Czarnobyl i jego bohaterowie. Ludzie, którzy mieli pracować 40 sekund

Czarnobyl i jego bohaterowie. Ludzie, którzy mieli pracować 40 sekund25.04.2021 23:13
Serial Czarnobyl opowiada m.in. o losach likwidatorów. Na zdjęciu fragment poświęconego im pomnika
Źródło zdjęć: © Flickr, IAEA Imagebank, Lic. CC BYSA 2.0

Mówili na nich: bioroboty. Ludzkie maszyny z Czarnobyla, skierowane do pracy tam, gdzie zawodziła elektronika i zdalnie sterowane urządzenia. Mogli pracować tylko przez krótką chwilę. W tym czasie przyjmowali maksymalną, dopuszczalną w całym życiu dawkę promieniowania.

Lista bezpośrednich ofiar katastrofy w Czarnobylu jest zaskakująco krótka. W zależności od źródła, znajdziemy na niej od 30 do 40 nazwisk, uzupełnionych w kolejnych latach o kilka następnych. W porównaniu z katastrofami takimi jak choćby w indyjskim Bhopalu, gdzie po awarii w fabryce pestycydów zginęło - według najostrożniejszych szacunków - prawie 4 tys. ludzi, Czarnobyl wydaje się mało znaczącym incydentem.

A jednak, ponad 30 lat po katastrofie ofiar ciągle przybywa. Problem w tym, że nie sposób ustalić, jak wiele osób zmarło przedwcześnie na skutek chorób, wywołanych promieniowaniem i pracą w ekstremalnych warunkach.

Czarnobyl - pomnik likwidatorów, Źródło zdjęć: © Flickr, Clay Gilliland, Lic. CC BYSA 2.0
Czarnobyl - pomnik likwidatorów
Źródło zdjęć: © Flickr, Clay Gilliland, Lic. CC BYSA 2.0

Najwyższą cenę zapłacili likwidatorzy – tysiące ludzi, skierowanych do Czarnobyla zarówno bezpośrednio po awarii, jak i wiele miesięcy po niej. Gdy świat zdołał już ochłonąć po katastrofie, a media zajęły się innymi tematami, do czarnobylskiej zony wykluczenia radzieckie władze wciąż posyłały ludzi.

Katastrofa – katastrofą. Atom – atomem. A przecież ktoś musiał posprzątać.

Zwykły pożar

Bezpośrednio po pierwszym wybuchu do akcji wkroczyli strażacy, pozbawieni jakiegokolwiek specjalistycznego sprzętu i przeszkolenia. Pożar rdzenia mieli gasić wyposażeni dokładnie tak samo, jakby wezwano ich do płonącego mieszkania w którymś z bloków mieszkalnych.

O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni... Wspięli się po drabinie... i nie widziałem ich więcej.

Dobrowolne poświęcenie

Początkowo z powagi sytuacji nie zdawała sobie sprawy nawet załoga elektrowni. Personel odpowiedzialny za obsługę feralnego, czwartego reaktora, odnotował rosnący poziom radiacji, ale zignorowano te ostrzeżenia, tłumacząc je uszkodzeniem czujników.

Czarnobyl - czwarty blok, Źródło zdjęć: © Flickr, Carl Montgomery, Lic. CC BY 2.0
Czarnobyl - czwarty blok
Źródło zdjęć: © Flickr, Carl Montgomery, Lic. CC BY 2.0

Później, gdy dla wszystkich stało się jasne, co się wydarzyło, część załogi pozostała na stanowiskach, usiłując opanować sytuację i zminimalizować skutki awarii. Ci ludzie zapłacili najwyższą cenę – w ciągu trzech miesięcy po katastrofie zmarło około 20 osób.

