Ultima Ratio Regum [cz. 1‑4]
Taką maksymę (tłum. Ostatni argument królów) grawerowano na lufach armat za panowania Ludwika XIV. Świadczy to o roli, jaką odgrywała artyleria już w XVII w. Właśnie artyleria, uściślając: artyleria lufowa, była tematem poniższego cyklu, w których przedstawiliśmy Wam subiektywnie najciekawsze konstrukcje z historii jej rozwoju.
12.08.2011 | aktual.: 14.01.2022 12:57
Średniowiecze
Wynalazkiem, który najmocniej wpłynął na cywilizację europejską, był druk. W cieniu czcionki Gutenberga pozostaje inne, starsze odkrycie, czyli proch. Ta ciemna, sypka substancja na zawsze odmieniła sposób prowadzenia wojny i dała początek broni palnej. Znana już w Chinach, w Europie pojawiła się pod koniec XIII w., kiedy zakonnik Berthold Schwarz stworzył czarny proch strzelniczy, mieszając 75% saletry, 15% węgla drzewnego i 10% siarki. Współczesny proch bezdymny pojawił się dopiero w 2. poł. XIX w.
Od średniowiecznych hakownic po najnowszą amunicję V-LAP, rozwój artylerii był kompromisem między kalibrem (siłą niszczącą) a donośnością. Przez wieki starano łączyć się obie te cechy w konstrukcjach artyleryjskich. Oto przegląd tych największych, co nie znaczy, że zawsze udanych.
Początki
Pumhart von Steyr, największa bombarda wykonana z kutego żelaza. Masa: 8 ton. Potrzebowała 15 kg prochu, aby wystrzelić 690 kg kulę kalibru 820 mm na odległość 600 m. Wynik na kolana nie rzuca. Ale Habsburgowie, z polecenia których ją wykonano, pewnie byli z niej dumni.
Faule Grete, czyli Leniwa Greta. Nie imponuje rozmiarami, ale okazała się skuteczna. Wykonana techniką odlewniczą w 1409 r. dla Krzyżaków. Koszt był spory, historycy szacują go na ok. 1160 wołów, czyli 145 kg czystego srebra wg cen w Królestwie Polskim. Przy masie 4,6 t strzelała 520 mm kulami o wadze 170 kg. Od Krzyżaków pożyczył ją elektor brandenburski Fryderyk I do walki z rywalami, co widać na powyższej rycinie. Walki te trwały 3 tygodnie, a odniesione zwycięstwo było dla Fryderyka I fundamentem do założenia dynastii Hohenzollern. Miało to fatalne skutki dla historii Polski.
Działo Dardanelskie, zwane też Wielką Turecką Bombardą, odlane z brązu 1464 r. w Imperium Osmańskim. Ta oblężnicza bombarda o masie 18,6 t i kal. 650 mm (średnica kul była o 30 mm mniejsza) miała 2-częściową, skręcaną do transportu lufę. Tego typu konstrukcje były w służbie od oblężenia Konstantynopola w 1453 r. aż po operację dardanelską w 1807 r., w czasie wojny brytyjsko-tureckiej. Wtedy bombarda ta strzelała po raz ostatni, kosztując Royal Navy 28 poległych.
Największa bombarda, określana też armatą - Car Puszka (ros. armata). Odlana z brązu w 1586 z rozkazu cara Fiodora I Rurykowicza była raczej dowodem megalomanii władcy niż użyteczną bronią. Wbrew obiegowym opiniom mogła strzelać, co potwierdziły próbki pobrane z jej lufy. Jej kaliber to imponujące 890 mm przy masie ponad 39 ton. Nie zachowała się żadna z 800-kilogramowych kamiennych kul. Prawie 2-tonowe, żeliwne, wyłożone przed armatą, odlano w XIX w. i są za ciężkie, aby nimi strzelać.
U progu nowoczesności
Moździerz Malleta. Broń oblężnicza skonstruowana w 1857 przez Anglika Roberta Malleta na potrzeby wojny krymskiej. Powstały tylko 2 egzemplarze (4300 ówczesnych funtów sztuka). Moździerz o masie 43 t i kalibrze 910 mm strzelał 1-/1,3-tonowymi pociskami na ok. 2,5 km. Testy, podczas których wystrzelono 19 granatów z szybkostrzelnością 4 strzałów/godz., skończyły się zniszczeniem obu moździerzy. I to był koniec tej imponującej konstrukcji.
