Wszczepił je w ręce. Zastępują mu portfel, klucze i dokumenty
Codzienna rutyna przed wyjściem z domu u wielu osób polega na sprawdzeniu w torebce lub kieszeni obecności telefonu, klucza i portfela, w którym mieszczą się dokumenty osobiste. Pewien mężczyzna nie musi już klepać się po kieszeniach, żeby mieć pewność, że ma wszystko przy sobie. Wystarczą mu implanty wszczepione w dłonie.
22.08.2022 | aktual.: 22.08.2022 21:17
Brandon Dalaly wszczepił sobie w rękę dwa skanowalne chipy w celu przechowywania kryptowalut i danych. Implanty działają również jako klucz do jego domu i jako sposób na uzyskanie dostępu do jego karty medycznej czy dokumentu tożsamości. Jeden z nich odblokowuje również jego Teslę Model 3. 39-latek w rozmowie z serwisem Teslarati wyznał, że podczas pierwszego zabiegu nie chciał znieczulenia, a jego chip był znacznie mniejszy niż drugi.
"Pierwszy był trochę mniejszy, więc nie był tak intensywny, jak wpychanie tego gigantycznego pręta w moją rękę. Pierwszy został wstępnie załadowany do większej strzykawki. Wepchnęli strzykawkę i włożyli chip, podobnie jak w przypadku chipowania psa" – mówi Dalaly. Ten kolejny wymagał już jednak znieczulenia miejscowego.
Klucze zawsze przy sobie
Brandon jest częścią grupy beta składającej się z około 100 osób, które testują chipy produkowane przez firmę o nazwie Vivokey. Implanty są pokryte biokompatybilnymi substancjami i zostają otoczone przez tkanki ciała wkrótce po wszczepieniu. Brandon wyjaśnił, jak możliwości chipów są stale rozwijane poprzez nowe funkcje do pobrania.
"Firma, która to poskładała, ma dosłownie własny sklep z aplikacjami, w którym można bezprzewodowo zainstalować aplikację w swoim ciele za pomocą tych chipów. I tak się złożyło, że jedną z aplikacji była karta klucza Tesli" – wskazuje Brandon. "Była to więc pierwsza aplikacja, którą na nim zainstalowałem, ponieważ mam Teslę i teraz używam jej jako mojego klucza, gdy mój klucz Bluetooth zawodzi lub nie mam karty. Po prostu używasz swojej ręki" – dodaje.
Zobacz także
Cena takiego implantu może się różnić w zależności od jego wersji czy funkcjonalności, ale według Brandona jest to warte zachodu. "Nie jest tak źle, jak ludzie myślą. Z uwagi na fakt, że byłem beta testerem, dostałem chip za 300 dolarów, a potem mój instalator pobrał ode mnie tylko 100 dolarów za jego włożenie".
Brandon przyznał, że na razie chipy są trochę "zabawnym trikiem imprezowym". Rozumie, że ludzie mogą być sceptycznie nastawieni do wszczepiania technologii w ich ciała, jednak zauważył, że telefony już teraz śledzą każdy nasz ruch. Mimo wszystko brzmi to dla niektórych trochę za bardzo jak transhumanizm z Cyberpunka 2077. Sam również o tym się przekonałem po wszczepieniu implantu płatniczego Walletmor. Wiele osób nazwało go nawet znamieniem bestii.
Konrad Siwik, dziennikarz Gadżetomanii