Mój żart z 2014 wypłynął w 2019. Łyknęli wszyscy - i internauci, i sam Zbigniew Hołdys
W sieci mogliście natknąć się na newsa o tym, że piosenki Zbigniewa Hołdysa odtworzono na Spotify zaledwie pięć razy. To nieprawda. Mój żart z 2014 roku został odkopany i zatoczył nowe koło. Nabrał się nawet sam artysta.
28.03.2019 | aktual.: 09.03.2022 09:05
"Rzeczywiście nikt moich piosenek nie słucha" - pisze na Facebooku Zbigniew Hołdys. Artysta pochwalił się odtworzeniami utworów Perfectu, odpowiadając nie na atak czy zarzut, tylko... żart z 2014 roku. Mój żart. Stworzyłem fake newsa zanim to było modne. A on powrócił niczym zombie i po pięciu latach od publikacji wywołał małe zamieszanie.
W 2014 roku zainspirowani "Aszdziennikiem" postanowiliśmy na Gadżetomanii zrobić podobny humorystyczny cykl. Chcieliśmy z przymrużeniem oka opisywać rzeczywistość, odnosząc się do aktualnych wydarzeń, ale dodając do tego absurdalne i zmyślone przez nas historie.
Tak powstała GadżetOMAMIA: "Zmyślamy wydarzenia i wypowiedzi, a nawet urządzenia!". Całość miała wyglądać jak prawdziwa informacja, ale jedna literka robiła różnicę.
Cykl miał kilka odcinków. Po tym, jak Apple pochwaliło się, że ich nowy iPad jest cieńszy od ołówka, co zostało pokazane na konferencji, powstał zmyślony news o tym, że fanatycy Apple myśleli, że to nowy produkt. I wykupili ołówki.
Był też news o facebookowym oszustwie na "śmieszny filmik polskiego youtubera" czy żądaniach Microsoftu, by nawet w memach o Nokii 3310 stosować nazwę Microsoftu - historia powstała zaraz po tym, gdy Microsoft zdecydował się zrezygnować z legendarnej marki w nazwach swoich smartfonów.
Bądźcie wyrozumiali, to było pięć lat temu!
Powstał też news o tym, że nikt nie słucha piosenek Zbigniewa Hołdysa na Spotify. Muzyk skarżył się wówczas w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - i to akurat nie było zmyślone - że nie dostał ani grosza za odtwarzanie piosenek Perfectu na Spotify.
Do akcji wkroczyła "GadżetOMAMIA". Zmyśliłem historię o tym, że Spotify nie płaciło muzykowi, bo po prostu nikt jego piosenek nie słucha. I że Spotify planuje się poprawić, więc wypuści oficjalną playlistę “kim mógłby zostać Zbigniew Hołdys, gdyby nie piractwo i cyfrowa dystrybucja”.
Zbigniew Hołdys: po ACTA wróg internetu
Pięć lat temu Zbigniew Hołdys nie był zbytnio lubianą postacią w internecie. Ciągnęło się za nim poparcie dla pierwszego ACTA z 2012 roku. Tłumy wychodziły na ulicę w obronie wolnej sieci, a były muzyk w wywiadach mówił, że to niedobrze, że w sieci wszystko jest za darmo.
To właśnie wtedy powstały memy ośmieszające Zbigniewa Hołdysa - w tym legendarny "Gdyby nie piractwo, byłbym jak Eric Clapton" - czy wykopowa akcja, by usunąć muzyka z sieci. Chodziło o to, żeby osoby, które w różnych serwisach umieszczały zdjęcia, klipy czy muzykę Zbigniewa Hołdysa, zaczęły kasować te treści. Niektórzy poszli nawet krok dalej i zgłaszali oficjalny profil muzyka na YouTube, przez co doszło do czasowej blokady konta.
News "Gadżetomami" był reakcją na kolejne narzekanie polskiego celebryty na nowe platformy streamingowe. Dzisiaj patrzę na to trochę inaczej, ale wówczas denerwowało mnie, że artyści buntują się przeciwko serwisowi, który daje łatwy i legalny dostęp do muzyki.
Zbigniew Hołdys uwierzył w fake newsa
Zmyślony news zatoczył koło najprawdopodobniej dzięki popularnemu profilowi muzycznemu "Wychowany na Trójce". To właśnie tam wczoraj pojawił się fragment zmyślonej historii:
72 udostępnienia, mnóstwo lajków i komentarzy. Rozumiem, że ktoś mógł nie zrozumieć "GadżetOMAMIA" w tytule. Nie każdy zna Gadżetomanię, więc nagłówek nie musiał wydawać się podejrzany. Choć jeśli w nazwie pojawia się coś o "omamianiu", to lampka ostrzegawcza powinna się zapalić. Cóż - to właśnie dlatego phishing jest tak popularny.
Historia zmyślonego newsa pokazuje smutną prawdę o czasach, w których żyjemy. Kiedy pisałem o Zbigniewie Hołdysie, którego na Spotify nikt nie słucha, fałszywe informacje kojarzyły się z niegroźnymi wkrętkami rodem z "Aszdziennika".
Teraz na fake newsy nabierają się profesorowie. Kłamie się o polityce, szczepionkach, kształcie Ziemi. Niby wszyscy narzekają na fałszywe informacje, ale kiedy satyryczny profil muzyczny wrzuca fragment artykułu, nikomu nie jest potrzebne źródło. Ba, nikt nawet nie sprawdza, dlaczego serwis nazywa się "GadżetOMAMIA" i nie dociera do końca artykułu, szukając wyjaśnień.
Może sam autor "Wychowanego na Trójce" wiedział, że to żart, podobnie jak czytelnicy. Mam nadzieję, że tak było. Ale kiedy sam Zbigniew Hołdys odpowiada na niewinny internetowy dowcip, sprawa jest nieco poważniejsza.
To przecież kolejny dowód na to, z jaką łatwością rozprzestrzeniają się fake newsy i jak łatwo w nie uwierzyć. A wystarczyłaby chwila na weryfikację - odnaleźć artykuł i dowiedzieć się, że to tylko głupi żart.
W 2014 roku chcieliśmy się tylko pośmiać z aktualnych wydarzeń. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że pięć lat później ktoś wykorzysta zmyślonego newsa, by bez powodu pośmiać się z nielubianego artysty.
Cenna lekcja dla każdego - uważaj, co wrzucasz do sieci, bo nigdy nie wiesz, kiedy i z jakiego powodu to wypłynie.