RML 17.72 inch gun (także 100-tonówka od masy) kal. 17,72 cala (450 mm) – stąd angielska nazwa – skonstruowana w Elswick Ordnance Company dla Royal Navy. Odrzucona jednak jako zbyt ciężka. Elswick Ordnance sprzedała ją włoskiej Regia Marina w 1874 r. dla pancerników Duilio i Mandolo, czyniąc je tym samym najpotężniejszymi okrętami w swojej klasie. Rząd brytyjski uznał, że zagrożona jest „brytyjskość” Malty. I tak w te armaty uzbrojono baterie nabrzeżne Malty i Gibraltaru. W latach 1870. była to skuteczna broń. Strzelała 3 typami pocisków (ppanc., burzący, szrapnel) o masie 910 kg z szybkostrzelnością 1 strzału co 4 minuty, maksymalnie na odległość 6 km. Pocisk ppanc. przebijał 530 mm stali z 1,8 km. Rozwój artylerii sprawił, że już na początku XX w. konstrukcje te były przestarzałe.
Wojna ery przemysłowej
Pierwsza połowa XX wieku była czasem wojen o niespotykanej intensywności i zasięgu. Wojny światowe spowodowały gwałtowny rozwój wszystkich rodzajów broni, w tym artylerii. Oto wybrane konstrukcje artyleryjskie tego okresu.
Wojna ery przemysłowej
Gamma-Gerät (Kurze Marine-Kanone 14 L/16), niemiecka haubica (zwana moździerzem) stacjonarna kal. 420 mm. Pionierska konstrukcja na polu najcięższej artylerii, efekt prac rozpoczętych jeszcze na początku wieku. Transportowana w częściach koleją (na 10 wagonach) i składana na linii frontu, na specjalnym stanowisku ogniowym. Masa całkowita wynosiła 150 ton.
Gamma strzelała 3 typami pocisków o masie 960, 1003, 1160 kg i zasięgu odpowiednio 14,1, 14,2 i 12,5 km. Najcięższy zawierał 410 kg materiału wybuchowego. Do ładowania pocisków służyła specjalna winda, widoczna na powyższym zdjęciu. Mundury to nie pomyłka. Pojedynczą Gammę (i inną ocalałą ciężką artylerię z I wojny światowej) Niemcy używali w czasie II wojny światowej, np. podczas zdobywania Sewastopola (zdjęcia) i tłumienia Powstania Warszawskiego.
Dicke Bertha (L/12 42-cm M-Gerät 14 Kurze Marine-Kanone; M-Gerät), czyli „Gruba Berta”, chyba najsłynniejsze działo I wojny światowej Bertha i Gamma to konstrukcje Kruppa. Nawet, jak na warunki wojny pozycyjnej, Gamma była za mało mobilna. Jej holowaną wersją była Bertha o masie 42,6 t, z krótszą o 4 kalibry lufą. Cena jednej wynosiła 1 mln marek. Obliczona była na 2 tys. strzałów. Powstało tylko ok. 30 sztuk.
Strzelała 2 typami pocisków, o masie 810 kg i zasięgu 9,3 km oraz 400 kg i zasięgu 12,25 km. Cięższy przebijał 2,5 m betonu lub 30 cm stali. Było to dość na ówczesne fortyfikacje. Źródło obiegowej nazwy działa nie jest znane. Podobno nadali je inżynierowie z zakładów Kruppa na cześć dziedziczki, Berthy Krupp.
Škoda 305 mm Model 1911 („Chuda Emma”), haubica z Austro-Węgier o kalibrze „jedynie” 305 mm. Prawie zapomniana, a niesłusznie. Była kompromisem między kalibrem, a mobilnością. Zaprojektowano ją z myślą o transporcie drogowym. Jeden ciągnik, konstrukcji Ferdynanda Porschego, holował 2 naczepy (zdjęcie poniżej) z Emmą rozłożoną na 9 części. Miała masę 20,8 t i 12-osobową obsługę. Dzięki małym wymiarom stosowana też jako artyleria forteczna. Strzelała 2 typami pocisków, penetrującym o masie 384 kg i zasięgu 9,6 km (przebijał do 2 m żelbetu) oraz odłamkowo-burzącym o masie 287 kg i zasięgu 11,3 km (400-metrowy promień rażenia). W czasie walk na terenie Polski w 1915, ogień akurat tych haubic, pierwszy raz w historii, korygowano z samolotu za pomocą radiotelegrafu. Ocalałe sztuki bojowo używał Wehrmacht.