Myśmy tam nie mieli żadnych kombinezonów. (…) Dlatego biegaliśmy jak oszaleli, żeby jak najkrócej być w strefach wysokiej radiacji. Robiliśmy, co trzeba, i uciekaliśmy. Zastępca głównego inżyniera Anatolij Sitnikow potknął się, biedak, w tym pędzie, przewrócił i ręce ubrudził w pyle radioaktywnym. Wstał, otrzepał się i pobiegł dalej. Nic nie poczuł, ale umarł kilkanaście dni później. Ja żyję, bo się nie potknąłem.

Niepotrzebne ofiary

Poświęcenie personelu elektrowni zasługuje na najwyższe uznanie i pamięć. Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia, by wiedzieć o zagrożeniu i dokonać świadomego wyboru. Sowiecki bałagan skazał na zupełnie niepotrzebną śmierć co najmniej dwie osoby.

Czarnobyl - zniszczone wnętrze hali turbin, Źródło zdjęć: © Flickr, IAEA Imagebank, Lic. CC BYSA 2.0
Czarnobyl - zniszczone wnętrze hali turbin
Źródło zdjęć: © Flickr, IAEA Imagebank, Lic. CC BYSA 2.0

Jekaterina Iwanienko i Klawdija Łuzganowa pracowały w ochronie elektrowni i 26 kwietnia 1986 roku pełniły służbę w pobliżu reaktora. Choć po katastrofie były w tym miejscu zbędne, nikt nie odwołał ich z posterunków. Pozostały na nich do końca swojej zmiany, przyjmując śmiertelną dawkę promieniowania.

"Nurkowie z Czarnobyla"

Za ostatnie, bezpośrednie ofiary katastrofy powszechnie uznaje się "trzech nurków kamikadze". Walery Bezpałow, Aleksiej Ananenko i Borys Baranow zeszli do zalanych podczas akcji ratunkowej pomieszczeń pod reaktorem, aby otworzyć zawory i wypuścić skażoną wodę.

Likwidatorzy w strojach ochronnych, Źródło zdjęć: © domena publiczna
Likwidatorzy w strojach ochronnych
Źródło zdjęć: © domena publiczna

Chodziło o uniknięcie sytuacji, gdy korium – sztuczna lawa ze stopionego rdzenia reaktora – przepali podłoże i dotrze do zbiorników skażonej wody. Spowodowałoby to kolejną eksplozję i uwolnienie do atmosfery radioaktywnej chmury.

Informacje na temat ich losów są jednak sprzeczne. W Sieci popularna jest wersja o śmierci całej trójki w ciągu kilku tygodni. Dostępne źródła wskazują jednak, że trzej śmiałkowie żyli co najmniej do 2005 roku, a ostatni z nich, Aleksiej Ananenko żył jeszcze dekadę później. W żaden sposób nie ujmuje to bohaterstwa ludziom, którzy znając poziom ryzyka, dobrowolnie zeszli do napromieniowanych podziemi.

Likwidatorzy w mundurach

W przeciwieństwie do ochotników, wyboru nie mieli żołnierze – poborowi i zmobilizowani rezerwiści. Oddziały wojska ściągano do zony z całego Związku Radzieckiego, skazując wojskowych na wielotygodniowy pobyt w rejonie skażenia w prowizorycznych obozach.

Personel, pracujący na miejscu awarii, Źródło zdjęć: © Chernobylgallery.com, Lic. CC BYNCND 3.0
Personel, pracujący na miejscu awarii
Źródło zdjęć: © Chernobylgallery.com, Lic. CC BYNCND 3.0

Jak przytacza Paweł Sekuła w książce "Likwidatorzy Czarnobyla: Nieznane historie", przewidziany wcześniej termin był powszechnie traktowany jako obowiązek wobec ojczyzny. Problemy zaczynały się, gdy władze próbowały przedłużyć służbę w szkodliwych warunkach z planowanych dwóch do nawet sześciu miesięcy.

