipropylenem, w takim przypadku wystarczy dosłownie jedna iskra i zaraz wszystko się pali. - mówi Krzysztof Dorynek
Branża alarmuje od dawna
Instalatorzy od dawna alarmują, że polskie przepisy dotyczące fotowoltaiki są niejasne. Co jakiś czas dochodzi do nowelizacji, które zwiększają branżowy bałagan, a instalacje nadal nie stają się bardziej bezpieczne. Klienci nie chcą płacić więcej, a stosowanie materiałów bezpiecznych bezsprzecznie wiąże się z podniesieniem ceny instalacji.
Nowe przepisy spowodują, że Polacy będą chcieli jak najszybciej wykonać instalację fotowoltaiczną. Ci, którzy zdążą uruchomić instalację do końca bieżącego roku, będą mogli rozliczać się na starych zasadach przez najbliższych 15 lat, a więc dostatecznie długo, by inwestycja w fotowoltaikę się zwróciła.