Paris-Geschütz (Kaiser Wilhelm Geschütz, Lange 21 cm Kanone in Schiessgerüst), czyli „działo paryskie”. Najbardziej bezkompromisowa konstrukcja artyleryjska I wojny światowej o masie 256 t. Dowód, że siła leży w zasięgu, a nie samym kalibrze. Wyprodukowane w jednym egzemplarzu (z kompletem 7 luf), ostrzeliwało Paryż, stąd nazwa. Dane techniczne są szacunkowe. Po kapitulacji Niemcy zniszczyli armatę wraz z całą dokumentacją. Skonstruowane przez Kruppa, bazowało na armacie kolejowej „Długi Maks” (niem. Langer Max) kal. 380 mm. Dzięki specjalnej wkładce i nakładkom zużyte lufy Maksa wzmacniano i wydłużano do 36 m. Kaliber malał do 210 mm. Wzdłuż uginającej się pod własnym ciężarem lufy, instalowano usztywniający mechanizm naciągowy.
Pocisk o masie 94 kg osiągał prędkość wylotową 1600m/s i apogeum trajektorii na 40 km! Tym samym był to pierwszy sztuczny obiekt stratosferyczny. Na maksymalną odległość 130 km leciał 170 sekund. Ceną było zużycie przewodu lufy już po 65 strzałach. Stosowano numerowaną amunicję o coraz większej średnicy (i gwintowaniu korpusów), której kolejność strzelania odpowiadała tempu ścierania lufy. Teoretycznie możliwy był 1 strzał co 20 minut. Początkowo Paryżanie myśleli, że to nalot nowego, wysokościowego sterowca. Konstruktor Gerald Bull wspominał to działo, jako źródło inspiracji.
Zobacz także
Brytyjska armata morska BL 18-inch Mk I kal. 460mm strzelająca 1,5-tonowymi pociskami na 28,7 km (pocisk ppanc.) i 37 km (burzący). Jej masa sięgała 151 t. Planowana jako uzbrojenie krążownika HMS Furious, okazała się dla niego za potężna. W 3 wyprodukowane sztuki uzbrojono monitory klasy Lord Clive w jednolufowych nieobrotowych wieżach (poniżej). W czasie wojny ostrzeliwały cele brzegowe. Takie były skromne losy najpotężniejszej armaty w dziejach Royal Navy.
Od Wersalu do Poczdamu
II wś zakończyła prymat kalibru nad mobilnością. Artyleria ustąpiła pola lotnictwu, które niszczyło całe miasta za pomocą bomb zwykłych, a w pewnej, dobrze znanej ostateczności, także jądrowych. Pojawiły się pociski skrzydlate V-1 i balistyczne V-2. Forty i pancerniki odchodziły do lamusa. Liczyło się tempo natarcia, któremu sprzyjały samobieżne armatohaubice, jak Hummel i M40. Ale były też konstrukcje „pod prąd”.
Od Wersalu do Poczdamu
Little David, amerykański bruzdowany moździerz kal. 914 mm z 1944. Wyprodukowano 1 sztukę. Zaprojektowany do testów bomb lotniczych, stąd taki kaliber, bez drogiej potrzeby zrzucania ich z samolotów. Rozkładany na 2 części, lufę z kołyską (masa 40,6 t) oraz wkopywaną w grunt podstawę (46,5 t). Do ich przewozu wystarczyły 2 ciągniki M26 z naczepami. Powstał też pocisk burzący T1-HE o masie ok. 1,7 t i zasięgu 8,7 km z myślą o zdobywaniu Japonii, ale jej kapitulacja przerwała przygotowania.
Sturmpanzer VI Sturmtiger, działo szturmowe na podwoziu czołgu Tiger Ausf.E uzbrojone w moździerz rakietowy 38cm StuM RW61 L/5,4 kal. 380 mm. Załoga liczyła 5 osób. Na podwoziu Tygrysa zamontowano pancerną nadbudówkę. Jej przednia płyta pochylona o 45° miała grubość 150 mm, de facto nie do przebicia. Dodatkową bronią był km MG34 w jarzmie. Napędem był 700-konny silnik Tygrysa. Na drodze pojazd osiągał prędkość maks. 38 km/godz. i zasięg ok. 100km. Masa bojowa 65 t. Powstało tylko 14 sztuk.
