Elon Musk połączył mózg z komputerem. Są tacy, którzy marzą o tym od dawna
30.08.2020 15:16, aktual.: 08.03.2022 14:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Wyobraź sobie, że twoje ciało nie istnieje. Nie musi, bo twoja świadomość została przekopiowana do komputera" - pisze Mark O'Connell w książce "Być maszyną". Science-fiction? Wcale nie, bo jeden z najbogatszych ludzi właśnie pokazał, jak podłączyć mózg do komputera.
Na razie do rewolucji daleko. Owszem, Elon Musk połączył mózg z komputerem, ale był to organ… świni.
Zwierzę o imieniu Gertruda miało umieszczony implant w mózgu, który Musk określił jako "mieszczący się w czaszce Fitbit, z malutkimi przewodami". W trakcie prezentacji Neuralink nie padły żadne "twarde" dane naukowe, ale Elon Musk pokazał światu, że jesteśmy na dobrej drodze, aby stać się cyborgami.
Są jednak ludzie, którzy wiedzą o tym od dawna. To właśnie transhumanistów opisuje Mark O’Connell w książce "Być maszyną", która za sprawą wydawnictwa Krytyki Politycznej zadebiutowała na polskim rynku.
Powrót do świata marzeń
Kiedyś faktycznie ludzkość była pełna marzeń. Latające samochody, krótszy czas pracy - nadzieje związane z przyszłością były ogromne. Gdy okazało się, że technologia przyniosła ścisłą kontrolę, liczne ograniczenia i wielki majątek nielicznym, wielu nie ma już złudzeń. Może być tylko gorzej, Wielki Brat dopiero się rozkręca.
Tymczasem są ludzie, którzy nadal wierzą, że przy pomocy technologii można przezwyciężyć starość, a nawet śmierć. Liczą na to, że kwestią czasu jest, kiedy zapomnimy o dawnych chorobach i staniemy się super-jednostką, wiedzącą i mogącą niemal wszystko. Teorie są różne: jedni będą żyć tysiące lat, inni przeniosą się do komputera i tam doczekają "wieczności". Łączy ich niepoprawny (?) optymizm.
Największą zaletą książki O'Connella jest to, że nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Sam autor, a my wraz z nim, waha się pomiędzy odpowiedzią na pytanie, czy transhumaniści to szaleńcy, oderwane od rzeczywistości grupy, czy może logicznie myślący… filozofowie.
Przecież marzenie o przekraczaniu granic nie jest niczym nowym. Wystarczy sięgnąć do literatury, mitologii, dawnych wierzeń. Albert Camus w "Micie Syzyfa" zauważa absurd ludzkiego życia i dochodzi do wniosku, że poszukiwanie w nim sensu jest daremne. Poniekąd zgadzają się z tym transhumaniści, ale to prowadzi ich do innych refleksji.
Prawdziwa wolność
Nie jesteśmy wyjątkowi, ludzkie ciało nie jest "specjalne", więc można w nie dowolnie ingerować, na tym polega wolność człowieka. W śmierci nie ma niczego nadającego życiu sens - życie jest piękne, bo jest, a nie dlatego, że kiedyś się skończy. Trzeba więc wykorzystać możliwości technologii aby je przedłużyć. Logika transhumanistów bywa zaskakująco przekonywująca.
Ale transhumanizm to już od dawna nie jest ruch, w który zaangażowani są pasjonaci-szaleńcy. To już nie tylko ludzie dokonujący chałupniczych modyfikacji na własnym ciele. Sprawą zainteresowali się milionerzy. Elon Musk nie jest pierwszym technologicznym guru, dla którego transhumanizm to ważna kwestia.
Jedna z ważnych osobistości ruchu, którą autor "Być maszyną" cytuje, wylicza, ile strat ponosi ludzkość z powodu tego, że człowiek jest człowiekiem. Luki w naszym rozumowaniu - ot, prosty przykład, zawieruszone klucze oraz czas i energia poświęcone na ich szukanie – zmniejszają PKB Zjednoczonego Królestwa o 250 milionów funtów każdego roku. Pomyślimy, ile pieniędzy można by "uratować", gdyby udoskonalić człowieka.
I kto wie, czy to właśnie pieniądze nie są głównym powodem, dla którego Elon Musk czy szefowie Google'a wydają miliony, aby wspomóc zainteresowanych transhumanizmem. Co nimi kieruje?
