Yo, Tinder - miały być głupie komunikatory, a... ratują życie! Co jeszcze mogą?
Stosowanie różnych aplikacji zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem nie zawsze jest najlepszym pomysłem. Zdarza się, że to, co zaplanowali ich twórcy nawet nie umywa się do zastosowań, wymyślonych przez pomysłowych użytkowników.
Yo, czyli jak idiotyczna aplikacja zaczęła ratować życie ludzi
Słyszeliście o aplikacji Yo? To jeden z tych wynalazków które – gdy się go opisuje – wydaje się czymś idiotycznym i pozbawionym sensu, ale w praktyce okazuje się przebojem.
Jedynym zadaniem aplikacji jest wysyłanie do znajomych komunikatu „Yo”. To wszystkie możliwości, jakie oferuje – można komunikat wysłać, albo można go nie wysłać. Głupie? Popularne powiedzenie głosi, że jeśli coś wydaje się głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie. A jeśli założymy, że aplikacje pisze się po to, by na nich zarobić, to Yo spełniła swoje zadanie doskonale.
Napisane w 8 godzin dzieło izraelskiego programisty Ora Arbela bardzo szybko stało się przebojem, Or zyskał inwestora, który wyłożył milion dolarów, a aplikacją zachwycił się sam Marc Andreessen, nazywając ją przykładem jednobitowej komunikacji.
App That Sends 'Yo' Greetings Somehow Raises $1M
I w tym miejscu opowieść o Yo można by było zakończyć jakąś puentą w stylu „czego to ludzie nie wymyślą”, gdyby nie pewien drobny szczegół. To, co na pierwszy rzut oka może wydawać się idiotyczną aplikacją, ratuje życie ludzi.
Można narzekać na nasz klimat, ZUS czy służbę zdrowia, ale przypuszczam, że niewielu z nas chciałoby zamienić to na życie w Izraelu. Choć Izrael stworzył całkiem skuteczną obronę antyrakietową, to gdy zawyją syreny, mieszkańcy danej okolicy mają zaledwie 15 sekund na znalezienie schronu – tyle czasu dzieli wykrycie wystrzelonej z terytorium Palestyńczyków rakiety od jej uderzenia w cel.
15 Seconds: Not Enough Time
O zagrożeniach informuje również – w czasie rzeczywistym – aplikacja Red Alert, która otrzymuje informacje od izraelskiego wojska i wysyła użytkownikom ostrzeżenia o nadlatujących rakietach. Jej możliwości zostały rozszerzone o wysyłanie powiadomień do użytkowników Yo, którzy w sytuacji zagrożenia otrzymują komunikat z jednowyrazową informacją o celu ataku.
Proste i skuteczne, a przy tym daje szansę na dotarcie z ostrzeżeniem do większej liczby zagrożonych atakiem osób. W taki sposób coś, co zaczęło się jako żart dewelopera (Yo zadebiutowała w Sieci 1 kwietnia) okazało się przydatnym narzędziem, pomagającym ratować ludzkie życie.
Zaczepiasz seksowną pielęgniarkę? Uważaj! Zaproponuje ci kolonoskopię!
Innym, ciekawym przykładem może być aplikacja społecznościowa Tinder, której działanie przypomina nieco kojarzenie par w serwisie randkowym. Tinder pobiera dane z Facebooka, a użytkownik może określić kilka kryteriów, dzięki którym otrzyma listę potencjalnych znajomych.
Przeglądając ich zdjęcia może wybrać osobę, która mu się podoba i… nie może się z nią skontaktować. Ta możliwość pojawia się dopiero wówczas, gdy również druga strona za pomocą Tindera wykaże zainteresowanie znajomością. W praktyce cała selekcja sprowadza się do ruchu kciukiem podczas przeglądania fotek – w lewo to „nie”, w prawo „tak”.
Odpryski ogromnej popularności, z jaką Tinder spotkał się za Oceanem dotarły również do Polski, ale okazuje się, że internetowy flirt to nie jedyne, do czego może przydać się ta aplikacja. Podobnie jak Yo, na pozór banalny Tinder może ratować ludziom życie. Jak to możliwe?
Pomysłowe zastosowanie dla aplikacji znaleźli twórcy projektu Matches For Men's Health, którzy założyli profil „Nurse Nicole” z sympatyczną, 28 letnią pielęgniarką pracującą w Nowym Jorku. Nicole, której promienny uśmiech można podziwiać w aplikacji, lubi psy, ciepłą pogodę i spontaniczne decyzje.
Wystarczy jednak zaczepić ją na Tinderze, by przekonać się, że Nicole nie ma najmniejszej ochoty umówić się na kawę. Zamiast tego zapyta o zdrowie, ostrzeże przed rakiem i zasugeruje badanie jąder, a na koniec odeśle do strony, edukującej w zakresie męskiego zdrowia.
W podobny sposób Tinder został wykorzystany do kampanii, propagującej bezpieczny seks.
The Tinder AIDS Project - case study
To tylko dwa przykłady nietypowych zastosowań aplikacji. Ich twórcy zapewne nie przypuszczali, że ktoś kiedyś wpadnie na pomysł, aby wykorzystać je w taki właśnie sposób i z czegoś, służącego prostej rozrywce zrobić narzędzie do ratowania życia ludzi.