Bruzdowany RW 61 strzelał pochodną rakietowych bomb głębinowych. Stosowano 2 typy amunicji, burzącą R Spr Gr 4581 (masa 351 kg, zasięg 5,6 km) i kumulacyjną R Hl Gr 4592 (345 kg). Zapas pocisków to 16 sztuk z 1 już w lufie.
2 prototypy użyto w Warszawie w sierpniu 1944. Była to specyficzna broń ofensywna z okresu, gdy Niemcy byli w odwrocie i przy dostępnych lepszych analogach, jak Sturmpanzer IV.
Gerät 040 Karl, niemiecki gwintowany moździerz samobieżny kal. 600 mm. Projektowany od 1936 z myślą o ataku na Francję i Czechy. Pomysłodawcą był gen. Karl Becker, stąd nazwa. Napęd pomagał zająć pozycję ogniową, ale na większe odległości Karl wożony był koleją na specjalnych platformach albo drogami w częściach na 4 wielokołowych naczepach. Masa Karla to 124 t, obsługa 15 osób. Powstało 6 sztuk. W 1944 wykonano 3 zamienne lufy kal. 540 mm L/11.55 (Gerät 041).
Zbudowano ciągnik amunicyjny na podwoziu Pz.Kpfw.IV. Karl zadebiutował w 1941 w ataku na twierdzę brzeską. Najsłynniejszą akcją był szturm Sewastopola, gdzie Karle zniszczyły baterię armat kal. 305 mm, niecelnie atakowaną przez Dorę. Jeden ostrzeliwał Warszawę w sierpniu 1944, trafiając m.in. Prudential i Adrię.
Karl strzelał 2 typami amunicji penetrującej (2,5 m żelbetu lub 450 mm stali), s.Be.Gr. (masa 2,2 t, zasięg 4,3 km) i le.Be.Gr. (1,7 t , 6,7 km). Pocisk 540 mm ważył 1,6 t, przebijał 3 m żelbetu z 10,5 km. Szybkostrzelność wynosiła 6-12 strzałów/godz.
80cm K(E) Eisenbahn Geschütz Schwerer Gustav (Ciężki Gustaw od Gustawa Kruppa) vel Dora. Ciężkie (1350 t) działo kolejowe kal. 800 mm projektowane do ataku na Linię Maginota, ale gotowe dopiero w 1941 (2 inne nieukończone). Ze względu na masę i odrzut poruszało się po 2 równoległych torach na zespole 8 5-osiowych wózków. Oś toru skierowana była w kierunku celu. Napędem były 2 lokomotywy. Była też zewnętrzną para torów dla 2 suwnic do montażu (czas 6 tyg.) Dory. Obsługa (w tym jednostka plot.) liczyła ok. 5000 osób (!).
Pociski w zestawieniu z ludźmi, czołgiem T-34/85 i myśliwcem He 162.
Strzelano pociskami penetrującymi (masa 7,1 t, zasięg 38 km) przebijającymi 8 m żelbetu lub 1 m stali i burzącymi (4,8 t, 48 km) z 700 kg materiału wybuchowego o bardzo dużym rozrzucie i szybkostrzelności 14 strzałów/dobę. Użyta tylko pod Sewastopolem, snuto też plany o Leningradzie, Londynie, Gibraltarze. Choć była prezentem od Kruppa dla Hitlera i tak kosztowała 7 mln Reichsmarek (Pantera Ausf.G ponad 130 tys.).
Japońska armata morska 40 cm/45 Typ 94 kal. 460 mm (największym w dziejach) i masie 165 t. Uzbrojenie 2 pancerników klasy Yamato (po 9 armat w 3-lufowych wieżach). Lufa miała ponad 21 m długości, szybkostrzelność 2 pociski/min. Żywotność lufy to 200-250 strzałów. Pancerniki Yamato miały górować nad każdym okrętem. Sęk w tym, że na Pacyfiku karty rozdawało lotnictwo pokładowe.
Z lewej pocisk ppanc. Typ 91 o masie 1,46 t, zasięgu 30 km i przebijalności 23 cm stali. Obok burzący Typ 0 (1,36 t, 42km) o promieniu rażenia 68 m. Był też nieudany pocisk plot. Model 3 (1, 36 t) zawierający 900 podpocisków zapalających.
