Ha(czy)k w F‑35C źródłem kłopotów Royal Navy [wideo]
Rozwój F-35 od początku trapią techniczne problemy. Tak też jest w przypadku pokładowego F-35C, który najwyraźniej ma problem z lądowaniem na lotniskowcach. Jeśli tak, to nowe lotniskowce Royal Navy są chyba pechowe.
19.01.2012 | aktual.: 11.03.2022 08:51
Rozwój F-35 od początku trapią techniczne problemy. Tak też jest w przypadku pokładowego F-35C, który najwyraźniej ma problem z lądowaniem na lotniskowcach. Jeśli tak, to nowe lotniskowce Royal Navy są chyba pechowe.
Lockheed Martin F-35C Joint Strike Fighter
F-35C to model pokładowy F-35. Startuje z pokładu z użyciem rampy albo katapulty, a ląduje klasycznie, łapiąc opuszczanym hakiem za liny aerofiniszera. Przynajmniej tak być powinno.
Lockheed Martin F-35C First Flight JSF Navy Carrier Variant (HD quality)
F-35C projektowany był głównie dla US Navy, które będzie największym użytkownikiem tej wersji. F-35C i bsl na bazie X-47B będą trzonem lotnictwa pokładowego USA. F-35C przypomina na pierwszy rzut oka klasyczny F-35A. Różnicę stanowią powiększony płatowiec i hak do lądowania.
Schowany jest w specjalnej owiewce, aby nie powiększać echa radiolokacyjnego samolotu. Powoduje to określone problemy. W listopadzie 2011 roku pojawił się raport Pentagonu omawiający testy F-35C w ośrodku badawczym NAS (Naval Air Station) Lakehurst. Na tamtejszym odpowiednio wyposażonym pasie startowym (katapulta elektromagnetyczna EMALS, liny hamujące, itd.) wykonano 8 startów i lądowań F-35C. Myśliwiec ani razu nie złapał hakiem liny hamującej.
Pierwszy wyprodukowany F-35C dla Royal Navy, z hakiem nie łapiącym lin. Wg raportu problemem jest zbyt mała odległość między hakiem a podwoziem głównym. Jest ona najmniejsza wśród wszystkich samolotów pokładowych USN, wynosi tylko 216,4 cm, większą ma nawet X-47B (314 cm), o F/A-18E/F nie wspominając (~ 555 cm). Lockheed Martin zapowiedział szybkie zmiany w konstrukcji. Wielu ekspertów podchodzi jednak do tego sceptycznie, ponieważ na płatowcu F-35C nie ma miejsca na odsunięcie haka i jego obniżającej skuteczną powierzchnię odbicia (SPO) radiolokacyjnego owiewki. Sugerują oni, że zmiany zwiększą SPO F-35C, a tym samym spadną jego możliwości bojowe.
Queen Elizabeth Class Aircraft Carrier
Oryginalna, wirtualna wizja przyszłego lotniskowca Royal Navy typu Queen Elizabeth. Oprócz ciekawej, rozdzielonej nadbudówki (tzw. wyspy) jest też F-35B. Właśnie wersję STOVL jako naturalne następstwo Harierrów chciał początkowo zamówić Londyn. Dla oszczędności kupiono jednak tańsze F-35C. Na najnowszych wizualizacjach (fot. tytułowa) lotniskowiec nie ma też rampy startowej. Zamiast niej lotniskowce mają mieć katapultę parową lub nawet EMALS (jak przyszłe lotniskowce USN typu Gerald R. Ford).
Na wszystkich filmikach promocyjnych są 2 lotniskowce, czyli HMS Queen Elizabeth i HMS Prince of Wales. Byłyby to największe okręty RN o wyporności 65 tys. ton. Z przyczyn finansowych zrezygnowano w ich konstrukcji z napędu nuklearnego. Paradoks ich budowy polega na tym, że Wielkiej Brytanii nie stać na eksploatację obu okrętów. Do służby wejdzie tylko HMS Queen Elizabeth. HMS Prince of Wales będzie zakonserwowany. Jego kupnem już próbowano zainteresować Indie.
Po co zatem budowano oba (łączny koszt 10 mld funtów)? Przez kryzys kasacja budowy pociągnęłaby zwolnienia grupowe stoczniowców. Zarówno rząd laburzystów, jak i obecny, konserwatystów i liberalnych demokratów bał się takiego scenariusza. Również liczba zamówionych F-35C odpowiada jednemu lotniskowcowi. Londyn kupił ich 50 za 5 mld funtów. Odkąd znane są wyniki testów F-35C w Lakehurst, brytyjska prasa nie szczędzi złośliwości pod adresem rządu. Obecnie Wielka Brytania nie ma samolotów pokładowych. Dla oszczędności w 2011 roku wycofano ostatnie Harriery. F-35C miały wejść do służby po 2020 roku razem z HMS Queen Elizabeth.