Groźny pomysł Apple: kamera wyłączy się, gdy zechcesz nagrać nielegalne treści
Denerwują was ludzie, nagrywający koncerty smartfonami? Apple ma pomysł, jak rozwiązać ten problem: na koncercie zdalnie wyłączy kamery.
01.07.2016 | aktual.: 10.03.2022 09:40
Jak wyłączyć nagrywanie?
Dzięki smartfonom każdy z nas może w jednej chwili zmienić się ze świadka jakichś wydarzeń w dziennikarza, transmitującego lub nagrywającego relację wideo. Problem polega na tym, że nie wszystko i nie zawsze mamy prawo nagrywać.
Nie chodzi tu o budzące powszechną wesołość, archaiczne tabliczki z napisem „zakaz fotografowania”, jakie jeszcze niedawno można było zobaczyć choćby na dworcach kolejowych, ale m.in. o seanse filmowe, wystąpienia różnych artystów czy koncerty.
Celowo pomijam w tym miejscu rozważania, czy z punktu widzenia zdrowego rozsądku roztrzęsione, amatorskie nagrania spod sceny mogą w jakikolwiek sposób godzić w interesy muzyków czy organizatorów jakiejś imprezy. Na potrzeby tego artykułu przyjmijmy, że jeśli organizator nie chce, by koncert był nagrywany, to uczestnicy powinni to uszanować.
Problem w tym, że nie dla każdego jest to oczywiste, a gdy w wydarzeniu uczestniczą tysiące osób, skuteczne przypilnowanie każdego z nich wydaje się niemożliwe.
Patent Apple’a: zdalne wyłączenie kamery
Nie dla Apple’a! Okazuje się, że firma z Cupertino wymyśliła i (jakże by inaczej!) opatentowała metodę, pozwalającą na zdalne kontrolowanie kamer przez organizatora koncertu. Zgodnie z opisem patentu, będzie to możliwe dzięki emitowanym za pomocą podczerwieni komunikatom, które są niewidzialne dla ludzkiego oka, ale mogą być bez problemu rejestrowane przez kamerę w smartfonie i interpretowane przez sterujące nią oprogramowanie.
W praktyce oznacza to rozwiązanie, dające organizatorom różnych imprez ciekawe możliwości: mogą w ten sposób nie tylko zdalnie wyłączyć kamery, ale np. pozwolić na nagrywanie, oznaczając przy okazji zarejestrowane materiały własnym logo lub znakiem wodnym.
Z punktu widzenia przemysłu rozrywkowego to zapewne ciekawy pomysł, jednak punkt widzenia zwykłego użytkownika jest zupełnie inny, a opatentowane przez Apple’a rozwiązanie może budzić uzasadnione obawy. Dlaczego?
Producent sprzętu decyduje, co możemy nagrać
Sam fakt opatentowania jakiegoś rozwiązania nie oznacza, że zostanie ono wdrożone i patent Apple’a na razie nie dotyczy nas bezpośrednio. Mimo tego informuje o możliwym kierunku rozwoju technologii, z której korzystamy na co dzień. Informacja ta jest dość ponura: pokazuje, w jaki sposób kontrolująca swój ekosystem korporacja może przejąć kontrolę nad kolejnym aspektem naszego życia.
Czy przejmie? Mam nadzieję, że nie, jednak warto zdawać sobie sprawę, że prace – przynajmniej koncepcyjne – nad takim rozwiązaniem są prowadzone. I że w przyszłości to od producenta telefonów będzie zależało, czy i co nagramy sprzętem, za który przecież niemało zapłaciliśmy, i który pozornie należy do nas.
Dopóki będziemy mieli wybór, nie stanowi to problemu. Jednak jestem w stanie wyobrazić sobie nieodległą przyszłość, w której kamery z wbudowanym modułem DRM, odpowiedzialnym za kontrolę licencji nagrywanych treści staną się branżowym standardem. Kto wie, być może za parę lat będziemy tęsknić za wolnością nagrywania, która obecnie wydaje się nam tak oczywista?