Ultrabooki - komu tak naprawdę są potrzebne?

Ultrabooki - komu tak naprawdę są potrzebne?

Ultrabooki - komu tak naprawdę są potrzebne?
Jacek Klimkowicz
02.12.2011 23:30, aktualizacja: 11.03.2022 09:30

Kampania na rzecz ultrabooków przybiera na sile. Na stronach WWW pojawiają się stosowne bannery, na portalach poświęcone im publikacje, w mediach społecznościowych przychylne wpisy. Prowadzone są nawet akcje uliczne. Tylko czym tak naprawdę są ultrabooki? Odpowiedzią na potrzeby rynku, sposobem na wyciągnięcie dużej kasy, czy... ostatnią deską ratunku?

Kampania na rzecz ultrabooków przybiera na sile. Na stronach WWW pojawiają się stosowne bannery, na portalach poświęcone im publikacje, w mediach społecznościowych przychylne wpisy. Prowadzone są nawet akcje uliczne. Tylko czym tak naprawdę są ultrabooki? Odpowiedzią na potrzeby rynku, sposobem na wyciągnięcie dużej kasy, czy... ostatnią deską ratunku?

Wady? Jakie wady?! One są ultra!

Ultrabooki są przedstawiane masowemu odbiorcy jako twory ultradoskonałe. Tak ultralekkie, że "nawet nie poczujesz" i tak ultracienkie, że wszędzie się mieszczą. Do tego oczywiście ultrawydajne i ultradługo działające na jednym ładowaniu wbudowanego akumulatora. No i, rzecz jasna, ultrastylowe, bo do estetów też trzeba jakoś dotrzeć.

Skłamałbym mówiąc, że niewiele grubsze od ołówka konstrukcje, ważące nieco ponad 1 kg, nie działają na wyobraźnię. Bo działają, i to jak! Zwłaszcza, jeśli zestawi się je z kilkukilogramowymi laptopami, niewiele cieńszymi od leżącej na półce obok ryzy papieru (a takie, jak na razie, stanowią znakomitą większość) lub... po prostu weźmie do ręki.

Kampania dopiero się zaczyna...
Kampania dopiero się zaczyna...

Szybkość działania ultrabooków też może imponować. Wszakże startujący w mniej niż pół minuty Windows 7 to raczej niezbyt częsty widok dla przeciętnego zjadacza chleba. Wybudzanie w 2 sekundy? Normalnie kosmos! Spory odsetek zadowoli się deklaracją o 6+ godzinnym czasie działania i nigdy jej prawdziwości nie zweryfikuje. Część uzna, że realne 3 godziny to i tak długo.

Innymi słowy ultrabooki są po prostu dużo lepsze od wszystkiego, co było, jest i będzie. Bez nich po prostu nie da się żyć! Dlaczego zatem, wbrew pobożnym życzeniom sowicie (zapewne) opłacanych specjalistów od marketingu, te cudeńka nie sprzedają się jak świeże bułeczki?

Ty (nie) chcesz ultrabooka!

Intel wraz z producentami, którzy zdecydowali się wprowadzić do swoich ofert komputery przenośne skonstruowane według wytycznych krzemowego giganta, usiłują dowieść, że ultrabooka potrzebuje każdy. Przeciętny Kowalski, student, emeryt, pracownik biurowy czy mobilny biznesmen. Ty również. Twoja żona/dziewczyna/kochanka też.

Ty! Idź wziąć kredyt na ultrabooka, ale już! (fot. na lic. CC; Flickr. com/by Sudhamshu)
Ty! Idź wziąć kredyt na ultrabooka, ale już! (fot. na lic. CC; Flickr. com/by Sudhamshu)

Na szczęście konsumenci coraz częściej wiedzą, czego dokładnie chcą i dokonują świadomych wyborów, mając na uwadze własne potrzeby i robiąc wcześniej solidny research. Dlatego jestem właściwie pewien, że zakładany przez Intela 40% udział ultrabooków w ogólnej sprzedaży komputerów przenośnych już w 2012 roku można włożyć między bajki.

Ultrabook to nie jest sprzęt dla każdego. Części będzie przeszkadzać chociażby ograniczona do niezbędnego minimum liczba interfejsów. Dostępne w większości konstrukcji zaledwie 2 porty USB to często zdecydowanie za mało. Niekiedy brakuje nawet, zdawałoby się tak podstawowego i powszechnego już wyposażenia jak czytnik kart pamięci.