Bunt żołnierzy

Pod Czarnobylem doszło wówczas do pierwszego – i rzecz jasna na długo utajnionego – masowego buntu w Armii Czerwonej. Zbuntowały się m.in. oddziały z Łotwy i Estonii, dochodziło do odmowy wykonania rozkazów, strajków głodowych, a nawet pobicia oficerów.

Tym bardziej warty podkreślenia jest przy tym fakt, że pomimo całej sytuacji i napięć, niektórzy... zgłaszali się na ochotnika.

Wielu mówiło, że jest niebezpiecznie, ale ja, jako specjalista, miałem prawdziwe rozeznanie w problemach radiologii i wiedziałem, co to jest promieniowanie. Dlaczego zgłosiłem się dobrowolnie? Po pierwsze, dlatego że byłem oficerem armii radzieckiej, po drugie, dlatego że trzeba było to zrobić, wykonać swój obowiązek. Do tej pory tak myślę, że jeżeli nie my, to kto by tam poszedł?

Bioroboty

Nie sposób oszacować dokładnej liczby likwidatorów. W usuwaniu bezpośrednich i pośrednich skutków awarii brały udział setki tysięcy ludzi. Wśród nich niemal 4 tysiące należało do biorobotów. Tak nazwano tych, których skierowano w miejsca, gdzie zawiodły maszyny.

Jeden z robotów, użytych do pracy w Czarnobylu, Źródło zdjęć: © Flickr, Clay Gilliland, Lic. CC BYSA 2.0
Jeden z robotów, użytych do pracy w Czarnobylu
Źródło zdjęć: © Flickr, Clay Gilliland, Lic. CC BYSA 2.0

Wysłano ich na dach elektrowni, gdzie bezpośrednio po katastrofie spadł grafit z reaktora. Pierwotny plan zakładał usunięcie napromieniowanych odpadków za pomocą zdalnie sterowanych robotów, w tym m.in. łazików księżycowych z doczepionymi spychaczami. W ekstremalnych warunkach maszyny szybko się zepsuły. Konieczne było wysłanie ludzi.

Bioroboty pracowały w morderczej sztafecie – dopuszczalny czas pracy na dachu wynosił zaledwie kilkadziesiąt sekund. Wystarczało to na jeden kurs z szuflą pełną grafitu i przyjęcie maksymalnej, dopuszczalnej w całym życiu dawki promieniowania.

"Bioroboty" na dachu elektrowni, Źródło zdjęć: © Chernobylgallery.com, Igor Kostin, Lic. CC BYNCND 3.0
"Bioroboty" na dachu elektrowni
Źródło zdjęć: © Chernobylgallery.com, Igor Kostin, Lic. CC BYNCND 3.0

Krótka pamięć

Ogrom ich pracy i poświęcenia nie znalazł należytego upamiętnienia. Likwidatorzy mają w Czarnobylu swój pomnik, ale o tysiącach bezimiennych bohaterów świat zapomniał. Albo przez lata nie miał okazji, aby w ogóle o nich usłyszeć.

A władze – dziś już wielu krajów powstałych po rozpadzie ZSRR – chyba często wolą o sprawie zapomnieć, skąpiąc nawet środków na leczenie schorowanych ludzi. Doszło do tego, że ukraińscy likwidatorzy ogłosili kilka lat temu strajk głodowy, usiłując przypomnieć o swoim istnieniu i tragicznej sytuacji.

Kiedy Wasia (jeden z likwidatorów usuwających radioaktywny gruz) udał się do urzędu, który ma przyznawać renty specjalne, usłyszał: Niech pan nam nie wciska kitu. Ci, którzy byli na dachu, już dawno nie żyją. Do dzisiaj nie dostał ani grosza. Napisał: "(…) czy to nasza wina, żeśmy jeszcze nie umarli?".
Nowy sarkofag nad miejscem katastrofy w Czarnobylu, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Cls14, Lic. CC BYSA 4.0
Nowy sarkofag nad miejscem katastrofy w Czarnobylu
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Cls14, Lic. CC BYSA 4.0
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.