Wpadka Google’a w Kenii. Zamierzona nieuczciwość czy przypadkowy błąd?
Choć hasło „nie czyń zła”, które w pierwszych latach istnienia Google’a miało definiować jego działania trudno traktować poważnie, doniesienia z Kenii sugerują, że firma z Mountain View nie tylko porzuciła swoje ideały, ale stała się pospolitym naciągaczem. Ile w tym prawdy?
15.01.2012 10:30
Choć hasło „nie czyń zła”, które w pierwszych latach istnienia Google’a miało definiować jego działania trudno traktować poważnie, doniesienia z Kenii sugerują, że firma z Mountain View nie tylko porzuciła swoje ideały, ale stała się pospolitym naciągaczem. Ile w tym prawdy?
Mocality to kenijska firma internetowa, prowadząca bazę lokalnych przedsiębiorstw. Jak na firmowym blogu opisuje jej CEO, Stefan Magdalinski, baza powstała dzięki wysiłkowi tysięcy osób, które odpłatnie uzupełniały informacje o firmach. Dla Mocaity oznaczao to 2 lata pracy i wydatek równowartości 100 tys. dolarów.
Magdalinski zauważa, że baza z danymi przedsiębiorstw jest najważniejszym atutem Mocality, a świadoma tego firma ponosi wydatki, aby utrzymać jej aktualność. We wrześniu 2011 roku Google rozpoczął projekt GKBO (Getting Kenyan Businesses Online), który został przez Mocality potraktowany jako normalna na wolnym rynku konkurencja.
Krótko po rozpoczęciu programu GKBO w Mocality zaczęto odbierać dziwne telefony – kenijscy biznesmeni prosili o pomoc, dotyczącą ich stron internetowych, jednak firma nigdy nie oferowała takiej usługi. Jednocześnie odnotowano zwiększoną ilość nietypowych zapytań, wysyłanych do internetowej bazy danych z numerów IP, zidentyfikowanych jako należące do Google’a.
Administratorzy bazy przygotowali w związku z tym prowokację – dla odwiedzin z określonych adresów IP udostępniono zmodyfikowaną wersję bazy, zawierającą – zamiast prawdziwych numerów telefonów – numery należące do Mocality.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Do firmy zaczęły dzwonić osoby przedstawiające się jako pracownicy Google Kenya. Dzwoniący twierdzili, że Google działa w porozumieniu z Mocality, a oferowana przez nich usługa wykonania strony internetowej jest całkowicie darmowa - właściciel biznesu będzie jedynie ponosił niewielkie, miesięczne koszty hostingu.
Niezdecydowanych miała przekonać fałszywa informacja o rachunkach, jakie Mocality ma zamiar wystawić firmom znajdującym się w bazie danych. Podsumowując tę sytuację Stefan Magdalinski podkreśla, że w ten sposób Google podkopuje podstawy firmy, której model działania opiera się na zaangażowaniu i wynagradzaniu dużej liczby Kenijczyków.
Przedstawiona relacja jest siłą rzeczy jednostronna i zawiera argumenty tylko jednej ze stron. Na blogu Mocality znalazła się jednak informacja, że przedstawiciele Google’a skontaktowali się z firmą i przeprosili za zaistniałą sytuację, jednocześnie obarczając winą lokalny, współpracujący z Google’em podmiot.
Zdaniem Magdalinskiego nie jest to prawdą – zapytania do bazy wysyłane były z numerów, wskazujących na oddział Google’a w Indiach. Nie wiadomo, jak rozwinie się ta sprawa, wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, by realizując program GKBO Google celowo uciekał się do oszustwa.
Oficjalne stanowisko Google’a w tej sprawie, ogłoszone przez Nelsona Mattosa, wiceprezesa ds. inżynieryjnych na rynek Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, to przeprosiny pod adresem Mocality i deklaracja przeprowadzenia szczegółowego śledztwa, które ma wyjaśnić okoliczności incydentu i wskazać, kto odpowiada za tę sytuację.
Źródło: The Verge • PC Mag • Kopalnia Wiedzy • Mocality Blog • Business Insider