Transportowiec w układzie latającego skrzydła?
W mijającym tygodniu koncern Northrop Grumman zaprezentował nową koncepcję samolotu transportowego. Ogólnie sprawa jest prosta, transportowiec będzie latającym skrzydłem, jak bombowiec B-2. Podobno dla dobra przyrody.
22.01.2012 | aktual.: 11.03.2022 08:49
W mijającym tygodniu koncern Northrop Grumman zaprezentował nową koncepcję samolotu transportowego. Ogólnie sprawa jest prosta, transportowiec będzie latającym skrzydłem, jak bombowiec B-2. Podobno dla dobra przyrody.
Koncern zaprezentował swój projekt w czasie konferencji Amerykańskiego Instytutu Aeronautyki i Astronautyki (ang. American Institute for Aeronautics and Astronautics, AIAA) w Nashville. Żeby było ciekawej, odbyło się to w ramach dyskusji nad programem NASA zwanym Environmentally Responsible Aviation (ERA). Jego celem jest skonstruowanie samolotu pasażerskiego i transportowego przyszłości o wiele bardziej przyjaznego środowisku. W skrócie, polecimy dalej i ciszej, przewożąc więcej, a spalając mniej paliwa. Zainteresowanym polecam poniższe wideo:
NASA 360 - Environmentally Responsible Aviation
Pokłosiem programu ERA jest pojekt Boeinga B35 w układzie blended wing body (BWB), w którym bardzo szeroki, spłaszczony kadłub ma formę trójkątnego śródpłata z doczepionymi, zewnętrznymi częściami skrzydeł i sekcją ogonową z gondolami silników i statecznikami pionowymi. Nie jest to aż tak aerodynamicznie radykalne rozwiązanie, jak B-2 – typowe bezogonowe, latające skrzydło.
W ramach ERA Northrop Grumman wykonał pierwsze podejście do „cywilnego” latającego skrzydła i zaprezentował własną koncepcję takiej maszyny. Ogólnie wizja Northrop Grumman, jak i Boeinga to utopia. W obu maszynach pasażerowie siedzieliby, jak w kinie, wszerz, a nie wzdłuż kadłuba. Badania konsumenckie zrobione na początku lat 1990. wykazały, że ludzie boją się takich kabin. Opinia jest taka, że im bliżej środka, tym dalej do wyjścia ewakuacyjnego i marne szanse na przeżycie w przypadku kraksy. Linie lotnicze w ogóle nie są zainteresowane latającymi skrzydłami.
Stąd pewnie pomysł Northrop Grumman, aby skupić się na samolocie transportowym, opcjonalnie latającym tankowcu. Teoretycznie plusem takiej maszyny byłaby większa przeżywalność w warunkach bojowych, dzięki obniżonej wykrywalności. Podobną filozofię wyznaje Lockheed Martin projektując taktyczny transportowiec Speed Agile.
Układ konstrukcyjny transportowca nie zmienił się zbytnio w porównaniu z B-2, analogiczny układ aerodynamiczny, 4 silniki odrzutowe. Różnicą jest przedział ładunkowy z tylną rampą załadunkową i skala. Transportowiec ma mieć ładowność 100 tys. funtów (ponad 45 t, C-17 przewozi 77,5 t). Aby to osiągnąć rozpiętość skrzydeł (szerokość samolotu) wynosiłaby ponad 79 m (B-2A 52,4 m), jak w A380. An-124 ma rozpiętość skrzydeł ponad 73 m, ale przewozi 150 t w znacznie większej ładowni.
Jeżeli program otrzymałby należyte finansowanie (jego wielkości nie podano), to Northrop Grumman rozpocząłby od budowy demonstratora technologii nazwanego STV (scaled testbed vehicle, pomniejszona maszyna testowa). 4-silnikowa (turbiny General Electric Tech X) maszyna z 2-osobową załogą i tak byłaby spora – rozpiętość ponad 43 m. Oczywiście koncern widzi same zalety swojego pomysłu. Dzięki niskim oporom aerodynamicznym samolot były paliwooszczędny i do tego cichy. To akurat jest bardzo prawdopodobne. B-2 był projektowany z uwzględnieniem obniżenia widma nie tylko radiolokacyjnego, ale również termicznego i akustycznego. Stąd ukryte w kadłubie silniki oraz wloty powietrza i dysze wylotowe o specjalnej konstrukcji. Przy użyciu powłok pochłaniających fale radarowe, jak w B-2, taki transportowiec byłby maszyną klasy stealth.
B-2A, tuż za nim, z prawej C-17. Łatwo dostrzec odmienne wymagania, jakie różnią bombowce od transportowców. Jest jeszcze pytanie o koszty. Są one trudne do oszacowania. Nawet jeśli uwzględnimy wykorzystanie gotowych już technologii z programu B-2. Oczywiście taki transportowiec byłby tańszy o systemy celownicze i walki radioelektronicznej, których by pewnie nie miał lub miał prostsze. Ale pewnym punktem odniesienia mogą być ceny, choćby C-17, czy B-2. USAF myśli o następcy dla C-5 Galaxy o ładowności 122 ton. Wątpliwe, aby wyraziło zainteresowanie bardzo drogą maszyną o małych możliwościach transportowych i to w czasach kryzysu budżetowego USA. Na przewoźników cywilnych też nie ma co liczyć. Takie pomysły mogą być ciekawe najwyżej w kontekście bombowca kolejnej generacji.