Dlaczego zablokowałeś ciasteczka? – zapytał terminator Google’a, łypiąc groźnie kamerą
Co wyjdzie z połączenia korporacji, praktycznie kontrolującej Internet z firmą, produkującą najbardziej zaawansowane roboty świata? Już niebawem nie będziemy musieli zgadywać – Google kupiło firmę Boston Dynamics, znaną z budowy robotów, naśladujących sposób poruszania się zwierząt i ludzi.
15.12.2013 | aktual.: 10.03.2022 11:40
TL;DR:
Media donosza o kupieniu przez Google'a Boston Dynamics - firmy, konstruującej roboty. To jednak wierzchołek góry lodowej - na liście zakupów znalazło się znacznie więcej firm, związanych z robotyką. Wygląda na to, że opanowanie rynku autonomicznych maszyn to jeden z nowych, strategicznych celów Google'a.
Firma Boston Dynamics jest znana czytelnikom Gadżetomanii. Nic dziwnego – to właśnie tam powstało wiele innowacyjnych maszyn, które jeszcze kilkanaście lat temu wydawały się należeć do gatunku SF.
Dzięki Boston Dynamics pojawiły się m.in. czworonożne roboty, potrafiące biegać (jak Cheetah), dźwigać ciężary i poruszać się nawet w najtrudniejszym terenie (BigDog, AlphaDog czy WildCat), czy humanoidalne maszyny, zdolne do wspinaczki, wchodzenia po schodach, skakania i balansowania na jednej nodze, jak opisywany niedawno Atlas czy nieco wcześniejszy PETMAN.
Pisaliśmy o nich wielokrotnie – prototypy Boston Dynamics, często tworzone we współpracy z DARPA (Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych) nieustannie przesuwały granicę możliwości robotów, coraz bardziej zbliżając nas do punktu, w którym maszyny zyskają mobilność, dostępną do niedawna tylko żywym istotom.
Boston Dynamics – firma mocno związana z DARPA i amerykańskim sektorem obronnym – została właśnie kupiona przez Google’a. Co wyjdzie z połączenia korporacji, kontrolującej Internet z firmą, produkującą najbardziej zaawansowane roboty świata?
Armia robotów Google’a?
W Sieci zaroiło się od komentarzy, prezentujących apokaliptyczne wizje przyszłości, z wszechmocną korporacją wspieraną przez armię inteligentnych maszyn. Komentarz były wprawdzie żartobliwe i przesadzone, ale dość trafnie pokazują lęk, jaki wywołuje takie połączenie.
Parafrazując wypowiedź jednego z użytkowników Wykopu: w momencie gdy zablokujemy w Chromie ciasteczka, zza okna usłyszymy łoskot, pochodzący od biegnącego do nas BigDoga.
Zostawmy jednak na boku apokaliptyczne wizje i zastanówmy się, w jakim celu Google kupiło Boston Dynamics?
Czym zajmuje się Andy Rubin?
Kojarzycie Andy’ego Rubina? To człowiek wielu talentów – ma za sobą pracę w firmie Carl Zeiss, gdzie jeszcze w latach 80. zajmował się robotami. Później pracował m.in. w Apple’u i Microsofcie, by w końcu założyć firmę Danger Inc. i Android Inc. To właśnie on jest twórcą Androida, który - po przejęciu jego firmy – stał się strategicznym projektem Google’a.
Od marca tego roku Andy Rubin nie odpowiada już za Androida. Początkowo media komentowały odsunięcie Rubina od tego projektu jako degradację, ale wielu komentatorów przewidywało, że Rubin – jako człowiek do zadań specjalnych – niebawem wypłynie przy kolejnym, kluczowym dla Google'a przedsięwzięciu. Tak właśnie się stało. Andy Rubin został przesunięty tam, gdzie Google upatruje swojej kolejnej, wielkiej szansy – do działu, zajmującego się robotami.
Na pozór miejsce takiego działu jest tam, gdzie Google testuje swoje inne, innowacyjne, lecz obarczone dużym ryzykiem projekty, czyli w Google X Lab. To właśnie tam powstają autonomiczne pojazdy, to tam trafił zespół Makani Power (więcej na jego temat w artykule "Latające elektrownie wiatrowe Makani Power – pomysł Google’a na własne źródło prądu") czy w końcu to właśnie tam opracowano projekt balonów, zapewniających dostep do Internetu. Tam również zaprojektowano okulary, znane obecnie jako Google Glass.
