Wielkie, betonowe strzałki. Pokrywają cały kontynent
W Stanach Zjednoczonych można natrafić na ogromne, zazwyczaj nieco zarośnięte okoliczną roślinnością, betonowe strzałki. Widoczne z dużej wysokości symbole to pozostałość systemu nawigacyjnego, będącego bardzo odległym przodkiem współczesnego GPS-u.
07.05.2022 | aktual.: 07.05.2022 13:43
Ogromne strzałki z betonu to pozostałość ambitnego projektu, związanego z pionierską epoką rozwoju lotnictwa. Jednym z pierwszych praktycznych zadań samolotów był transport poczty. Wraz z rozwojem tego typu usług pojawił się problem: jak nawigować, aby bezbłędnie dotrzeć do celu?
O ile w miejscach o zróżnicowanym krajobrazie można poszukiwać charakterystycznych punktów nawigacyjnych, to nad bezkresnymi preriami punktem odniesienia pierwszych lotników pozostawało przede wszystkim Słońce. Sytuacja komplikowała się w nocy, gdzie z powodu zachmurzenia nie zawsze można było nawigować według gwiazd.
Transcontinental Airway System – poprzednik GPS-u
Odpowiedzią na te problemy okazał się pomysłowy system znaczników - Transkontynentalny System Dróg Powietrznych (ang. Transcontinental Airway System), będący w gruncie rzeczy gigantyczną infrastrukturą pocztową.
Budowane od 1923 roku znaczniki składały się z kilkunastometrowych, betonowych strzałek, pomalowanych na kontrastowy, jaskrawożółty kolor. Były one dobrze widoczne z powietrza – późniejsze testy wykazały, że z pułapu nawet 16 km, co dalece przekraczało możliwości dawnych samolotów.
Zobacz także
Na każdej ze strzałek znajdowała się betonowa platforma, a na niej 16-metrowa, kratownicowa wieża nawigacyjna. Na szczycie wieży – niczym na latarni morskiej – znajdował się włączany po zmroku obrotowy reflektor o średnicy 61 cm.
Każda z instalacji była dodatkowo oznaczona kolorowymi światłami, nadającymi Morse’em identyfikator znacznika, a na terenach, gdzie nie było w pobliżu linii energetycznych, instalację uzupełniał niewielki domek, w którym znajdował się generator prądu.
Wystarczył rok, aby rozmieszczone co kilkanaście mil strzałki utworzyły "drogę", łączącą Nowy Jork i San Francisco, czyli przeciwległe wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Wystarczyły do tego 284 strzałki, a trasa liczyła niecałe 4,3 tys. km.
Kontynent pokryty strzałkami
Betonowy system nawigacyjny okazał się bardzo skuteczny – o ile wcześnie w porze nocnej poczta była transportowana samochodami, to dzięki Transkontynentalnemu Systemowi Dróg Powietrznych samoloty pocztowe mogły latać przez całą dobę.
Efektywność systemu poprawiała sieć awaryjnych, oświetlanych w nocy pasów startowych, rozmieszczonych co kilkadziesiąt kilometrów.
Transkontynentalny System Dróg Powietrznych sprawił, że przesłanie listu w poprzek całych Stanów Zjednoczonych zabierało jedynie dwa dni robocze. Liczba znaczników i tras szybko rosła – wystarczyło kilka lat, aby Stany Zjednoczone pokryły się siecią 1500 strzałek, wytyczających 29 tys. km dróg powietrznych.
Dość szybko okazało się, że ogromna inwestycja przestaje być potrzebna – zastąpił ją rozwój radionawigacji. Co więcej, już po wybuchu II wojny światowej uznano, że widoczne z powietrza znaczniki mogą być pomocą nawigacyjną dla wrogiego lotnictwa, więc część instalacji została zdemontowana.
Mimo tego wiele betonowych strzałek przetrwało do naszych czasów, co – jeśli nie jesteśmy w Stanach Zjednoczonych – możemy sprawdzić choćby w Google Maps. Pozostałością ogromnego niegdyś systemu nawigacyjnego jest 14 nadal aktywnych znaczników, działających w Montanie.
Łukasz Michalik, dziennikarz Gadżetomanii