Porty peryferyjne Zenbooka UX21
Porty peryferyjne Zenbooka UX21

Niejednokrotnie zminiaturyzowane złącza HDMI/VGA czy nawet LAN, wymagające nie zawsze znajdujących się w komplecie przejściówek, też nie każdemu przypadną do gustu. Podobnie jak niewymienne akumulatory, niezbyt wygodne (głównie z racji rozmiarów) klawiatury czy zerowe możliwości rozbudowy z racji braku klap serwisowych.

Ogromną wadą ultrabooków są też montowane w nich matryce o lustrzanych powłokach i, coraz częściej, podwyższonych rozdzielczościach. W rezultacie ultramobilne cacka są niemal bezużyteczne w pełnym słońcu, a dłuższa praca nawet w optymalnych warunkach oświetleniowych jest mimo wszystko męcząca dla oczu.

Lenovo IdeaPad U300s Ultrabook Product Tour - Official Commercial

Do tego maluchy często nie działają na bateriach tak długo, jak by się chciało (średnio 3-3,5 godziny z WiFi), nie mają wbudowanych modemów 3G i kosztują na tyle dużo, by zniechęcić do zakupu wielu z tych, którym nie przeszkadzają pozostałe niedogodności. A sensownych i dużo tańszych (nawet doliczając koszt wymiany HDD na SSD) alternatyw na rynku nie brakuje.

Tonący brzytwy się chwyta?

Intel promuje ultrabooki z uporem godnym podziwu i z pewnością odniesie chociażby ograniczony sukces. Popyt na tego typu konstrukcje systematycznie rośnie, a nie każdy postawi na nich krzyżyk z powodów, które wymieniłem w poprzednim akapicie. Jednak Intelowi nie potrzeba połowicznego sukcesu.

ARM rośnie w siłę (fot. brightsideofnews.com)
ARM rośnie w siłę (fot. brightsideofnews.com)

Nie teraz, kiedy tak dynamicznie rozwijają się i zdobywają rynek układy oparte na mikroarchitekturze ARM, a Microsoft zamierza wydać Windows 8 także na nie. Wizja tabletów, a w dalszej kolejności także netbooków, laptopów i desktopów napędzanych przez chipy Nvidii, Qualcomma czy Samsunga z pewnością nie napawa Intela trzymającego się kurczowo x86 optymizmem.

Być może właśnie dlatego Intel tak bardzo stara się umacniać swoją pozycję na rynku urządzeń wybitnie mobilnych stawiając na ultrabooki i skupiając się na udoskonalaniu procesorów niskonapięciowych, które mogłyby trafić chociażby do tabletów. Gigant z Santa Clara stara się też ograniczać koszty, by kolejne generacje chipów były coraz tańsze.

Co przyniesie przyszłość?

Na pewno już w 1. kwartale 2012 roku można spodziewać się 5-10% spadku cen ultrabooków. Kolejne obniżki powinna przynieść premiera 3. generacji procesorów Intel Core (2. kwartał). Natomiast już w 2013 roku, według wstępnych prognoz, ceny ultrabooków powinny spaść do akceptowalnego zdaje się dla większości pułapu 499 dolarów (USA)/euro (Europa).

Warto też wiedzieć, że Intel wraz z takimi firmami jak AMD, Cisco, Panasonic, Toshiba, NEC, Panasonic czy Marvell pracuje nad standardem WiGig, który pozwalałby na osiągnięcie transferów rzędu 7 Gb/s. Miałby on być rozszerzeniem standardu IEEE 802.11 (kompatybilnym wstecz) i korzystać z szerokiego pasma 60 GHz.

WiGig
WiGig

WiGig umożliwić bezprzewodową komunikację (odległość maks. 10 metrów) m.in. między ultrabookiem a... stacją dokującą! Zatem kwestia ograniczonej liczby portów peryferyjnych w ultramobilnych maluchach powinien niebawem zostać skutecznie wyeliminowany. Dzięki stale rosnącej wydajności zintegrowanych GPU Intela problem słabych osiągów w aplikacjach/grach 3D też niebawem stanie się nieaktualny.

Niestety, na wszystko trzeba czasu, a Intel wbrew pozorom ma go coraz mniej. Na chwilę obecną ultrabooki są zdecydowanie za drogie w stosunku do oferowanych możliwości. Nie każdy może sobie pozwolić na 11" czy 13" ekskluzywne lusterko za 4000 zł lub więcej...

Zobacz także:

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)