Tak, ja też wolę kupić konsolę niż samochód. I dlatego zmienimy motoryzację!
Młodzi ludzie wolą mieć inteligentny zegarek niż samochód. Doskonale to rozumiem. I teraz zaczynam dostrzegać dodatkowe korzyści mojej decyzji.
08.09.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:06
Nie mam samochodu. Ba, nie mam prawa jazdy. Nigdy nie chciałem mieć. Głównie z przekory. Wszyscy w moim wieku w okolicach “osiemnastki” zapisywali się na kursy, tak jakby zrobienie prawa jazdy było potwierdzeniem ich dorosłości. Nieważne, czy ktoś miał mieć auto, czy nie, każdy obowiązkowo próbował zdać "prawko". To nic, że papierek lądował później w szufladzie, bo samochód wcale nie był potrzebny - liczyło się tylko to, że się “ma”. Ja w tym wyścigu uczestniczyć nie chciałem, tym bardziej że wiedziałem, że auta w najbliższym czasie mieć nie muszę.
Teraz już jestem mniej przekorny, ale do prawa jazdy wciąż zniechęca mnie obowiązkowy kurs. Nie chcę użerać się z jakimś nerwowym nauczycielem. A poza tym… wcale nie potrzebuję auta.
Okazało się, że nie jestem wyjątkiem.
Smart-watch zamiast auta
"The Telegraph" informuje, że “w przyszłości dzisiejsi nastolatkowe nie będą tak chętnie kupowali samochodów jak ich nieco starsi koledzy”. Choć jestem trochę starszy, to mam podobnie. Też wolałbym kupić inteligentny zegarek, konsolę, większy telewizor niż samochód.
Eksperci cytowani "The Telegraph" wskazują powody, dlaczego tak się dzieje. Rzekomą przyczyną ma być popularność mediów społecznościowych. Znajomi są na Facebooku, więc nie trzeba się z nimi spotykać, czyli dojeżdżać.
Jeszcze bardziej absurdalną tezą jest to, że młodzi nie chcą samochodów, bo to “symbol egocentrycznego kapitalizmu”. I dlatego wybierają inteligentne zegarki. Czy tylko według mnie coś tutaj nie gra?
Przyczyny zaproponowane przez "The Telegraph" odrzucam. Po sobie widzę jednak, że sporą rolę w podjęciu decyzji faktycznie odegrał rozwój nowych technologii. I już nie chodzi o to, że Ferrari w grze wygląda znacznie ładniej niż prawdziwe, używane Punto.
Samochód nie jest mi potrzebny!
Nie mam auta, bo… nie muszę mieć. Pewnie gdybym miał furę to dojechałbym do Gdańska szybciej. Nie musiałbym czekać na przystanku na tramwaj. Ale za to stałbym w korkach. Coś za coś. Biorąc pod uwagę plusy i minusy wychodzi mi jednak, że samochód nie jest mi potrzebny. Tego samego nie mogę powiedzieć o smartfonie czy tablecie.
Teraz zamawiam bilet lotniczy przez Internet. Tak samo bilety na autobus czy pociąg. Nie muszę nawet kupować ich w kiosku na przejazd tramwajem, wszystko da się zrobić za pomocą aplikacji. Nie kasuję, pokazuję na ekranie. Szybko, wygodnie, tanio. Nie trzeba nic drukować, stać w kolejkach, szukać drobnych, żeby zapłacić w sklepie lub denerwować się, że nigdzie nie mogę kupić biletów, bo wszystkie kioski są zamknięte. Parę kliknięć i taksówka przyjeżdża. Za pomocą smartfona planuję drogę tak, że nie tracę czasu na czekanie. Rzecz jasna nie licząc losowych przypadków, ale te mogą przecież przytrafić się także w aucie.
Zapewne gdybym musiał jechać na dworzec, żeby kupić bilet lub stać w kilometrowej kolejce to żałowałbym, że jednak nie mam prawa jazdy. Zdarza mi się czasami tak pomyśleć, ale wiem też, że posiadanie auta nie rozwiązałoby wszystkich problemów. Również musiałbym stać w korkach, narzekałbym na drogie paliwo czy płatne autostrady.
Zresztą jak stęsknię się za jazdą samochodem, to mogę skorzystać z BlaBlaCara. I znowu rozwój technologii się do tego przyczynia - klikam, umawiam się, jadę. Po co mi auto? Jest Internet.
Nie zgadzam się z argumentem, że samochód nie jest dziś symbolem “statusu” i dlatego też mniej młodych ludzi o nim marzy. Wydaje mi się, że powszechność smartfonów, konsol, telewizorów czy nawet inteligentnych zegarków sprawia, że i te nie są wyznacznikiem bogactwa czy luksusu.
Po prostu - jest tyle środków transportu (i bardzo łatwo z nich skorzystać), że mieszkając w mieście nie myślę o aucie. A niebawem dojdzie jeszcze więcej. Niewykluczone, że z czasem i do Łodzi dotrze Uber albo tego typu konkurent. Wybór będzie większy, samochód będzie mniej potrzebny.
Autonomiczne auto szybciej wyjedzie na drogę
Ale dla miłośników nowych technologii i motoryzacji to dobra wiadomość. Dzięki nam na drogi szybciej wyjadą… autonomiczne pojazdy! Tak, tak - wielkie koncerny samochodowe będą musiały do nas dotrzeć, żeby na nas zarobić. Dzisiaj nie ma na to szans, bo ja, osoba bez prawa jazdy, nie kupię sobie auta - no, chyba że będę obrzydliwie bogaty i będę chciał na niego patrzeć. Zmieni się to, gdy kierowca nie będzie potrzebny. Wtedy wsiądę, wskażę gdzie chcę pojechać, a prawo jazdy nie będzie do niczego potrzebne.
Taka jest prawda: my, ludzie bez samochodów, jesteśmy motorem postępu! I zmienimy motoryzację. Teraz się z tego śmiejecie, ale tak będzie.
Belinda Palmer, prezes firmy LadyGeek, cytowana przez tvn24bis.pl stwierdza:
Kiedyś marzyliśmy o posiadaniu mieszkania, samochodu i osiągnięciu niezależności. Teraz dostęp triumfuje nad własnością. Pomysł dzielenia się staje się głęboko zakorzeniony w naszej kulturze, a koncerny samochodowe muszą opracować nowe modele dostępu. Tradycyjne salony samochodowe nie są już atrakcyjne.
Naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby z czasem autonomiczne auta sprzedawane byłyby jako usługa. Z abonamentem na przejazdy. Świat się zmienia, produkt nie jest już ważny. Pisał o tym Łukasz:
To wygodne, praktyczne, a w wielu przypadkach również tańsze od kupowania wszystkiego na własność i trzymania gdzieś blisko siebie. Z drugiej strony ceną tej wygody jest całkowita zależność od dostawców usług, która zapewne z czasem będzie się tylko powiększać
Niewykluczone, że tak będzie właśnie z samochodami. Coraz bardziej zaczną przypominać smartfony. I nic dziwnego, skoro do branży motoryzacyjnej wchodzą takie firmy jak Google czy Apple. Auta będą jak iPhone’y.
I może wtedy wreszcie jakiś model kupię.