16"/50 caliber Mark 7, armata kal. 406 mm. Oręż pancerników klasy Iowa, które służyły w US Navy aż do 1992. Efekt raczej politycznej woli niż bojowej wartości. Jednak w czasie II wś były to imponujące konstrukcje. Działo o masie 121,5 t, z lufą L/50 strzelało na 38 km (pociski leciały 1,5 min.), oddając 2 strzały/min.
Używano pocisków ppanc. Mk.8 o masie 1225 kg i burzących Mk.13 o masie 862 kg. W latach 50. do uzbrojenia trafił pocisk nuklearny Mk.23 (poniżej) o zasięgu ok. 37 km i sile rażenia ok. 20 kt trotylu.
V-3 to jedna z „cudownych” broni III Rzeszy. Miał to być system artyleryjski kal. 150 mm do burzenia Londynu ze 165 km. W regionie Pas-de-Calais budowano kompleks bunkrów z 5 szybami po 5 dział każdy. Miały wystrzeliwać 300 pocisków/godz. o masie 140 kg każdy. Stałe naloty aliantów pokrzyżowały te plany. Poza tym testy prototypowych armat rozczarowały.
Zobacz także
Lufy V-3 miały mieć 120 m i strzelać stabilizowaną brzechwowo podkalibrową amunicją z sabotem dla lepszego zasięgu. Równomiernie, parami, pod kątem ok. 30° umieszczono wzdłuż lufy silniczki rakietowe, odpalane przez mijający je pocisk, co zwiększało jego przyśpieszenie.
Największym technologicznym przełomem II wś był radiolokacyjny zapalnik zbliżeniowy VT. Ten owoc miniaturyzacji niweczył poświęcenie kamikadze, pozwalał strącać V-1 i dziesiątkował niemiecką piechotę.
Ku współczesności
Koniec II wojny światowej przyniósł kolejny wyścig zbrojeń, który trwał niemal pół wieku. Przebiegał on pod znakiem broni jądrowej, rozwoju techniki rakietowej i rosnącego znaczenia uzbrojenia kierowanego. Do tych zmian musiała dostosować się też artyleria.
Ku współczesności
PzH 2000 holenderskiego kontyngentu ISAF prowadzi ogień amunicją z wpływem dennym. Ta nowoczesna konstrukcja, z amunicją V-LAP o zasięgu ponad 55 km i SMArt 155 z samonaprowadzającymi się podpociskami ppanc., zdolna do MRSI, jest punktem odniesienia dla współczesnych dział samobieżnych.
Amerykańska armata M65 Atomic Annie kal. 280 mm i masie bojowej 74 t, weszła do uzbrojenia w 1952. Zaprojektowana do strzelania pociskami jądrowymi. Kaliber wynikał z ówczesnych technologii miniaturyzacji ładunków nuklearnych. M65 w częściach holowana była przez 2 ciągniki z drogową prędkością ok. 55 km/godz. Czas przejścia z położenia marszowego w bojowe i odwrotnie wynosił tylko 15 minut. Konstrukcja M65 luźno bazowała na armacie kolejowej Krupp K5 z II wś.
Strzelano 3 typami pocisków: jądrowymi Mk.9/T124 (zasięg 24 km) i Mk.19/T315 (29,9 km) o mocy 15-20 kt każdy i konwencjonalnym T122 (28,7 km, masa 55 kg). Wyprodukowano ok. 20 sztuk M65. Uzbrojono w nie jednostki w Europie i Korei. M65 już wtedy było koncepcyjnie przestarzałe. Cena M65 wynosiła 800 tys. dolarów, gdy myśliwca F-100 700 tys., a taktycznego pocisku MGR-1 25 tys. Wycofane w 1963.
2B1 Oka, radziecki moździerz kal. 420 mm i masie bojowej 55 t z 1957 r. Załoga liczyła 7 osób. Zmodyfikowane podwozie czołgu T-10 zapewniało zasięg drogowy 220 km przy prędkości 30 km/godz. 2B1 strzelało wyłącznie granatami jądrowymi o zasięgu 25 i 50 (z dodatkowym napędem rakietowym) km i mocy kilku-kilkunastu kt. Możliwy był 1 strzał co 5 minut. Powstały tylko 4 sztuki pokazane na paradzie w Moskwie w 1957. Zachodni eksperci wzięli je za atrapy.
2A3 Kondensator 2P, haubica samobieżna kal. 406 mm i masie bojowej 64 t z 1956 r. Załoga liczyła 7 osób, zasięg drogowy 200 km, prędkość ok. 30 km/godz, zbudowano 4 sztuki. Haubica SM-54, którą przenosił 2A3, strzelała jądrowym pociskiem o masie 570 kg na 25,5 km z szybkostrzelnością 1 strzału co 5 minut.