Cytat z książki "Być maszyną"
Przyjmując, że równoważymy interesy ludzi przyszłych i już istniejących, ograniczenie prawdopodobieństwa wystąpienia w przyszłości poważnej katastrofy może stanowić decyzję o bardzo istotnym przełożeniu na rzeczywistość. Jeśli uda się powstrzymać wydarzenie grożące wyginięciem całej ludzkości w przyszłości, to oczywiście przebija to wszystko, co można zrobić dla ludzi żyjących dziś.
Odpowiedź, jaką O'Connell dostaje, może zaskakiwać. Otóż miliarderzy bronią nie samego ludzkiego życia, ale kapitalizmu. Stylu życia skoncentrowanemu na gromadzeniu coraz to większego bogactwa. Jeśli śmierć pokona człowieka, zarabianie pieniędzy nie będzie możliwe.
Ale to rozumowanie ma poważne luki. Obecnie problemem Ziemi wcale nie jest fakt, że umieramy nie dożywając tysiąca lat. To Ziemia umiera szybciej niż się wydawało. Katastrofa ekologiczna sprawi, że za kilka lat planeta stanie się nieprzyjaznym miejscem do życia. Nie mówiąc nawet o tym, że poważnym zagrożeniem jest jeden wirus, który może rozłożyć całą ludzkość. Przez pandemię inaczej patrzy się na marzenia transhumanistów. Jakie zamrażanie, jakie życie wieczne, skoro jedna pandemia paraliżuje wszystko.
"Czy umieranie ze starości nie jest aby w tym sensie esencjonalnym problemem Pierwszego Świata?" - zastanawia się O'Connell. Transhumanizm jest więc jeszcze jednym dowodem na to, jak oderwani są najbogatsi ludzie świata. Faktycznie bliżej im do Steva Jobsa, który miał wszystko, a i tak przegrał ze "zwykłą" chorobą. Ale reszcie ludzkości nie zagrażają wyłącznie nowotwory, tylko pogarszająca się z dnia na dzień rzeczywistość.
Po co więc Muskowi Neuralink? Czy nie lepiej przeznaczyć miliardy na ochronę Ziemi? Zamiast jeździć na konferencje i spotykać się z transhumanista, może ważniejsze byłyby spotkania z rządzącymi na temat ochrony klimatu?
"Być maszyną" daje odpowiedź na te pytania. Po prostu świat technologii stara się odwzorowywać dawne młodzieńcze marzenia. To nie przypadek, że członkowie ruchu, z którymi O'Connell rozmawia, swoje zainteresowanie transhumanizmem tłumaczą komiksami czy filmami science-fiction.
Ratowanie świata poprzez troskę o klimat jest nudne. Może się tym zajmować starszy pan w okularach, jak Bill Gates. A nie człowiek, który wysyła samochody w kosmos i planuje kolonizację Marsa. Walka z nieśmiertelnością, "odblokowanie" niedostępnych wcześniej umiejętności dla człowieka - oto kwestie, które pasują do kogoś, kto nazywany jest nowym Iron Manem.
Transhumanizm robi PR świecie technologii. Sprawia, że znowu jest pociągająca, radząca sobie z "wielkimi" problemami. Tyle że my teraz nie potrzebujemy mózgu w komputerze. Potrzebujemy, aby wielkie firmy przestały truć planetę. Aby politycy zrozumieli, że od dawna nie stoimy nad przepaścią, tylko lecimy w dół. Pytanie na dziś brzmi, jak bardzo się obijamy i czy w ogóle wyjdziemy z tego cało.
Mit transhumanizmu jest ważny z jeszcze jednego powodu
Ideologia o nazwie "rozwijaj się, pracuj więcej, bądź lepszy niż jesteś" swoją metę ma właśnie w transhumanizmie. Ale zanim wymienimy części ciała na bardziej wydajniejsze, sami musimy sprawić, aby być bardziej efektywnymi. Czy to nie podprogowy przekaz, jaki kryje się za transhumanizmem w wyobraźni technokapitalistycznych firm jak te zarządzane przez Elona Muska czy Google?
Konferencja Neurolink pokazuje, że to już czas zadawać sobie takie pytania. Dobrze, że właśnie teraz książka "Być maszyną" trafia na polski rynek.