Marnotrawstwo na potęgę. Rząd Polski planuje tracić aż 40% energii z OZE
Co zdaniem ministerialnych planów stanie się, gdy Polska zacznie korzystać z energii jądrowej? – Produkcja z odnawialnych źródeł energii odpowiadająca aż za 40% całkowitego obecnego zapotrzebowania będzie tracona. To całkiem szokujące, że oficjalne strategie zakładają planowane marnotrawstwo energii – komentuje Bernard Swoczyna z think tanku Instrat. Ujawnione niedawno rządowe dokumenty pokazały scenariusz planowanych zmian w energetyce na najbliższe lata. Zakłada on m.in., że ogromna ilość produkowanej energii będzie w przyszłości marnowana.
16.08.2023 | aktual.: 24.10.2023 13:46
To wnioski think tanku Instrat z analizy dokumentu opracowanego w ministerstwie klimatu i środowiska. Aktualizacja Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) miała mieć miejsce jeszcze przed wyborami, ale okazała się na tyle niewygodnym tematem, że została wstrzymana.
Mimo to o planach rządu wiadomo dość dużo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prawie połowa energii z OZE do śmietnika
Ministerialny scenariusz przewiduje dla odnawialnych źródeł energii (OZE) nowe zagrożenie – przymusowe ograniczenia mocy. W docelowym punkcie prognozy, czyli w 2040 r., aż 70 TWh energii odnawialnej nie zostaje wykorzystane.
Jest to spowodowane m.in. tym, że priorytet nad źródłami odnawialnymi ma prąd wytwarzany w elektrowniach jądrowych, węglowych i gazowych.
W efekcie w 2030 r. 7% energii z OZE ma być marnowane, a dekadę później – o wiele więcej.
– Rządowe plany zakładają, że za kilkanaście lat w pierwszej kolejności zapotrzebowanie odbiorców pokrywane będzie z atomu. W efekcie produkcja z OZE odpowiadająca aż za 40% całkowitego obecnego zapotrzebowania będzie tracona. To całkiem szokujące, że oficjalne strategie zakładają planowane marnotrawstwo energii – zauważa Bernard Swoczyna, ekspert Instratu i autor analizy "Marnowanie potencjału".
Strata pieniędzy
Z danych ujawnionych przez ministerstwo wynika, że ograniczenie produkcji energii sięgnie w 2040 roku aż 38% dla elektrowni fotowoltaicznych i 40% dla elektrowni wiatrowych na lądzie. "Tak znaczne ograniczenie dla najważniejszych technologii OZE stanowi zagrożenie dla ich opłacalności i nieuzasadnione naruszenie interesu odbiorców energii" – przekonuje Instrat.
Autor analizy uważa, że to błąd, a największym błędem opracowanego scenariusza jest przechodzenie do porządku dziennego nad potężnymi stratami taniej energii. "Zaniżanie mocy energetyki odnawialnej oznacza stratę pieniędzy" – podkreśla think tank. I przekonuje, że to nierozsądne również ze względu na bezpieczeństwo energetyczne oraz ochronę środowiska.
Atom dla systemu, nie system dla atomu
Projekt aktualizacji PEP2040 zakłada przymusowy odbiór praktycznie całej energii, jaką zgodnie z możliwościami technicznymi mogą wyprodukować planowane elektrownie jądrowe. Zdaniem Instratu to błąd, bo w rozsądnym zarządzaniu energią elektryczną kluczowa jest elastyczność.
– Elektrownie jądrowe, jeśli powstaną, powinny dostosować się do potrzeb systemu, a nie wymagać, aby wszystkie inne elementy dostosowały się do nich. O pierwszeństwie powinny decydować względy ekonomiczne i środowiskowe, a tu elektrownie wiatrowe i słoneczne mają przewagę nad wszystkimi innymi szeroko wykorzystywanymi źródłami prądu – przekonuje Swoczyna.
Co ważne, Międzynarodowa Agencja Energetyki Atomowej wskazuje, że nowoczesne elektrownie jądrowe mogą pracować elastycznie. I że ich odpowiednie zintegrowanie z OZE przynosi wymierne korzyści. Rozwiązanie to stosowane jest zresztą od lat. Dlatego zdaniem Instratu już w momencie oddania elektrowni jądrowej do użytku trzeba uwzględnić, że nie powinna działać na pełnej mocy w momencie, gdy elektrownie wiatrowe i słoneczne dostarczają dużo prądu.
Przyspieszanie… i blokowanie
W kwietniu 2023 r. w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym było już ponad 13 GW elektrowni słonecznych i ponad 8,5 GW elektrowni wiatrowych. Oznacza to, że odnawialne źródła energii są najszybciej rozwijającymi się źródłami energii elektrycznej w Polsce. W 2023 r. ich udział w krajowej generacji może po raz pierwszy osiągnąć jedną piątą.
W 2040 r. spadek emisji CO2 z sektora elektroenergetycznego względem 2021 r. ma wynieść 65%. To wyraźna zmiana, ale mimo to może zachodzić szybciej. Zdaniem Instratu - o wiele szybciej. Nie dzieje się tak, bo rozwój OZE jest hamowany np. przez regulacje utrudniające budowę instalacji wiatrowych i brak zgody na przyłączanie ich do sieci.
"W 2022 r. odmowy przyłączenia otrzymały projekty elektrowni o łącznej mocy 51 GW. Prawie wszystkie z nich dotyczyły OZE. Rozwój energetyki wiatrowej na lądzie jest blokowany przez przepisy odległościowe zakazujące ich budowy na ok. 97% terenu kraju – przed nowelizacją ustawy odległościowej było to 99,7% terenu. W 2022 r. znacznie spowolnił także rozwój prosumenckiej energetyki słonecznej. Wpłynęła na to zmiana systemu rozliczeń, które stały się mniej korzystne dla nowych instalacji" – wyjaśnia Instrat.
Autor Szymon Bujalski