Szczytem kariery obu niepraktycznych dział była defilada z 1957. Ich rozwój zakończyła polityka rakietyzacji wojsk ery Chruszczowa i prace nad taktycznymi i taktyczno-operacyjnymi pociskami balistycznymi. Miniaturyzacja ładunków jądrowych w USA i ZSRR umożliwiła też opracowanie takiej amunicji w kal. 152, 155 i 203 mm. Superdziała stały się zbędne.
Szwedzka armatohaubica Bofors Bandkanon 1 (Bkan 1) kal. 155 mm (L/50) z 1966. Jedyna broń tego typu strzelająca ogniem ciągłym z imponującą szybkostrzelnością 14 strzałów w 48 sekund. W tylnej, górnej części wieży mieścił się zautomatyzowany podajnik amunicji o pojemności 14 nabojów. Pierwszy ładowany był ręcznie, następne automatycznie. Pocisk odłamkowo-burzący miał masę 48 kg i zasięg 25,6 km. Napęd Bkan 1 o mocy 540 KM (przy masie bojowej 53 t) składał się z Diesla i turbiny gazowej do jazdy w terenie. Zasięg drogowy wynosił 230 km, prędkość maks. 28 km/godz. Wycofane w 2003 r.
Projekt Babilon autorstwa Geralda Vincenta Bulla. Ten genialny kanadyjski inżynier marzył o wystrzeliwaniu satelitów z armat. Pokłosiem był Projekt Babilon budowany dla Iraku w latach 1980. Powstała tylko armata testowa kal. 350 mm, długości 46 m i donośności 750 km. Docelowa miała mieć kal. 1 m, 156-metrową lufę, masę 2100 t i wystrzeliwać pocisk (600 kg) na 1 tys. km lub 2-tonowy (z napędem rakietowym) na orbitę. Podejrzewano, że będzie to broń do ataku na Izrael w stylu V-3, dlatego Mossad skrytobójczo zamordował Bulla w 1990 w Brukseli. Innym dziełem Bulla jest holowana armatohaubica GC-45/G5 kal. 155mm, bazuje na niej samobieżna G6 z RPA.
Koalicja-SW, prototypowa 2-lufowa armatohaubica z Rosji kal. 152mm L/52. Pierwsze wzmianki pochodzą z końca 2006. Informacji jest mało i są spekulacjami. Do mediów trafiły tylko pojedyncze zdjęcia. Oprócz armat w zautomatyzowanej wieży jest magazyn na ok. 70 pocisków i 300 ładunków miotających. Szybkostrzelność to ponad 10 strzałów/min. Zasięg ognia pociskiem z gazogeneratorem to ok. 40 km. Los projektu jest niepewny, związany głównie z rozwojem przyszłego czołgu podstawowego.
Zdjęcie prawdopodobnie pierwszego prototypu, czyli de facto armatohaubica 2S19 przezbrojona w nowe armaty.
Kolejny prototyp z wieżą w docelowym bezzałogowym (?) wariancie. Nie jest jasne rozmieszczenie 3-osobowej załogi, gdyż pojazd wciąż korzysta z podwozia 2S19.
Wizualizacja aranżacji wnętrza docelowego wariantu (ozn. 2S35) na nowym nośniku.
Włoski system Strales bazujący na armacie OTO Melara 76/62 kal. 76 mm L/62. Jest to system plot. strzelający podkalibrowymi pociskami DART (Driven Ammunition Reduced Time-of-Flight) z odrzucanym sabotem, kierowanych w wiązce radiolokacyjnej z mikrofalowym zapalnikiem zbliżeniowym. Pociski mają bardzo dużą prędkość (1200m/s) i zasięg skuteczny ok. 8 km.
Na bazie tej technologii Włosi pracują nad amunicją Vulcano o zasięgu ponad 80 km dla armatohaubicy kal. 155 mm L/52 i ponad 120 km dla armaty morskiej kal. 127 mm L/64. Vulcano ma mieć kombinowane naprowadzanie, układ bezwładnościowy i GPS i służyć do atakowania celów lądowych. Wdrożenie zaplanowano na lata 2014-15. Takie rozwiązania aerodynamiczne dla amunicji próbowano stosować już w V-3.