PlayStation Flow to tylko żart. I szkoda! Ruch w rzeczywistości to postępy w grze
Pierwszy kwietnia pełny jest numerów. Niektóre bawią, niektóre żenują, a po niektórych przychodzi refleksja: szkoda, że to tylko prima aprilis. Właśnie tak jest z “wkrętką” Sony i ich "rewolucyjnym" PlayStation Flow.
PlayStation Flow
Sony specjalnie się nie maskowało - PlayStation Flow było zbyt pokręcone, żeby mogło być prawdziwe.
Żartem były specjalne gogle, przypominające okulary do nurkowania, sprzedawane w zestawie z sensorami ruchu. Dzięki nim możemy grać w gry, w których są etapy rozgrywające się pod wodą, na… basenie. Obraz wyświetlany jest przez gogle, a nasze ruchy przenoszone są do gry.
Introducing PlayStation Flow | April Fools Video
Wyborny żart, Sony.
Ściema oczywista. Tyle że ten pomysł aż tak głupi i absurdalny nie jest. Wręcz przeciwnie, jest zaskakująco... ciekawy. Wystarczyłoby go lekko zmodyfikować. Wyrzucić gogle, zostawić sensory ruchu.
Pamiętacie GTA: San Andreas czy GTA V? Tam bohater musiał dbać o kondycję, chodzić na siłownię, biegać, ćwiczyć czy pływać. Niektóre misje wymagały od nas rozwijania konkretnych zdolności - nie mogliśmy ich wykonać, dopóki na przykład nie nauczymy się długo wytrzymywać pod wodą.
Trening w GTA
A gdyby tak można było odblokowywać nowe zdolności poprzez normalny, rzeczywisty ruch? Nie tylko w grach z serii GTA.
Ot, prosty przykład. Po przebiegnięciu dziesięciu kilometrów nasza postać biegnie szybciej. Przepłyniesz kilka długości basenów? Bohater ma lepszą kondycję.
Oczywiście to wszystko byłoby bonusem. Dodatkiem. Można byłoby to odblokować w grze, ale można też za pomocą zwykłego ruchu. Wystarczy zsynchronizować popularne fitnessowe aplikacje z konsolą. I gotowe.
Gta San Andreas Gym
Ruch to... osiągnięcie na konsoli
Po co? Chociażby dla motywacji. I dla zabawy. Żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Dwa w jednym. I tak wielu biega, pływa lub jeździ na rowerze, więc dlaczego nie przenieść też tego jeszcze do gry? Szansa na kolejne osiągnięcie - ludzie to lubią.
A poza tym lepiej biegać w rzeczywistości niż wciskać przycisk na padzie. Serio, "sportowe" mini-gierki w grach są fatalne i nudne. To byłaby szansa, żeby je usprawnić i uczynić ciekawszymi.
Dzisiejsze aplikacje “kontrolują” nas na każdym kroku. Wiedzą, ile kilometrów przebiegliśmy, ile kroków stawiliśmy, ile stron książki przeczytaliśmy. Byłoby ciekawie, gdyby miało to też swoje przyjemne konsekwencje w grze. Skończyłeś książkę? W erpegu +1 do inteligencji.
Dzisiaj wydaje się to głupie, niepotrzebne, absurdalne, jednak nie wiadomo, do czego zmusi nas rozszerzona/wirtualna rzeczywistość lub hologramy. Dlatego ja nie mogę się doczekać.
I trochę żałuję pomysłu na PlayStation Flow. Pierwszy kwietnia, ech!