Próżno jednak szukać tam działu Andy’ego Rubina. Dlaczego? Sensownym wytłumaczeniem wydaje się stwierdzenie, że roboty nie są dla Google po prostu jednym z wielu obszarów zainteresowań. To raczej projekt na miarę tego, którym niemal dekadę temu był Android – strategiczne przedsięwzięcie, które w dającej się przewidzieć przyszłości postawi firmę na czele technologicznego wyścigu i pozwoli jej opanować kolejny sektor usług czy technologii.
Boston Dynamics to dopiero początek!
Mogłoby si ę wydawać, że są to czyste spekulacje. Zgadzam się – spekuluję. Ale nie bez poparcia faktami. Gdy spojrzymy na listę zakupów Google’a, okaże się, że Boston Dynamics nie jest wyjątkiem. Media rozpisują się o przejęciu tej firmy, bo jest producentem popularnych i powszechnie rozpoznawanych robotów, jednak to tylko wierzchołek góry lodowej.
Okazuje się bowiem, że Boston Dynamics to tylko jeden z wielu zakupów Google’a, który w ciągu ostatnich kilku miesięcy przejął – w medialnej ciszy – co najmniej sześć innych ważnych przedsiębiorstw, zajmujących się robotyką. Jak wyliczył m.in. Ricardo Bilton z VentureBeat, Google jest już właścicielem następujących firm: Schaft, Industrial Perception, Redwood Robotics, Bot & Dolly, Meka Robotics i Holomni.
Nic Wam nie mówią te nazwy? Spójrzcie na próbkę tego, czym te firmy sie zajmują:
Schaft (od 2:25, ale inne konstrukcje też są warte zobaczenia!)
Meet the Teams: DARPA Robotics Challenge Track A Robots
Industrial Perception
Bot & Dolly
Meka Robotics
Meka Robotics
Użytkowe roboty od Google’a? Oby jak najszybciej!
Co wynika z tych zakupów? Najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, o którym wspominał niedawno New York Times. Bazując na słowach samego Andy’ego Rubina w najbliższym czasie nie należy spodziewać się gotowych robotów Google’a. W dłuższej perspektywie celem firmy może być jednak opanowanie rynku użytkowych robotów, powielających wizje, którymi raczy nas kino SF.
Chodzi o użytkowe maszyny, które wyręczą nas w pracach wymagających wysiłku, zadbają o porządek, ułatwią życie czy zapewnią zaopatrzenie i dostawy przesyłek. A przy odpowiednich rozwiązaniach prawnych będą zapewne dbały o nasze zdrowie czy – co zapewne wzbudzi najwięcej kontrowersji – zapewnią bezpieczeństwo.
A przy tym nie będą - jak większość obecnych konstrukcji - przypominać czołgów czy innych maszyn zagłady, ale będa miały wygląd i proporcje zblizone do ludzkich. Nie chodzi tu tylko o nasze dobre samopoczucie, ale również o możliwość korzystania przez maszyny z narzędzi czy infrastruktury, którą nieraz przez setki lat tworzyliśmy z myślą o ludziach.
Brzmi groźnie? Być może, zwłaszcza, gdy pamiętamy filmy takie jak RoboCop czy serię Terminator. Z drugiej strony, gdy spojrzymy na roboty Boston Dynamics i połączymy je z potencjałem Gogole’a, wizja świata, zaludnianego przez humanoidalne maszyny staje się coraz bardziej realna. To dobrze, czy źle?
Myślę, że łatwo straszyć, prezentując wizję powstania maszyn i hasło „olaboga, niewolo!” Nie zapominajmy jednak, że z robotami jest dokładnie tak, jak z nożem – rozpiętość zastosowań pozwala uznać go zarówno za przedmiot ratujący życie, jak i służący do zabijania.
Wybiegając myślami w przyszłość przypuszczam, że z poruszającymi się wśród nas robotami będzie zapewne podobnie, jak ponad wiek temu z samochodami. Najpierw wywołają strach i powszechne przekonanie, że to najgorsza zaraza, a po kilku latach staną się zwykłym, użytkowym sprzętem, bez którego wielu z nas nie będzie wyobrażało sobie życia.