Do czego potrzebny jest Kickstarter? Żeby giganci mieli skąd brać pomysły
Kickstarter pomaga małym firmom? Tak nam się przynajmniej wydaje. W praktyce jednak często jest tak, że portale crowdfundingowe to wylęgarnia pomysłów, z których później korzystają… najwięksi.
30.11.2014 | aktual.: 10.03.2022 10:45
KizON od LG wreszcie trafiło na rynek europejski, w tym także do Polski. Sprzęt zaprezentowano latem, w Korei Południowej zadebiutował 10 lipca.
Czym jest LG KizON? To inteligentna opaska dla dziecka, dzięki której rodzic wie, gdzie znajduje się jego pociecha i szybko może ją zlokalizować.
Pomysł być może sprytny, ale na pewno nie oryginalny. Kilka miesięcy wcześniej swoje kickstarterowe akcje miały Tintell oraz Kidsport GPS. To także urządzenia przypominające zabawki, ale posiadające poważne funkcję, pozwalające na szybki kontakt z dzieckiem.
Teza sugerująca, że LG KizON powstało zaraz po kickstarterowym sukcesie Tintell, jest dość śmiała i raczej naciągana - w tak krótkim czasie raczej nie da się przygotować produkcji. Choć oczywiście możemy wierzyć, że wcześniej producenci kontaktują się z gigantami zanim wylądują na Kickstarterze, a wielkie firmy wszystkie pomysły notują i czekają na efekt…
Moim zdaniem tylko w końcowym fragmencie tej teorii spiskowej leży ziarenko prawdy - “czekają na efekt”. Bo Kickstarter okazuje się być świetnym poligonem testowym. Sprawdza się - za darmo! - zainteresowanie pomysłem. Można zobaczyć, jak media o nim piszą, jak komentują użytkownicy.
Chociaż liczby związane z Kickstarterem imponują, to gdy zobaczymy, ile osób wspiera konkretne projekty, wrażenie będzie mniejsze. Jolla Tablet może i zebrał ponad milion dolarów, jednak ta suma pochodzi tylko od 8 tysięcy wpłacających!
Kickstarter jest więc pierwszym testem idei - jeśli pomysł potrafi przebić się na Kickstarterze, to warto ruszyć z tym na poważnie. I tak kombinują wielkie firmy. Kickstarter ma swoich pasjonatów, ale prawdziwe pieniądze i realny, duży rynek jest tam, gdzie działają giganci. I oni zabierają pomysły z crowdfundingowych i przenoszą je na swój grunt.
Motorola korzysta na zapominalskich
Przykładów podobnych do KizON jest więcej. Motorola Keylink to urządzenie wielkości breloczka, które łączy się ze smartfonem za pomocą Bluetooth i da znać, jeśli przedmiot, do którego został przyczepiony, znajdzie się poza zasięgiem albo nie będzie można go znaleźć.
Przecież takich gadżetów dla zapominalskich na Kickstarterze było całe mnóstwo! Tyle że żaden kickstarterowy sukces takiego urządzenia nie będzie miał takiej reklamy i takiego zasięgu co Motorola. A gigant myśli: skoro na Kickstarterze sobie poradzili, to my tym bardziej damy radę. I podbiera.
A te wszystkie androidowe "konsole"? Wprawdzie w nich chodzi przede wszystkim o funkcje multimedialne, ale przecież dodanie gier na pewno nie wzięło się znikąd. A dokładnie: wzięło się z Kickstartera i sukcesu konsolki Ouya.
“O, Kickstarter pokazuje, że ludziom gry z Androida się podobają, dodajcie tę funkcję u nas, dobrze?” - tak to działa.
Nie wierzę w przypadek. Na Kickstarterze sukcesem jest odtwarzacz od Neila Younga gwarantujący wysoką jakość dźwięku. Pono Player uzbierało miliony dolarów, a kilka miesięcy później Sony zapowiada swój odtwarzacz z jakością dla audiofilów. Uprzedzając popularne pytanie, moja odpowiedź brzmi: “nie sądzę”.
Czy z wirtualną rzeczywistością jest inaczej? Mamy Oculus Rift, który okazał się wielkim kickstarterowym sukcesem, po czym firma została kupiona przez Facebooka. Sony dopiero po zbiórce poważniej zainteresowało się tematem VR. Na Kickstarterze już ufundowano kilka gogli do mobilnej wirtualnej rzeczywistości, ale to przecież Samsung zawładnie tym rynkiem. Mimo że wcale nie byli pierwsi z tym pomysłem.
Kickstarter nie dla małych
Mit Kickstartera, pozwalającego zrealizować pomysły młodym, nieznanym twórcom, jest bardzo sympatyczny i w niektórych przypadkach na pewno prawdziwy. Nie ma jednak sensu okłamywać się, że tak jest zawsze. Coraz częściej Kickstarter jest źródłem ciekawych pomysłów, które jednak sukces i pieniądze dają wielkim. W tym temacie niewiele się zmienia.
Wciąż możliwości gigantów są dużo, dużo większe. To oni mają znaną markę, popularność, to oni wystawiają się w większych i mniejszych sklepach. A kickstarterowe sukcesy nawet jeśli trafią na sklepowe półki, to są tam nikomu nieznanym gościem.
I “milion dolarów na Kickstarterze” nie robi tam takiego wrażenia, jak logo znanej firmy. Za to może być skuteczną inspiracją dla gigantów.