Gracz jak... rycerz. Czy potrzebujemy Virtuix Omni i innych zakładanych gadżetów do grania?

Gracz jak... rycerz. Czy potrzebujemy Virtuix Omni i innych zakładanych gadżetów do grania?

Gracz jak... rycerz. Czy potrzebujemy Virtuix Omni i innych zakładanych gadżetów do grania?
Adam Bednarek
29.04.2014 07:52

Coraz większą popularnością cieszą się sprzęty do grania, które zakładamy na siebie. Mają sprawić, że rozgrywka będzie bardziej realistyczna. Tylko czy to jest coś, na co warto poświęcić wygodę i komfort?

Na głowie – Oculus Rift. Na ciele kamizelka symulująca obrażenia. Ciało zamknięte w Virtuix Omni, czyli czymś w rodzaju bieżni, dzięki której nasze ruchy przenoszone są do gry. Wrażenia na pewno bezcenne.

Czas przeznaczony na przygotowanie wszystkiego – pół godziny

Oczywiście trochę w tym przesady, ale nie da się ukryć, że niektórzy producenci sprzętu chcieliby, by przygotowania do rozgrywki i „wyjście” z niej zajmowało sporo czasu. I żeby gracz wyglądał jak rycerz. W hełmie, zbroi i wielkim mieczem w dłoniach.

Niby wszystko to nie na darmo – w końcu chodzi o to, żebyśmy poczuli się, jakby gra była „prawdziwym życiem”.

Co oznacza, że w trakcie grania mamy się zmęczyć. Nie oszukujmy się, właśnie to takie urządzenia jak Virtuix Omni nam zapewnią. Tak jakby pot był potwierdzeniem tego, że coś dzieje się naprawdę.

Obraz

Naiwność.

Brzmi ciekawie, jeżeli wyobrazimy sobie granie w FPS-y w ten sposób. Wychylanie się własnym ciałem i chodzenie teoretycznie jest znacznie bardziej interesujące niż machanie analogiem. Bez wątpienia łatwiej poczuć się jak żołnierz biegnąc niż siedząc na kanapie.

Zainteresowanie technologią jest - Virtuix Omni już sprzedało się w ponad 3000 egzemplarzach, a twórcy niedawno pozyskali nowych inwestorów, którzy wsparli projekt sumą 3 milionów dolarów.

Skazani na sukces?

Niekoniecznie. Choć sam pomysł atrakcyjnie wygląda w naszej głowie, to w domowych warunkach może się nie sprawdzić. Pomijam fakt, że sprzęt jest drogi, a na dodatek niemały – nie dość, że obciąży nasz budżet, to jeszcze zajmie trochę miejsca w mieszkaniu.

Zastanówmy się jednak, czy my w ogóle chcemy tak grać. Będąc w uprzęży, męcząc się, kucając i wychylając. Owszem, jako domowy aerobik na pewno sprawdzi się to nieźle. Sęk w tym, że czasami gramy też po pracy albo np. po wysiłku fizycznym.

Czy chcielibyście odstresować się... znowu biegając?

Niby ten gadżet nie musi być wykorzystywany zawsze, ale skoro już płacimy 500$, to warto by było z niego korzystać w miarę często, a nie tylko raz w tygodniu. Nie wiem, czy wielu będzie chciało korzystać z bieżni po całym dniu w pracy.

Obraz

Podróżowanie w Skyrim to przecież nie spacer trwający dwie minuty. Trzeba iść, iść, uciekać przed stworami, a potem znowu iść, iść. W GTA jest zresztą tak samo – wyobrażacie sobie zwiewanie policji? Na filmiku może i wyglądałoby to fajnie, ale nie da się ukryć, że byłoby strasznie niewygodne.

Krok w tył

Dziwić może też sam fakt, że takie urządzenia w ogóle powstają. Kinect pokazał przecież, że podobne czynności da się wykonywać bez żadnych dodatkowych gadżetów - wystarczymy my.

Obraz

Tymczasem taki sprzęt jak Virtuix Omni cofa nas w czasie. Przypomina maszynę do kopania piłki czy wiszący worek bokserski. Czyli coś, co może stać w salonie z automatami, a nie dużym pokoju.

Wielkie oszustwo?

Szkoda, że do „imitowania rzeczywistości” wciąż potrzebujemy gadżetów, a nie po prostu... ruchu. Takie sprzęty jak PlayStation Move, a przede wszystkim Kinect, nas do tego przybliżyły. Virtuix Omni oddala nas od tej filmowej rzeczywistości, przenosząc w lata 80. i 90., do ery automatów.

I co gorsza – to tylko podróbka tego, co tak naprawdę chcielibyśmy robić. Jeżeli ktoś chce się wychylać, czuć strzały na swoim ciele, to lepiej po prostu pójść na paintball. Szkoda czasu i pieniędzy na półśrodki.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)